Felietony

Zgubiłem kartę płatniczą - nowe technologie nie wygrają z ludzkimi słabościami...

Maciej Sikorski
Zgubiłem kartę płatniczą - nowe technologie nie wygrają z ludzkimi słabościami...
66

Rozpoczynając ostatni wpis w ubiegłym tygodniu zaznaczyłem, że nadciąga weekend, wczułem się już w "piąteczkowe" rozluźnienie. Kilka godzin później mina trochę zrzedła - stojąc przy bankomacie stwierdziłem, że w portfelu brakuje karty. Nerwowe przełykanie śliny raczej nie pomagało, jednocześnie powtarzałem sobie, że nowoczesne rozwiązanie i postęp to jedno, ale czym innym jest już ich konfrontacja z ludzkimi (w tym przypadku moimi) słabościami: głupotą, roztargnieniem, nieuwagą. Słabościami, które mogły doprowadzić do uszczuplenia zawartości konta...

Karta płatnicza dawno temu zdominowała w moim przypadku gotówkę, tej ostatniej prawie nie noszę. Z przyzwyczajenia, wygody i dla bezpieczeństwa. Czasem dziwię się ludziom, którzy noszą w portfelach większe sumy, nie korzystają z cyfrowego pieniądza - mówię im wprost, że to trochę nieodpowiedzialne. Pewnie śmiałyby się ze mnie w piątek, gdyby widziały, jak stoję przed bankomatem i nerwowo przeszukuję portfel, a potem plecak. W myślach wciąż powraca pytanie: jest gdzieś tutaj, wsadziłem do którejś kieszeni kurtki (a tych jak na złość jest mnóstwo) czy ją zgubiłem? Pół biedy, jeśli wypadła w domu i leży gdzieś między papierami na biurku - gorzej, jeśli dałem ją sobie podprowadzić.

Szybkie grzebanie w pamięci i przypominam sobie, gdzie ostatni raz jej używałem - sklep osiedlowy, jakieś trzydzieści godzin wcześniej. Nadzieja jest, zmierzam w stronę sklepu, ale jednocześnie przypominam sobie sytuację sprzed kilku lat: wtedy zostawiłem kartę w sklepie, ale ten natychmiast poinformował o tym bank, który z kolei skontaktował się ze mną i dał znać, że w sklepie czeka na mnie karta płatnicza. To wspomnienie sprawia, że uśmiech znika z twarzy - przecież i z tego sklepu by zadzwonili do banku, nie czekaliby na mój powrót i odebranie zguby. Jest zatem nadziej, ale z każą minutą coraz mniejsza.

Na czym stanęło? Okazało się, że historia nie była długa, zawiła i fascynująca: wchodzę do sklepu, podchodzę do sprzedawcy, a ten się uśmiecha i przeprasza, że nie oddał mi karty po zakupach. Tłumaczy się zamieszaniem w sklepie, nawałem pracy itd. Ale ja do niego pretensji nie mam - jeśli ktoś zawinił, to ja. Wyszedłem ze sklepu bez ważnego elementu codziennego życia. Moje roztargnienie, mój kłopot. Zastanawiam się przy tym, czy obsługa sklepu czekałaby na mój powrót po zgubę dłużej niż dzień-dwa? Może i po tygodniu wierzyliby w to, że ktoś się w końcu zgłosi?

Pouczałem ludzi z gotówką, że ryzykują nosząc większą kasę w portfelu, potem sam naraziłem się na spore straty, bo zostawiłem na kilkadziesiąt godzin kartę w obcych rękach. I nie oskarżam tu obsługi sklepu, nie twierdzę, że karty użyli albo, że mogliby użyć - Boże broń. Mogłem mieć jednak pecha i trafić na mniej uczciwą ekipę, karta by się nie znalazła, a przy okazji wyparowałaby część kasy z konta. Zaledwie kilka dni temu pisałem o nowym rodzaju kart, który ma zwiększać bezpieczeństwo właścicieli plastikowych pieniędzy i nieoczekiwanie znalazłem się w sytuacji, gdy dodatkowe zabezpieczenia byłyby mile widziane. Tyle, że i one mogłyby nie pomóc w zmaganiach z samym sobą i brakiem uwagi. Jak już pisałem, doskonałych rozwiązań brak, a najsłabszym ogniwem zawsze będzie człowiek.

Krótko po tym zdarzeniu usłyszałem, że do sytuacji by nie doszło, gdyby karta wypadła z użycia i zastąpił ją telefon. Bo tego urządzenia się nie zapomni, ono jest już zrośniętę z ręką. Spostrzeżenie z jednej strony straszne, z drugiej chyba nie do końca prawdziwe i... nadal straszne. Nie chcę być przywiązany do komórki i nie wierzę w to, że smartfon będzie lekiem na całe zło. Stwierdziłem przy tym, że wpakowanie do telefonu całego swojego życia (środków płatniczych, dokumentów, kluczy, dostępu do przeróżnych haseł i kont), to sprawa fantastyczna i przerażająca zarazem. Gdybym stwierdził brak smartfona, pewnie uległbym panice - ktoś mógł zyskać dostęp do całego mojego życia.

Tak "uzbrojonego" smartfona będziemy pewnie strzec niczym oka w głowie, a firmy postarają się, by był on zabezpieczony, jak szwajcarski bank. Niestety, w obu przypadkach mam wątpliwości - wiele firm udowodniło już, że może się "pośliznąć, a nawet przewrócić na tym polu, jednocześnie nie ufałbym użytkownikom. W końcu zwycięży rutyna i roztargnienie, smartfon wyląduje gdzieś tak, jak wspomniana karta płatnicza. Pozostanie jedynie nerwowe drapanie się w głowę i pytanie, gdzie do tego doszło i jak bardzo mogę ucierpieć...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu