Można na internet narzekać, że pozwolił wypłynąć do opartej na powszechnej i bardzo szybkiej wymianie informacji przestrzeni wirtualnej wszelkiej maści wynaturzeniom. Można mówić o tym, że w komentarzach internautów znajdziemy więcej błota, niż merytorycznych dyskusji. Ale komentarze są ważne. Są potrzebne. Są przede wszystkim Wasze. My się z tym kłócić nie zamierzamy, ale inni wydawcy mieli inne zdanie.
I... teraz zaczynają tego żałować. Sprowadzanie internetu do roli radia, czy gazety, gdzie autor bez możliwości pełnej interakcji z konsumentem może mówić wszystko, co mu się żywnie podoba nie jest dobrym pomysłem. Globalna sieć, rewolucja Web 2.0 spowodowały, że twórcą może być każdy - niestety również ze wszystkimi tego konsekwencjami. O ile w specjalistycznych mediach możemy znaleźć sporo dyskusji, które niejednokrotnie są genialnym uzupełnieniem właściwej publikacji (to samo obserwujemy na Antywebie - dziękujemy!), tak trzeba przyznać, że mainstream rządzi się swoimi smutnymi prawami. Napisz o polityce - za chwilę masz niemożebny shitstorm w komentarzach. Napisz o szczepionkach, zostaniesz zaatakowany przez opcję, której właśnie dokopałeś. Napisz o czymkolwiek, a i tak znajdzie się ktoś, kto bardzo "kocha" Twoją mamę.
Niektórzy wydawcy postanowili sobie z tym poradzić w najgorszy możliwy sposób. Wyłączyli komentarze i... wylali dziecko z kąpielą
No, wyobraź sobie, że pewnego pięknego dnia w redakcji wpadamy na iście szatański pomysł. Wyłączamy komentarze - nie ma Disqusa, nie ma natywnej funkcji w Wordpressie, jesteśmy tylko my, nasze publikacje i Wasze kliki. Nie macie możliwości pokłócić się z nami, że PS4 jest lepsze od Xboksa, albo o wyższość iPhone'a nad Samsungiem. Nie możecie zwrócić nam uwagi na głupią literówkę, która prędzej czy później zdarzy się każdemu (i ewentualnie, nie możecie zrobić z tego dramatu na miarę upału na Grenlandii). Nie możecie ponadto napisać czegoś, co wzbogaci publikację - o trudno dostępne dane, o Wasz punkt widzenia, o Wasze spojrzenie. Biednie, prawda? Antyweb straciłby wtedy coś, co właściwie go definiuje - oddaną społeczność.
Recode, NPR, New York Times i inni postanowili rozprawić się z komentarzami. Trochę im to nie wyszło
Tylko popatrzcie. Media, które powołują się na wolność słowa, demokrację, wszystkie wolnościowe świętości, zdecydowały się zamknąć usta komentatorom. Po co? Aby nie rozpowszechniać toksycznych komentarzy, mowy nienawiści. Ale przecież nie tędy do tego droga. Drodzy Państwo - tak, jak w przestrzeni publicznej mamy do czynienia z pewnymi odstępstwami od normy - czyli przestępstwami, alkoholizmem, skandalizowaniem, patologią, tak w przestrzeni wirtualnej, która jest odbiciem najważniejszej dla nas rzeczywistości, należy liczyć się z ich odpowiednikami. Trzeba też pamiętać o tym, że internet pozbawia ludzi hamulców, bo... tak naprawdę w sieci o sankcje za trolowanie, nienawiść są bardzo rzadko egzekwowane.
Ale New York Times poszedł po rozum do głowy. Z pomocą przyszło... Google
Pamiętacie projekt Jigsaw - Perspective? Google, jako gigant na polu rozwoju sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego, postanowiło stworzyć mechanizm, który nie tylko wykryje niewłaściwe komentarze, ale i uchroni przed nimi całą społeczność - oczywiście nie dopuszczając do ich publikacji. I to rozwiązanie jest o wiele, wiele lepsze niż zabranianie ludziom pisania. O ile robią to w granicach rozsądku, krytykują, ale nie obrażają, wszystko jest w porządku. I właśnie New York Times zamierza posiłkować się Jigsawem w trakcie rozwijania swojej społeczności w komentarzach. To dobry wybór.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu