Recenzja

Fenomenalna, ale zdecydowanie zbyt krótka zabawa. Recenzja Kirby Star Allies

Kamil Świtalski
Fenomenalna, ale zdecydowanie zbyt krótka zabawa. Recenzja Kirby Star Allies
Reklama

Kirby to jedna z moich ulubionych serii gier platformowych w ogóle. Jeżeli chodzi o marki Nintendo, to Mario jest super, Donkey Kong regularnie dawał mi wycisk od kiedy pamiętam, Yoshi trochę przynudzał, ale Kirby... on zawsze miał "to coś" — świeży pomysł, uroczy świat, odsłony które wizualnie zwalały z nóg (tak tak, mowa o Epic Yarn). Dlatego z nową grą wiązałem ogromne nadzieje. I pod wieloma względami się nie zawiodłem, ale do ideału jednak nieco zabrakło.

Kirby lubuje się w dwóch wymiarach i tym razem nie próbował wyskoczyć poza ramy, w których czuje się jak ryba w wodzie. Kirby Star Allies, czyli pierwsza odsłona przygód różowego kulka na Nintendo Switch, pod wieloma względami pozostaje wierna schematom, które przez lata wypracowała firma. Światy które przemierzamy wciąż urzekają plastycznością i słodyczą; napotykamy tam starych znajomych, wciąż połykamy co się da i przejmujemy nowe moce. Są nowe plansze, nie zabrakło też nowych pomysłów. A najważniejsze, że nie zabrakło w tym wszystkim trybu kooperacji, który dodaje jej jeszcze więcej życia. Ale o tym za chwilę.

Reklama


Uwaga, w Kirby Star Allies może być (zbyt) tłoczno!

Kirby Star Allies to tylko (i aż) więcej tego samego. Więcej przygód, więcej platform do przeskoczenia, więcej mocy do zgarnięcia. Tym razem nie będziemy podróżować w pojedynkę, możemy do naszej ekipy przyjąć jeszcze trzech dodatkowych bohaterów — i najlepiej, aby każdy z nich władał inną mocą. Kontrolować je mogą znajomi w lokalnym trybie kooperacji, ale możemy też zdać się na sztuczną inteligencję która pokieruje nimi... najlepiej jak tylko potrafi. Trzeba jednak przyznać, że czwórka bohaterów hasających radośnie po ekranie miejscami potrafi narobić sporo tłoku — i w co bardziej dynamicznych elementach walk w trybie przenośnym nie jest to najwygodniejsza rzecz na świecie. Na szczęście na większych ekranach sprawy mają się znacznie lepiej! Zresztą zgrana ekipa to też fajny motyw dla łączenia bohaterów w zupełnie nowej konfiguracji i... chociażby zamiany ich w most, po którym uda się bezpiecznie przenieść klucz na drugą stronę, albo taranujące wszystko co spotka na swojej drodze koło, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych!


Więcej bohaterów i więcej możliwości

Poza tym że nasi kompani wspomogą nas w walce, pomogą nam jeszcze w rozwiązywaniu prostych łamigłówek. I tutaj miejsce na kolejną nowość: łączenie mocy. Jeżeli uważacie że władanie mieczem to zbyt nudna sprawa, niech stanie w płomieniach... albo potrafi też zmrozić napotkanych rywali. W Kirby Star Allies to nie problem — wszystko dzięki miksowaniu umiejętności i bardzo fajnemu trybowi współpracy między poszczególnymi siłami. I często w przypadku prostych łamigłówek, jeżeli zależy nam na zdobyciu wszystkich skarbów — niezbędne będzie posiadanie w drużynie poszczególnych mocy.


Warto także wyróżnić różnorodność zabawy. Twórcy właściwie na każdym kroku przedstawiają nam jakieś nowe rozwiązania, które nie pozwalają nam na ani trochę nudy. Nowe tła, nowe moce, nowe połączenia, nowe rozwiązania — a nie zabrakło także fragmentów, w których skorzystamy też z nowych mechanik. A wszystkie one działają płynnie i wyglądają naprawdę ślicznie zarówno w trybie stacjonarnym, jak i przenośnym.

Kirby Star Allies: co poza główną przygodą?

HAL Laboratory zgodnie z tradycją już poza standardową przygodą przygotowali dla nas jeszcze kilka dodatkowych atrakcji. Są mini-gierki (machanie kijem a'la baseball, dodatkowe walki z bossami oraz remiksy platformowych wrażeń z presją czasu), które mogą przykuć nas do ekranu na kolejne godziny. I dobrze że są, bo to one mają szansę przykuć nas na dłużej do zabawy.

Reklama


Co nie zagrało w Kirby Star Allies?

Niestety — chciałbym, aby o Kirby Star Allies można było w samych superlatywach. Bo o ile rozgrywka wciąż daje od groma frajdy, miksowanie umiejętności i kooperacja są zdecydowanie na plus, o tyle kilka elementów pozostawia trochę do życzenia.

Reklama

Pierwszy z nich to poziom trudności. To, że gra opowiada o przygodach różowej kulki wcale nie oznacza, że musi być ona dziecinnie prosta — a niestety, Kirby Star Allies nie stanowi większego wyzwania. Zarówno pod kątem sekwencji zręcznościowych, jak i wspomnianych wyżej łamigłówek, które jednak pozostają banalne. Drugim "ale" jest długość gry — plansze są piękne i różnorodne pod wieloma aspektami, ale skończenie zabawy, wraz z odblokowaniem wszystkich poukrywanych plansz i znalezieniem specjalnych kolorowych puzzli nie zajęło mi więcej niż 5-6 godzin. Jasne, są jeszcze mini-gierki, ale one mają być tylko dodatkiem — a tak naprawdę na tę chwilę nie bardzo widzę sens powrotu do podstawowych plansz, w których już nic na mnie więcej nie czeka. Może poza kolejnym zestawem puzzli, które pozwolą mi skompletować obrazki na wzór tych, które mieliśmy w 3DSie. Słabo...


Czy warto kupić Kirby Star Allies?

Nie ukrywam, że przy najnowszych przygodach kolorowej kulki bawiłem się świetnie. Brakowało mi trudniejszych wyzwań, owszem — ale to mimo wszystko jedna z najlepszych platformówek jakie dostaliśmy w ostatnich miesiącach. I jeżeli jesteście miłośnikami serii, to jestem przekonany, że i tutaj poczujecie się jak w domu. Nowości które zaserwowało HAL Laboratory jak najbardziej się bronią, ale... długość zabawy okazały się sporym zawodem. W Kirby Star Allies jak najbardziej warto zagrać — pytaniem pozostaje tylko to, czy tak krótka zabawa wzbogacona o zestaw mini gier jest warta pełnej ceny? Ale na nie każdy będzie musiał odpowiedzieć sobie sam.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama