Google Maps świętuje w tym roku dwie dekady istnienia. Patrząc wstecz, nie mogę się nadziwić, jak bardzo ta aplikacja odmieniała nasze życie.
![Kiedyś każdy je musiał mieć. Teraz wystarczą Mapy Google](https://static.antyweb.pl/img/w_1250,h_550/wp-content/uploads/2025/02/DSCF3537-Large.jpeg)
Jako milenials miałem jeszcze to dla jednych szczęście dla innych przekleństwo, liznąć epoki sprzed rewolucji cyfrowej. Z czasów, gdy trzeba było sobie radzić, bez telefonu komórkowego, a co za tym idzie — bez Map Google.
Wyjazd wczesną porą, to nie tylko sposób na korki
Z dzisiejszej perspektywy wiele wspomnień z podróży u końca lat dziewięćdziesiątych i początku dwutysięcznych jest po prostu... Co najmniej trudnych. Obecnie niewiele potrzeba, aby przygotować się do podróży. Tak długo jak będzie dostępne zasilanie dla naszego telefonu, który poprowadzi nas przez każdą trasę i nawet znajdzie najszybszą trasę, wszystko będzie grało. Dawniej to jednak wyglądało trochę inaczej i są to wspomnienia, które na zawsze zostają z człowiekiem. Bynajmniej nie dlatego, że było tak super, ale też nie z powodu ogromnych trudności. W terminologi internetu można by rzec, że ten związek jest skomplikowany.
Każda wyprawa wiązała się z wczesną pobudką, aby tylko ominąć korki w dużych miastach. Jednakże to nie tylko korki determinowały chęć jak najszybszego przejazdu przez duże miasta. Istotne było to, że im bardziej będą puste drogi, tym łatwiej będzie się prześlizgnąć tam, gdzie — uwaga — atlas samochodowy polski nam nie pomoże. W końcu, czego mogliśmy oczekiwać... Od książki z mapami? Przecież nie tego, że przewidzi roboty drogowe i kolizje na trasie!
Tego się nie da zapomnieć. Podróże już nigdy nie będą tak wyglądać
Kto miał się lepiej, pilot czy kierowca?
Z tego powodu, był taki moment, że zacząłem patrzeć z niepokojem na siedzenie obok kierowcy. Przestało ono być dziecięcą atrakcją, a zaczęło być zwiastunem starszego życia, gdy będę musiał mamę zwolnić z funkcji pilota i przejąć ten wredny obowiązek, od którego mnie uratowało nadejście tanich GPSów. Nigdy nie zapomnę tego wyraźnie rosnącego napięcia, gdy pojawiała się nieoczekiwana przeszkoda na drodze. Szczęśliwie (?) w drzwiach zawsze był atlas drogowy — w najgorszym razie zeszłoroczny — w którym była ukryta odpowiedź.
Niestety nie mieliśmy żadnego wymyślastego narzędzia, który można by było przyczepić, aby atlas lub mapa były zawsze otwarte na właściwej stronie. Dużo lepiej się zrobiło w połowie pierwszej dekady XXI wieku (czyli gdy w Sydney już grupa informatyków pracowała nad wczesną wersją Google Maps) i nadejściem tanich GPSów. Jak to wszystko w tamtych czasach, oczywiście nie było mowy o legalnie pozyskanych mapach. Nie miałem i wciąż nie mam pojęcia skąd "specjaliści" je brali, ale zawsze był jakiś, któremu wystarczyło podrzucić elektroniczną nawigację i po kilku zaklęciach już łykała mapy z internetu, a i dla żartu można było dorzucić niecodzienny głos, ot na przykład... Lorda Vadera.
Magia wczesnego GPSu i moc akcesoriów
Czasy były na tyle szalone, że nawet na PSP wyszło specjalne akcesorium, które umożliwiało odbieranie sygnału GPS. Taka przyjemność miała trzy różne pakiety w przedziale od 119 do 229 euro, a mapy zaś zawarte były na płytkach UMD i pewnie można było kupować jakieś aktualizacje. Jednak wątpię, że to długo pożyło. Premiera Go!Explore miała bowiem miejsce w 2008 roku... Czyli w roku premiery systemu operacyjnego Google. Android zaś przedstawił nam mobilną wersję Google Maps, która opuściła swoje przeglądarkowe więzienie. To co obydwie rzeczy mają wspólnego, bo tak się składa, że mapy nie są aktualne, ale GPS działa na PSP bez zarzutu.
To tylko jeden z gadżetów, których było wiele, lecz pamięć je skutecznie zatarła. Bardzo mnie zaintrygowało, że podczas próby odnalezienia wspomnień o sztuczkach i akcesoriach z tamtych czasów... W internecie prawie nie ma śladu. Gdzieś w pamięci obijają się obrazy wszelkich wtyczek do gniazdka na zapalniczkę, uchwytów na mapy i wszelkich szkieł powiększających. Niemniej zmiana była chyba na tyle drastyczna, że nie zdążyliśmy przeszłości dostatecznie zarchiwizować. W akcie desperacji zacząłem nawet wypytywać chatGPT, jednak jego odpowiedzi były na tyle dziwne, że zacząłem kwestionować jego "fakty". Rzeczywiście po kilku precyzyjnych zdaniach, przyznał się, żenie ma źródeł, a jego wiedza to taka "powszechnie przekazywana z ust do ust".
Google Maps zmieniło nie odwracalnie nasze życia
Tylko pamięć o początku obecnego wieku pozwala mi wyobrazić sobie życie bez Google Maps i podobnych aplikacji. Zmieniło się ono nieodwracalnie i stało czymś więcej niż tylko nawigacją, to znaczy, wciąż nią jest. Z tym że nawiguje nas także w życiu, to przy pomocy tego narzędzia dwa miliardy ludzi miesięcznie odnajduje swoją trasę do domu, lekarza czy wybiera restaurację na spotkanie ze znajomymi. Jednakże nawet to dobro może mieć ukrytą cenę. Pewnie wielu z was już zauważyło to, przed czym ostrzegają naukowcy, a nawet jeden z pierwotnych twórców map Google.
Ludzie polegają tak bardzo na tej technologii, że powoli zanika ich zdolność nie tylko odnajdywania się w terenie i umiejętnego rozpoznania swojego położenia, lecz i percepcji przestrzeni jako takiej. Z drugiej strony, czy takich osób było wcześniej niewiele? Można też podejść do tego z innej perspektywy, może za bardzo szukamy łatwej wymówki, zamiast stanąć przed potencjalną prawdą, że po prostu już nie poświęcamy tyle czasu na przekazanie wiedzy o tym jak się w przestrzeni odnajdywać. Niezależnie od odpowiedzi, niepodważalnym faktem jest, że Mapy nigdzie się nie wybierają i nieodwracalnie zmieniły sposób naszej interakcji ze światem wokół nas, a przecież nawigacja to tylko zalążek jej możliwości, o czym nam dobitnie powiedział fenomen sprzed kilku lat PokemonGO.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu