W poszukiwaniu dodatkowych informacji na temat klientów, czyli nas wszystkich, firmy technologiczne są w stanie posunąć się coraz dalej, zrobić coraz ...
W poszukiwaniu dodatkowych informacji na temat klientów, czyli nas wszystkich, firmy technologiczne są w stanie posunąć się coraz dalej, zrobić coraz więcej. Dane to cenny towar i warto się postarać, by je zdobyć. Oczywiście wszystko rozwijane jest z myślą o użytkowniku, dla jego dobra, żeby żyło się lepiej. Miś, o którym za chwilę, najlepszym tego przykładem. Ale powtórzę myśl z tytułu: nie przyjmujcie takiego prezentu. Od nikogo.
Pisałem kiedyś o zabawce tworzonej przez firmę Mattel. Nie byle jakiej zabawce, sztandarowym produkcie legendarnego producenta, czyli Barbie:
Producent zabawki podjął współpracę z amerykańską firmą ToyTalk, efektem ma być zabawka rozmawiająca z dzieckiem. Nie będzie jednak odtwarzać wcześniej zaprogramowanych kwestii, powtarzać w kółko tych samych słów czy zdań. Produkt ma się opierać o technologię rozpoznawania głosu i przetwarzania danych w chmurze. Najpierw specjalny zespół przygotuje odpowiedzi na pytania często zadawane przez dzieci, potem, gdy produkt trafi już do użytku, analizowane będą dane pojawiające się w chmurze – firmy dowiedzą się, o co pytają dzieci i na tej podstawie będą rozbudowywać bazę odpowiedzi, których udzieli zabawka. Ostatecznie ma to być wygadany asystent głosowy umieszczony w „ciele” lalki.
Motyw nasłuchiwania wykosztują też inne firmy i wzbudzają tym sporo kontrowersji - wystarczy wspomnieć "tubę" Amazonu, która miałaby reagować na polecenia właściciela. Chodzi m.in. o robienie zakupów czy obsługę innych urządzeń. Problem polega na tym, że takie produkty zbierają bardzo dużo danych i korporacja może się wiele dowiedzieć na temat domowników. To na dobrą sprawę podsłuch. Dlaczego wracam do tematu? Ponieważ zachodnie media piszą o podobnym rozwiązaniu opatentowanym przez Google.
Także i w tym przypadku chodzi o zabawkę. Może przybrać formę misia czy lalki, ale nie jest to konieczne - po prostu w tej postaci będzie łatwiejsze do zaakceptowania przez dziecko. W zabawce miałyby się znaleźć kamery, mikrofon, głośniki, silniki. Będzie w stanie poruszać się, śledzić wydarzenia w domu, odpowiadać na pytania. Na pierwszy rzut oka świetny przyjaciel dla małego dziecka. Motyw niczym z filmu. Chociaż z drugiej strony, brzmi trochę jak scenariusz właściwy dla kina grozy. Największym problemem nie jest jednak strach przed "wybrykami" zabawki.
Wpuszczając do domu takiego misia czy taką lalkę, oddaje się producentowi sporą część swojej prywatności. Zabawa może i przyjemna, szczególnie dla dziecka, z pomocą misia można by kontrolować inne urządzenia, dom stałby się naprawdę inteligentny, ale to już za dużo. I nie wystarczą tu zapewnienia firm, które będą przekonywać, że rozwiązania są bezpieczne. Całkowitego bezpieczeństwa nikt nie może zapewnić, a gra toczy się o wysoką stawkę. Pocieszające jest to, że na razie mowa wyłącznie o patencie, możliwe, że Google nie zrealizuje tego planu. Przynajmniej nie w tej formie. Prędzej czy później zrobią to jednak inni. Zresztą, już to robią.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu