Felietony

Kickstarter to sposób na twórczość bez kompromisów, tak przynajmniej twierdzą zbierający pieniądze twórcy

Jan Rybczyński
Kickstarter to sposób na twórczość bez kompromisów, tak przynajmniej twierdzą zbierający pieniądze twórcy
Reklama

Podoba mi się idea wspierania projektów które nas interesują. Abstrahując od konkretnej platformy do gromadzenia funduszy i celu na który prowadzona j...

Podoba mi się idea wspierania projektów które nas interesują. Abstrahując od konkretnej platformy do gromadzenia funduszy i celu na który prowadzona jest zbiórka, takie podejście daje korzyści obu stronom. Z jednej strony to sposób na uruchomienie biznesu czy zrealizowanie produkcji, z drugiej pomoc w stworzeniu projektu, dokładnie takiego, którego chcemy jako konsumenci. To co jednak mnie zaskakuje, to jak często po zbiórkę pieniędzy sięgają znane osobistości, które, mogłoby się wydawać, nie powinny mieć problemów ze znalezieniem źródeł finansowania dla swoich projektów. Właśnie dołączył do nich Zach Braff - znany aktor, reżyser, scenarzysta i producent który chce stworzyć swój drugi, osobisty film.

Reklama

Zach Braff znany jest przede wszystkim z serialu Hoży doktorzy (Scrubs) emitowanego od 2001 do 2010 roku oraz własnego filmu - "Powrót do Garden State", który napisał, wyreżyserował i zagrał w nim główną rolę, wszystko w sześć miesięcy. Mimo, że producenci nie bardzo chcieli sfinansować tę produkcję, w filmie znaleźli się znani aktorzy jak: Natalie Portman, Peter Sarsgaard, Ian Holm, czy znany z serialu "Teoria wielkiego wybuchu" Jim Parsons najbardziej kojarzony z rolą Sheldona Coopera. Ponieważ budżet filmu był, można powiedzieć, symboliczny, zaledwie 2,5 miliona dolarów, aktorzy zgodzili się zagrać w dziele Zacha za symboliczne wynagrodzenie.


Tym czasem wczoraj ruszyła zbiórka pieniędzy na nowe dzieło Zacha Braffa, filmu o tytule "Wish I Was Here", duchowego następcy jego pierwszego filmu, którym był Powrót Garden State. Nowa produkcja ma być nie tyle bezpośrednią kontynuacją historii z poprzedniego filmu, co podobną historią, lecz starszego człowieka. O ile Garden State opowiada o powrocie dwudziestoparoletniego aktora w rodzinne strony na pogrzeb swojej matki, to nowy film ma opowiadać o innym trzydziestoparoletnim aktorze, który zmaga się z wychowaniem i edukacją dwójki swoich dzieci i ma, typową dla Zacha Braffa, nadmierną skłonność do fantazjowania na jawie. Zainteresowanych szczegółami dotyczącymi filmu zapraszam na stronę zbiórki na Kickstarterze.


To co zwróciło moją uwagę to, że po raz kolejny znana postać postanowiła zebrać środki od swoich fanów po to, żeby zachować pełną swobodę w kluczowych elementach produkcji. Argumenty są zwykle te same: autor nie chce aby osoby finansujące projekt, chcące maksymalizować zysk z inwestycji, miały na niego decydujący wpływ, w tym wypadku polegający na doborze obsady, lokalizacji zdjęć i przede wszystkim na to jakie ujęcia znajdą się w finalnej produkcji, a jakie nie tzw. "Final Cut". Mówiąc krótko, ma być to produkcja, dla nas - odbiorców, bez kompromisów, tak jak widzi ją autor.

To nie pierwsza zbiórka, która posługuje się takimi argumentami. Bardzo podobnymi argumentami posługiwało się studio inXile tworzące Torment: Tides of Numenera oraz Wasteland 2. Co ciekawe, większość takich projektów odnosi spory sukces. Wymienione gry zebrały kolejno ponad 4 miliony dolarów i prawie trzy miliony, cztero i trzykrotnie przekraczając minimalną kwotę wymaganą do sfinansowania. Jak widać nie tylko gry cieszą się popularnością wśród osób korzystających z Kickstartera. Zbiórka na film Zacha Braffa wystartowała wczoraj i w trakcie pisania tego tekstu zbliża się do półtora miliona dolarów, co stanowi trzy czwarte wymaganej kwoty. Niewykluczone, że projekt zostanie ufundowany w 24 godziny lub w czasie niewiele dłuższym, a następnie przekroczy budżet, być może nawet kilkakrotnie.


Reklama

Okazuje się więc, że Kickstarter jest narzędziem nie tylko dla małych firm planujących wdrożyć produkcję czy lokalnych artystów, ale również dla osób znanych, które mają już nie jeden projekt za sobą. Sam fakt, że są znani im nie wątpliwie pomaga. Myślę, że mamy do nich większe zaufanie, bo wiemy, że potrafią robić rzeczy dobre, których oczekujemy - gry czy filmy. Zapewne jest znacznie więcej przykładów również z dziedzin, których nie obserwuje i nie są mi bliskie.

Oznacza to również, że klient chce mieć poczucie wpływu na ostateczny wygląd produkcji i chce aby była ona bezkompromisowa, cokolwiek to znaczy. Maże to również oznaczać, że osoby i firmy finansujące rozmaite produkcje być może muszą zrewidować swoje podejście, jeśli faktycznie mają aż taki decydujący wpływ na finalny wygląd projektu. Zbiórki pieniędzy stają się coraz popularniejsze i najwyraźniej nie zniechęca nikogo, że na efekty takiej zbiórki trzeba czekać rok lub dłużej. Oczywiście największe produkcje nie obejdą się bez tradycyjnego finansowania, mówimy tutaj nie o dziesiątkach, lecz o setkach milinów dolarów. Jednak z samego założenia są to produkcje mniej osobiste i nie wymagają aż tak indywidualnego podejścia.

Reklama

Pytanie zasadnicze, na które nie ma jeszcze jednoznacznej odpowiedzi brzmi: czy model się sprawdza? Nie chodzi o to, czy udało się sfinansować poszczególne produkcje. Chodzi raczej o to, czy sfinansowane produkcje pojawią się w zapowiadanym terminie i czy sprostają oczekiwaniom w nich pokładanym. Jeżeli się okaże, że duża część takich projektów spowoduje zawód wśród fanów, zarówno dokładających swoje pieniądze, jak i śledzących przebieg ich powstawania, to popularność takich przedsięwzięć drastycznie spadnie i pojawią się problemy z osiągnięciem minimalnych kwot zbiórki. Wszystko wróci do stanu sprzed powstania Kickstartera, przynajmniej jeżeli chodzi o większe, trwające długo projekty znanych osobistości.


Jeśli jednak okaże się, że wspierający i obserwujący są usatysfakcjonowani, możemy byś światkami szybkiego wzrostu na dużą skalę zbiórek na gry, filmy i inne rodzaje bardziej osobistej twórczości znanych autorów. To z kolei może zaowocować większą liczbą ambitnych produktów finalnych. Przez ambitnych nie ma do końca na myśli takich, które wszystkim czy większości przypadną do gustu, od tego są produkcje mainstreamowe, finansowane w sposób tradycyjny. Za to możemy spodziewać się filmów i gier budzących skrajne emocje i przede wszystkim trafiające w gust grona wiernych fanów, a nie w nieistniejącego, statystycznego odbiorcę.

Warto będzie wrócić do tego tematu za 2 - 3 lata i wówczas ocenić jak duży wpływ na kino niezależne, gry indie i inne podobne projekty miało powstanie internetowych platform do zbiórki pieniędzy.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama