Technologia pozwala nam eksplorować kosmos i przekraczać granice poznania, ale mimo rozbuchanego ego ludzkości to żywioły tak naprawdę rządzą na Ziemi. Pożar Eaton zmusił Laboratorium Napędu Odrzutowego (tak, chodzi o Jet Propulsion Laboratory) – jedno z najważniejszych centrów NASA zajmujących się eksploracją kosmosu – do tymczasowego zamknięcia. Niestety nie wróży to nic dobrego dla aktualnie trwających projektów.
Laboratorium Napędu Odrzutowego położone jest u stóp gór San Gabriel w Kalifornii. To miejsce, gdzie powstają i zarządzane są najważniejsze misje NASA — przede wszystkim te związane z robotami. Tu powstały łaziki Perseverance i Curiosity, które przemierzają Marsa, a także sonda Europa Clipper – i jej misja opiewająca na 5 miliardów dolarów, mająca zbadać lodowy księżyc Jowisza. JPL jest finansowane przez rząd federalny USA, ale zarządza nim prestiżowy Kalifornijski Instytut Technologii.
Pożar Eaton, który wybuchł niedaleko Altadeny 7 stycznia, zmusił do ewakuacji setki pracowników JPL, z których wielu straciło swoje domy. Samo laboratorium nie ucierpiało, ale żywioł jest naprawdę blisko i właściwie nikt nie wie, jak dalej potoczy się ta sytuacja.
Obrona przed żywiołem
Żywioły to nie tylko zagrożenie samo w sobie – ich skutki mogą mieć długofalowe konsekwencje. Tymczasowe zamknięcie JPL oznacza opóźnienia w kluczowych projektach, ucierpią m.in. kontrola nad łazikami marsjańskimi czy rozwój technologii kosmicznych. Wystarczy spojrzeć na liczby, by zrozumieć skalę problemu: pożar strawił już ponad 400 hektarów, a ekstremalne warunki pogodowe napędzają kolejne ogniska w Kalifornii.
To nie jedyny problem, z jakim zmaga się JPL. W zeszłym roku laboratorium przeprowadziło dwie rundy zwolnień, redukując liczbę pracowników o 13%. Problemy budżetowe stawiają pod znakiem zapytania tempo realizacji przyszłych misji. A lepiej nie będzie: niedługo władzę przejmie Trump, a Musk — w roli jego nieoficjalnego doradcy — wskaże miejsca, w których warto dokonać optymalizacji budżetowych. NASA oraz projekty pokrewne, w tym JPL, obawiają się "nowej miotły".
Wszystko to uwypukla delikatną równowagę między postępem technologicznym a naszą zależnością od natury. Z jednej strony, pożary mogą powstrzymać najbardziej zaawansowane prace naukowe. Z drugiej strony, innowacje rozwijane przez JPL mogą w przyszłości pomóc w lepszym monitorowaniu takich zagrożeń na Ziemi. Najpewniej, gdyby nie projekty NASA i JPL, pożary byłoby trudniej kontrolować — choć i tak jest to obecnie niemożebnie trudne.
Nawet najbardziej zaawansowana technologia nie ochroni nas przed siłami natury. Warto przy tej okazji docenić pracę ludzi, którzy prowadzą badania kosmosu, a także pamiętać o tym, że nasza cywilizacja tak naprawdę jest bardzo krucha i wystarczy kaprys natury, by to wszystko zniszczyć. Niestety, takie są przykre realia. Oby wszystko dobrze się skończyło, pożar szybko się zakończył, a wszyscy poszkodowani otrzymali odpowiednią pomoc.
Obrazy: NASA/JPL
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu