Finansowanie społecznościowe, rozumiane zarówno jako idea, jak i rynek, rozwija się w zawrotnym tempie. Jesteśmy dosłownie zalewani koeljnymi projekta...
Finansowanie społecznościowe, rozumiane zarówno jako idea, jak i rynek, rozwija się w zawrotnym tempie. Jesteśmy dosłownie zalewani koeljnymi projektami, a słowo „crowdfunding”, coraz szybciej przedziera się do masowej świadomości. Tymczasem, Kickstarter dociera na antypody. Dopiero teraz, po ponad czterech latach działalności, wychodzi poza USA i UK.
Na stronie najpopularniejszej na świecie platformy crowdfundingowej pojawiła się informacja, jakoby w najbliższym czasie pojawiła się możliwość zakładania projektów przez obywateli Australii i Nowej Zelandii. Do tej pory ten przywilej przysługiwał wyłącznie osobom zamieszkałym w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii (na dniach do tego elitarnego „klubu” dołączy także Kanada).
Przyznacie, że jest dosyć szokującym, do jakich rozmiarów urósł Kickstarter, będąc otwartym wyłącznie na dwa państwa na świecie. Zgoda, USA i UK skupiają dużą cześć kapitału i zasobów ludzkich, jeżeli chodzi o rynek innowacji (a on jest motorem napędowym crowdfundingu), ale skala, w porównaniu do zasięgu, lekko szokuje.
Szkoda że Kickstarter jeszcze przez długi czas pozostanie zamknięty dla reszty świata. Nie mówię o tym, żeby odpalać lokalne wersje strony, ale udostępnić możliwość tworzenia projektów, w języku angielskim, mieszkańcom innych krajów. Domyślam się, że w perspektywie kilkunastu lat do tego dojdzie, ale droga jest wciąż daleka. O rozmiarze komplikacji niech świadczy fakt, że dopiero teraz, kiedy crowdfunding dosłownie wybucha, udało się przenieść na pozostałe rynki anglojęzyczne. Podejrzewam, że sprawa jest z punktu widzenia organizacyjnego i prawnego, dosyć skomplikowana i wymagająca sporego nakładu środków. Czy doczekamy się kiedyś możliwości uruchamiania projektów przez mieszkańców Polski? Może nawet szybciej niż myślimy, obecność w Unii Europejskiej daje na to niejakie szanse.
Owszem, wiem, wiem, mamy w Polsce platformy crowdfundingowe, jak chociażby szybko rozwijające się wspieram.to, PolakPotrafi czy dryfujące w niewiadomym kierunku BeesFund. Są to jednak strony, które pozwalają nam dotrzeć wyłącznie do rynku lokalnego. Każdy większy projekt musi iść na Kickstartera, ewentualnie na Indiegogo.
- Źródło: Kickstarter
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu