Firma Jolla wzbudza na rynku mieszane uczucia – jedni nie dają im żadnych szans i twierdzą, że cały projekt jest fanaberią grupki bezrobotnych, drudzy...
Firma Jolla wzbudza na rynku mieszane uczucia – jedni nie dają im żadnych szans i twierdzą, że cały projekt jest fanaberią grupki bezrobotnych, drudzy doceniają zapał i kibicują byłym pracownikom Nokii, ale jednocześnie wątpia w ostateczny sukces tego przedsięwzięcia. Jest też trzecia grupa – to miłośnicy MeeGo, którzy nie tylko kibicują, ale są nawet święcie przekonani, że starania Jolla zakończą się pełnym sukcesem. Tych ostatnich ucieszą zapewne doniesienia płynące z młodej firmy.
Plany i działania firmy Jolla były póki co rozpatrywane głównie w kategoriach ciekawostki i przerywnika wśród informacji płynących w sektora mobilnego. W tej branży tematami przewodnimi są dziś kondycja Nokii, szanse Microsoftu na wyrwanie części rynku z rąk Google i Apple oraz rosnąca potęga Samsunga. Być może teraz się to zmieni i pracownicy Jolla przestaną funkcjonować w świadomości wielu osób jedynie jako byli pracownicy Nokii, którzy nie chcą się pogodzić z decyzją fińskiej korporacji o sojuszu z Microsoftem i rozwiązaniem ich oddziału. A powodów ku temu możemy mieć przynajmniej kilka.
Zacznijmy od tego, iż w końcu poznaliśmy nazwę nowego systemu operacyjnego, tworzonego na bazie MeeGo: Sailfish. Przyznam szczerze, iż nazwa trochę dziwna, ale przy nazywaniu firmy tez popisano się fantazją (jolla to chyba szalupa). Sprzęt z nowym OS ma być pokazany w drugiej połowie listopada (21-22 XI) podczas konferencji w Helsinkach. Myślę, że miejsce nie było wybrane przypadkowo – zadaniem premiery jest m.in. utarcie nosa Nokii i udowodnienie firmie, iż na początku 2011 roku (a może pod koniec roku 2010) podjęła złą decyzję. Jolla chce zaprezentować przede wszystkim interfejs, który ma być czymś zupełnie nowym, a przy tym atrakcyjnym. Według zapewnień, zobaczymy platformę w pełni otwartą. Pracownicy Jolla zapewniają, że już teraz rozmawiają z przeróżnymi firmami i deweloperami, ale to dopiero początek dyskusji nad systemem, aplikacjami i ekosystemem.
Na razie nic nie wiadomo na temat smartfonów z platformą Jolla, ale raczej nie należy się spodziewać, że wypuści je młoda firma – ich celem jest póki co licencjonowanie swojego OS. Prawdopodobnie pod koniec bieżącego roku pojawią się wymagania techniczne urządzeń, a wiosną roku 2013 system miałby trafić do firm, które będą chciały go licencjonować. Kluczem do sukcesu mają być w tym przypadku niskie wymagania sprzętowe – Sailfish będzie ponoć płynnie działał nawet na tańszych modelach, co jest szczególnie ważne, gdy weźmiemy pod uwagę, że Jolla wiąże swoje nadzieje przede wszystkim z rynkiem chińskim.
Niedawno Jussi Hurmola (CEO Jolla) mówił o tym, iż pierwszy impuls dla rozwoju rynku smartfonów pochodził z Europy (Nokia-Symbian), drugi jest dziełem amerykańskim (Apple–iPhone oraz iOS), a teraz czas na Chiny. Fin wykoncypował to dość sprytnie, ponieważ już od jakiegoś czasu mówi się o tym, że Państwu Środka brakuje własnej platformy mobilnej. Mają już wielkich producentów sprzętu, ale w żadnym wypadku nie można mówić o ich pełnej niezależności – niedawna historia z Acerem i platformą Aliyun uzmysłowiła wszystkim, że karty w tej grze rozdaje Google. Można zatem wywnioskować, że Jolla i Chińczycy znajdą wspólny język. Pierwszym dowodem na to było podpisanie umowy z D-Phone. Teraz pojawiły się także doniesienia na temat wsparcia finansowego, jakie może otrzymać młody projekt.
Przedstawiciele Jolla mówią o budowaniu sojuszu mobilnego, którego siedzibą ma być Hongkong. Zajmie się on rozwojem platformy Sailfish, a budżet na dzień dzisiejszy wynosi ponoć 200 mln euro. Pieniądze pochodzą od producentów sprzętu, operatorów, dostawców microchipów oraz pośredników i deweloperów (większość udziałów pozostanie ponoć w rękach Jolla). Mówiąc krótko: od graczy z sektora mobilnego. Niestety, nie padły żadne konkretne nazwy firm, więc trudno mówić o realnych siłach sojuszu. Jednak wspomniana kwota robi już całkiem spore wrażenie. To oczywiście kropla w morzu potrzeb, jeśli Jolla myśli o konkurowaniu (póki co w Chinach) z Google i Apple. Od czegoś trzeba jednak zacząć, a 200 mln euro brzmi sensownie.
Bez wątpienia z oceną tego projektu musimy poczekać przynajmniej do dnia premiery systemu i pierwszego pakietu informacji na jego temat. Jeżeli Finowie (to oczywiście uogólnienie – podejrzewam, że oprócz Finów znajdziemy w firmie przedstawicieli innych nacji) faktycznie pokażą ciekawy produkt i zainteresują nim rynek, to mogą sobie bardzo poważnie pomóc. Później losy projektu mogą już leżeć nie tylko w ich rękach.
Źródła zdjęć: gomonews.com, thedivingblog.com, androidauthority.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu