Felietony

Filmy nie muszą już cieszyć, ważne że zarabiają? Król Lew wykręca rekord dla Disney

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

7

To nieistotne, że krytycy byli podzieleni, podobnie jak widzowie - Król Lew zgromadził w kinach na świecie tak wiele widzów, że firma może cieszyć się z kolejnego rekordu. Nowa wersja Króla Lwa to najlepiej zarabiająca animacja w historii.

Długo zwlekałem z wizytą w kinie, ale nie mogłem odmówić sobie zobaczenia nowego Króla Lwa. Nie zrobiłem jak inni i nie obejrzałem oryginału, a jak się później okazało nie było to w ogóle potrzebne, bo wielokrotność seansów tego filmu z kasety VHS w dzieciństwie sprawiła, że na kinowej sali odżyły wszystkie wspomnienia i pamiętałem wiecej niż sądziłem.

Podczas seansu non stop porównywałem w głowie obydwie wersje Króla Lwa

To oczywiście spowodowało, że niemalże na każdym kroku nie mogłem odmówić sobie porównania remake'u z materiałem źródłowym wspominając te mniej i bardziej znane kwestie, a także ujęcia, kadry i muzykę. Nie napiszę niczego wyjątkowo odkrywczego, gdy zaznaczę, że oryginał podoba mi się znacznie bardziej niż odświeżona wersja i to z tak wielu powodów. Dość wspomnieć o realistycznym podejściu do wyglądu i zachowań zwierząt, co wpłynęło na zupełny brak emocji i mimiki na ich twarzach. 

Choć po pierwszym materiale promocyjnym byłem nastawiony dość optymistycznie wobec nowego filmu, głównie ze względu na zapowiedź wiernego odtworzenia pierwotnej wersji, tak po seansie nie jestem chętny na powtórkę, podczas gdy po wydanie z 1994 roku mogę sięgać regularnie, niezależnie od wersji jakościowej (bo choć dostępne jest wydanie 4K UHD Blu-ray, to najlepsza polska wersja pojawiła się tylko na VHS).

Moje nastawienie, podzielane przez wiele innych osób, nie zmieniło jednak nic w kontekście wyniku w box office, gdzie nowy Król Lew okazuje się prawdziwym hitem. Film przekroczył 1,3 mld dolarów zarobku, bo dotychczasowy hit W krainie lodu (Frozen) zdołał uzbierać na koncie 1,2 mld. Różnica jest więc w tej chwili dość mała (jeśli tak można mówić o kupce  100 mln dolarów), ale niewykluczone, że wynik zostanie poprawiony. Co ciekawe, pod uwagę bierzemy rynek globalny, bo w USA nowa produkcja wcale nie radzi sobie aż tak dobrze - jest nadal za Iniemamocnymi 2 i Gdzie jest Dory?.

Disney nie ma sobie równych

Film dołączył też do zaszczytnego grona produkcji, które uzbierały (ponad) 1 miliard dolarów - tam znajdują się już inne hity Disney'a, jak Avengers: Endgame, Spider-Man: Far From Home, Aladyn i Kapitam Marvel. To całkiem sporo jak na jedną korporację, a przecież pod koniec grudnia pojawi się 9. epizod sagi Gwiezdynych Wojen Skywalker. Odrodzenie.

Disney'owi i jego rekordom poświęcamy ostatnio naprawdę wiele miejsca na Antyweb Po Godzinach i nie dzieje się to bez powodu. Same cyferki, czyli kolejne rekordy, to jedno, ale rozmach i bezczelność Disney'a to drugie. Firma idzie po większość rynku jak po swoje, a posiadając we własnym portfolio FOX-a, Marvela czy Pixar będzie zachowywać się jak hegemon jeszcze przez wiele lat. Pytanie, czy ktokolwiek będzie w stanie im zagrozić, bo pozostałe studia, jak Warner Bros., Universal czy Sony nie dysponują tak silnymi markami i nie są w stanie produkować tak wiele wysokobudżetowych filmów każdego roku.

O tym, że Disney potrafi się też zachłysnąć swoimi pomysłami, przekonaliśmy się już co najmniej dwukrotnie. Po pierwsze uniwersum Star Wars, gdzie po Hanie Solo zaprzestano realizacji wizji, w której mieliśmy otrzymywać nową produkcję pełnometrażową każdego roku - sagę i spin-offy naprzemian. Okazało się, że fani i rynek tego nie przyjmą, szczególnie ze względu na spadek jakości filmów. Po drugie, remake'i. Tymi Disney szasta na prawo i lewo, dlatego podejrzewam, że prędzej niż później widzowie będą mieli tego dosyć i nawet tak silne franczyzy jak Król Lew, Aladyn czy Pocahontas nie bedą w stanie ściągnąć ich do kina.

 

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu