Czas na podsumowanie Waszych komentarzy pod wczorajszym artykułem "Dead Man… Liking? Czy Facebook sprzedaje nasze „lajki” bez naszej zgody? To musiało...
Jedno jest pewne - "Lubię to!" i inne mechanizmy na Facebooku to jeden wielki bałagan
Czas na podsumowanie Waszych komentarzy pod wczorajszym artykułem "Dead Man… Liking? Czy Facebook sprzedaje nasze „lajki” bez naszej zgody? To musiało się kiedyś wydać". Jak się okazuje nie brakuje wielu przykładów również z polskiego Facebooka, że z lajkami i rozmaitymi rekomendacjami "zrób to i to, Twój znajomy XY już z tego korzysta" jest coś fundamentalnie nie tak, do tego stopnia, że tego rodzaju deklaracje przestają być wiarygodne, do momentu potwierdzenia ich w rozmowie z konkretnymi osobami. Taka sytuacja z pewnością nie sprzyja Facebookowi w budowaniu swojego wizerunku i wizerunku marek na nim się reklamujących.
Bałagan w lajkach
Zakładam, że większość niefortunnych lajków pochodzi z rozmaitych pomyłek, przypadkowych kliknięć, niewylogowania się z Facebooka, od aplikacji, które mają za dużo uprawnień, czy wreszcie od rozmaitych szkodliwych działań na Facebooku polegających na kradnięciu kliknięć tzw. "clickjacking". Była swojego czasu epidemia tego ostatniego przypadku - pojawiał się kontrowersyjny temat i nagle lądował na tablicy wszystkich naszych kontaktów, okazywało się, że wystarczyło kliknąć w linka i kliknąć gdziekolwiek na stronie, aby udostępnić wpis na swojej tablicy. Dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby spora ilość niechcianej aktywności była generowana omyłkowo, lub przez osoby trzecie, nie przez samego Facebooka. Są jednak przypadki, które wydają się wykluczać takie możliwości. eN napisał tak:
Mam kilkanaście kont założonych w 2009 na FB połączonych ze sobą znajomością (żadna inna aktywność nie była na nich nigdy wykonywana, zero aplikacji). ( Konta są kompletnie nieużywane od 3 lat, żadnych lajków nie mają, są natomiast wpisy na tablicach, pochodzące właśnie od tych nieużywanych kont czylli Dead Man… Writing :D
Z resztą, nawet jeżeli wiele niechcianych laków pochodzi z "clickjackingu", zakładam, że nie z konkursów polegających na "polub nasz profil i wygraj tablet, o których część osób mogła zapomnieć, to zastanawiające jest, że efektem tego przejmowania kliknięć, jest polubienie znanych i dość popularnych marek, chociaż może niekoniecznie popularnych w socialmedia, np. Biedronki, ktos napisał:
mialem podobna sytuacje siebie. Mianowicie sporo znajomych ma zlajkowana Biedronke (czesc mieszka za granica i prowadza dostatnie zycie, wiec watpie aby Biedronka byla ich ulubionym sklepem) - byc moze niektorzy faktycznie ja lubia, nie wnikam.
Lecz zdziwilem sie gdy zobaczylem ze nawet moja dziewczyna ma ja zlajkowana i pojawia sie w reklamach sponsorowanych. Z ciekawosci spytalem czy zlajkowala ich fanpage i smiala sie ze nigdy w zyciu nie kliknelaby u nich w "like" bo to "obciach".
Bez dodatkowych informacji nie chcę wyciągać daleko idących wniosków, ale być może część firm oferujących kampanie w SM swoje wyniki osiąga w nie do końca uczciwy sposób. Warto o tym pamiętać, bo jeżeli ludzie zorientują się, że polubili coś, czego nie chcieli, może to mieć odwrotny do zamierzonego skutek.
Być może część aplikacji czy naszej aktywności z przeszłości nie da się tak naprawdę usunąć, mimo, że znikają z naszych ustawień, ewentualnie mamy tu identyczny przypadek z pierwszym cytatem, Patro napisał:
Jakiś rok temu wyczyściłem swoje konto całkowicie ze wszystkich wcześniej klikniętych lajków i opublikowanych treści. Od tego czasu loguję się na fb i konsumuję - tylko konsumuję tj. nie lajkuje, nie publikuję, nie dodaje znajomych, nie korzystam z aplikacji, które synchronizują się z fb. Mimo wszystko, co jakiś czas na moim wallu lądują MOJE ostatnie lajki jakiś debilnych aplikacji - najwyraźniej wg fb też już jestem dead man. "dzięki fb - fuck you fb"
Używaj tego co Twoi znajomi tylko, że oni nic o tym nie wiedzą
Zostawmy na chwilę lajki, które od początku były celem różnych ataków. Przejdźmy do polecania funkcji Facebooka przez samego Facebooka, coś do czego nie mają dostępu osoby trzecie. Co jakiś czas Facebook zachęca nas do skorzystania z różnych wbudowanych funkcji. Aby nas przekonać, informuje nas, że inni nasi znajomi już tych funkcji korzystają. Problem w tym, że czasami okazuje się, że jednak wymienieni znajomi nie korzystają z tych funkcji.
szam napisał:
Ostatnio odpalając facebooka dostałem propozycję włączenia udostępniania zdjęć z komórki, z informacją, że kilku znajomych, w tym moja dziewczyna, już to zrobili. Ona twierdzi, że nigdzie nie klikała, zresztą nie ma smartfona, a z FB korzysta okazjonalnie i tylko przez przeglądarkę na netbooku, więc chyba nawet technicznie nie jest możliwe włączenie tej funkcji dla niej.
RIPu napisał:
Ja osobiscie spotkalem sie z takim przypadkiem: FB namawial do skorzystania z aplikacji mobilnej, czy czatu na androida. Nic w tym dziwnego, tyle ze jako jeden z moich znajomych, ktory rzekomo tego uzywa nigdy nie mial smartfona, a posiada Nokie starego typu z dzwonkami polifonicznymi. Ciekawe.
Takich przypadków było więcej. W tym wypadku trudno usprawiedliwić to działaniem przypadku czy aplikacji, komunikaty pochodzą prosto od Facebooka. Mogą być tylko efektem pomyłki lub błędu w kodzie służącemu polecaniu aplikacji powiązanych ze znajomymi, lub celowym działaniem. Aby stwierdzić, że nie jest to błąd, lecz umyślne wprowadzanie w błąd musiałbym mieć albo wgląd w kod tej funkcji Facebooka, albo potwierdzenie pracownika, a ani jednego ani drugiego oczywiście nie mam, dlatego nie będę wyciągał zbyt daleko idących wniosków, ale błąd leży niewątpliwie po stronie Facebooka i nie da się go usprawiedliwić działaniami z zewnątrz. W najlepszym przypadku jest to efekt bałaganu i nieweryfikowania działania własnego produktu.
Na deser problem z płatnymi kampaniami i fałszywymi kontami
Pozostał ostatni problem - dziwne efekty płatnych kampanii, skutkujące polubieniem przez profile, które nie były aktywne od roku, do momentu zareagowania na naszą płatną kampanię. Jest to najprawdopodobniej efekt wielu fałszywych kont, które zostały założone w celu polubienia i wybicia Fanpage konkretnej marki. Aby Facebook ich nie usunął muszą one wykazywać jakąkolwiek aktywność, więc posiadają automatyczne skrypty, które co jakiś czas polubią strony pojawiające się np. w reklamach wyświetlanych z prawej strony. Tym razem nie jest to wina Facebooka, bardziej jego problem. Jeśli chce aby firmy wykupywały kampanie reklamowe na Facebooku, musi ograniczyć ilość fejkowych profili, które poddają pod wątpliwość sensowność płacenia za bezwartościowe lajki i aktywności z fałszywych kont.
Podsumowując
Bardzo zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości okazało się, że część niechcianych lajków i promowanie funkcji Facebooka przez wprowadzanie w błąd, że nasi znajomi też z tego korzystają, chociaż tego nie robią, było celowym, umyślnym działaniem Facebooka. Czemu bym się zdziwił? Bo posiadanie setek milionów użytkowników przy jednoczesnym braku umiejętności i pomysłu na przekucie tego na uczciwą możliwość generowania zysków byłoby skrajną niekompetencją ze strony Facebooka. Nie brakuje przecież portali internetowych z nieporównywalnie mniejszą bazą użytkowników, które generują nie małe zyski i robią to całkowicie uczciwie. Konieczność wykorzystywania podstępów przez Facebooka byłaby dla mnie ogromnym zaskoczeniem i prawdę mówiąc nie chce mi się w nią wierzyć.
Z drugiej strony, na Facebooku panuje niewątpliwie spory bałagan, spowodowany zarówno przez osoby z zewnątrz, umieszczające szkodliwe aplikacje i przejmujące kliknięcia oraz zakładające fałszywe konta, jak i od wewnątrz, w działaniu mechanizmów Facebooka. Trzeba zadawać sobie z tego sprawę. Tym większym idiotyzmem jest dla mnie nowy trend polegający na sprawdzaniu przyszłych pracowników przez pracodawców właśnie korzystając z profilu społecznościowego. W ogóle traktowanie takiego profilu zbyt serio, oprócz skrajnych przypadków, gdy ktoś sam sobie szkodzi, jest głupotą. Skoro ciężko mieć nad takim profilem pełną kontrolę, wyciąganie na jego podstawie daleko idących wniosków jest po prostu nieodpowiedzialne. Warto o tym pamiętać. Czytając o tych wszystkich dziwnych sytuacjach, nawet bez wnikania z czyjej winy miały miejsce, sam nabrałem znacznie większego dystansu do najpopularniejszego portalu społecznościowego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu