Esport jest różnie postrzegany. Jedni widzą go, jako zwykłą zabawę dla dzieci, drudzy wychwalają pod niebiosa i uważają, że to nowy „sport”, a jeszcze inni za wszelką cenę zniszczyliby to, co tysiące ludzi budowało przez lata. Nigdy bym jednak nie przypuszczał, że znajdzie się dość liczna grupa osób, która zaplanuje protest przeciwko profesjonalnym rozgrywkom w sieci. Tego typu incydent miał miejsce w Szwajcarii i sam nie wiem, co o tym myśleć.
Trzeba powstrzymać esport
W zeszłą niedzielę, w trakcie spotkania Young Boys i Basel, kibice obu zespołów przerwali mecz. Ich celem był protest przeciwko rozwojowi esportu. Rzucano na murawę piłki tenisowe z obraźliwymi słowami i części od konsol. Najważniejsze były jednak bannery. Jeden z symbolem „pauzy”, znany wszystkim mającym styczność z grami wideo, a drugi z tekstem „Scheiss E-Sports”, który można przetłumaczyć na „Fuck E-Sports”. Tego typu zajście miało pokazać wszystkim, że inwestowanie w cyfrowe igrzyska to zły kierunek i będą na tym tracić tradycyjne drużyny piłkarskie. Cała akcja nie trwała zbyt długo. Po kilku minutach cały protest został powstrzymany, a zespoły mogły dokończyć swój pojedynek. Young Boys pokonało Basel 7:1.
Każda inicjatywa ma swoich przeciwników, ale nie wydaje mi się, aby nagle środowisko piłkarskie miało jakkolwiek stracić na znaczeniu. Oczywiście, patrzę tylko na własne podwórko, gdzie podobno dzieci już nie pojawiają się na boiskach, a jedynie grają w gry. Codziennie mijane orliki i hale sportowe całkowicie temu przeczą, a zabukowane na nie terminy na kilka miesięcy wprzód również wskazują, że naród nadal chce spędzać aktywnie swój czas. Kluby mogą się interesować esportem, bo ten ciągle zyskuje na znaczeniu, a coraz to większe firmy inwestują w to duże pieniądze. Czy z tego faktu może nagle zabraknąć funduszy na klasyczne rozgrywki? Szczerzę w to wątpię. Wielu najlepszych zawodników CS:GO, LoL czy DOTA 2 sami zachęca do tego, aby dbać o swoje ciało. Podkreślają, że trzeba dbać nie tylko o umysł, ale i o sprawność fizyczną.
Piłce nożnej esport nie zagraża
Esport pojawia się coraz częściej w mediach, na imprezach i innych wydarzeniach. Wydaje mi się, że ci, którzy zdecydują się do niego wejść wcześniej, mogą za kilka lat jedynie skorzystać. To, jak mocno rozwijają się rozgrywki sieciowe, podkreśla się od dawna. Nic dziwnego, że ktoś chce w nie zainwestować, aby później nie zostać daleko w tyle za konkurencją. Nikt nie walczy o to, aby w jakikolwiek sposób esport miał zastąpić czy zaszkodzić wszystkiemu, co określane jest jako „sport”. Turnieje najważniejszych gier nie reklamują się sloganami antysportowymi. Piłkarze w mediach społecznościowych może i piszą, że taki CS:GO im się podoba, podobnie jak FIFA i inne produkcje, ale jednak aktywności fizyczne stawiają na pierwszym miejscu. Zatem nie wiem, co takiego stało się w Szwajcarii, że kibice nagle uznali to wszystko za jakieś wielkie zagrożenie.
Kluby piłkarskie inwestują w wiele rzeczy. Światem rządzi pieniądz i to się nie zmieni. Zainteresowanie esportem to dowód na to, że ktoś chce być na czasie i skorzystać, zanim będzie za późno. Nie zabraknie kibiców udających się na mecze, nie zabraknie relacji z mistrzostw świata w piłkę nożną, skoków narciarskich, koszykówki i wiele więcej. Z żadnej strony nie płyną sygnały, które, choć minimalnie sugerowałyby, że ktoś ze środowiska sportowego przekłada sieciowe zmagania graczy nad tradycyjnymi zawodami.
Zdjęcia: 1
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu