Felietony

Kolejny klip na temat HoloLens i emocje opadają

Konrad Kozłowski
Kolejny klip na temat HoloLens i emocje opadają
Reklama

Rozszerzona/wirtualna rzeczywistość ma być tym następnym "big thing", na punkcie czego zwariuje cały świat. Już dziś wiele produktów budzi niemałe emo...

Rozszerzona/wirtualna rzeczywistość ma być tym następnym "big thing", na punkcie czego zwariuje cały świat. Już dziś wiele produktów budzi niemałe emocje, ale nie możemy mówić o masowej sprzedaży i "boomie" na google do VR. Każda z firm stara się przygotować coś, co "zaskoczy", to znaczy trafi w gusta przeciętnego użytkownika i dobre się sprzeda. HoloLens zapowiadały się nieźle, ale mam wrażenie, że jest coraz gorzej.

Reklama

Edukacja to bardzo ważny etap wżyciu każdego człowieka. Miałem okazję przyswajać wiedzę "po staremu" i "po nowemu", ponieważ moje początku ze szkołą kojarzę z wertowaniem stron encyklopedii i słowników, a nie dźwiękiem klawiatury i myszki oraz adresów www. Jak wszystko, nowe technologie posiadają wiele wad i zalet, a możliwości jakie oferują aktualnym uczniom i studentom są naprawdę ogromne. Wielka szkoda, że nie doczekaliśmy jeszcze czasów premiery tabletu a'la Microsoft Courier z dwoma ekranami, zamykanego niczym standardowy notatnik - coś takiego z pewnością błyskawicznie zastąpiłoby mi zeszyty (zwykły tablet i rysik nie są jeszcze niestety w stanie).

Przechodzimy jednak do kolejnej rewolucji, którą to mają być wirtualne wycieczki i hologramy zastępujące szkielety i makiety. Prawdopodobnie kończąc dziś medycynę żałowałbym, że nie urodziłem się z pięć, może dziesieć lat później, bym mógł poznawać wnętrza pracujących organów w super goglach od Microsoftu. Prawdę mówiąc, zastosowanie dla tego gadżetu można chyba znaleźć na każdym z kierunków, może poza kilkoma wyjątkami, ale bez konkretów, wolę nikomu się nie narażać. W każdym razie, rynek edukacyjny wypadnie więc najprawdopodobniej całkiem fajnie i podobnie jak Chromebooki będzie jak na razie największym rynkiem zbytu okularów Microsoftu. Co z resztą?

No tak, Minecraft. Wielokrotnie próbowałem przysiąść do tej gry, ale niemal z przymusu. Nie ma w tym tytule nic, co mogłoby mnie naprawdę zachęcić, a działa na mnie jedynie presja otoczenia, więc któregoś dnia w końcu zdecyduję się Minecrafta uruchomić. Ale czy dla tej gry byłbym skłonny wydać niemałe pieniądze na Microsoft HoloLens? Wątpię.


Nadal więc oczekuję na coś, co rzeczywiście, tak prawdziwie mnie zachwyci w produkcie Microsoftu. Oglądanie filmów na dowolnych niemalże powierzchniach czy pogodynka w formie wirtualnej makiety na stoliku od kawy to chyba nie jest szczyt możliwości urządzenia i ambicji osób odpowiedzialnych za HoloLens? Prawdę mówiąc, za każdym razem, gdy staram się dać się porwać tym "ochom" i "achom" nad HoloLens, poznaję coraz więcej mniej przychylnych gadżetowi kwestii, jak chociażby ograniczone pole widzenia. Jest ono pokazane kilkukrotnie podczas najnowszego klipu, ale i tak każdy w głowie "zapisze" sobie wizję prezentowaną w pozostałych momentach wideo.


Nawet przez wielu znienawidzony i zmieszany z błotem Kinect wydawał mi się z dalszej perspektywy ciekawszym produktem niż HoloLens. Dlaczego? Ponieważ oprócz wizji poznałem wiele innych zastosowań dla tego produktu i należały one do obydwu, ogólnych kategorii: pracy i rozrywki. Przed HoloLens daleka droga do sukcesu i choć gadżet wydaje się bardziej urealniony niż Google Glass, to dostrzegam w nim więcej słabych punktów niż w okularach Googlersów. Piękne wizje i śliczne obrazki to jedno, a rzeczywistość i potrzeby najzwyklejszych klientów, czyli grupy najliczniejszej to drugie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama