Drogi szybkiego ruchu mają to do siebie, że zazwyczaj poruszamy się po nich... z wysokimi prędkościami (ależ to odkrywcze!). Niestety, z moich własnych obserwacji, a także z policyjnych statystyk wynika, że kierowcy nie znajdują odpowiedniej korelacji między zawrotną szybkością, a bezpiecznym odstępem od następnego w peletonie pojazdu, co może skończyć się tragicznym w skutkach wypadkiem.
Tak po prawdzie, to brak odpowiedniego odstępu od poprzedzającego pojazdu nie jest domeną jedynie dróg szybkiego ruchu. Właściwie na każdej drodze można spotkać kierowców, którzy prawo jazdy uzyskali najprawdopodobniej w Need for Speed, gdzie "jazda na zderzaku" może i jest fajna, ale w rzeczywistych warunkach nie ma dla niej żadnego uzasadnienia. O tym jednak za chwilę, przejdźmy do tego, co na najbliższe lata szykuje dla nas legislator.
Jak ustalił portal brd24.pl, Krajowa Rada BRD planuje wprowadzenie do ustawy Prawo o Ruchu Drogowym zapisów, które nakładałyby obowiązek na kierowców zachowania bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu w ruchu autostradowym. Program realizacyjny, w którym znalazła się propozycja dotyczy lat 2018 - 2019 i odpowiednie propozycje legislacyjne zostaną przedstawione dopiero w 2019 roku. To sporo czasu, niemniej świetnie, że ten problem został zauważony - choć według mnie szykowane rozwiązanie nie wyczerpuje go w pełni.
Jak dalej wskazuje źródło, raport KGP za ubiegły rok wskazuje na to, iż dwie główne przyczyny wypadków na autostradach to nadmierna prędkość oraz wspomniane niezachowywanie bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. Z tego powodu w 2017 r. doszło do 112 wypadków, w których zginęło 11 osób i odnotowano aż 184 rannych.
Wczoraj mogłem przekonać się czym skutkuje niezachowanie bezpiecznej odległości
Temat artykułu świetnie zbiega się z tym, co zdarzyło się wczoraj na trasie Radom - Warszawa (DK7), prawdopodobnie przed sygnalizacją świetlną zderzyły się ze sobą trzy samochody: Saab 93, Volskwagen Passat i jeszcze jeden kompakt. Uszkodzenia pojazdów jasno wskazywały na to, iż najpierw kompakt wjechał w tył Passata, a następnie kierowca Saaba nie zdążył odpowiednie zareagować na niebezpieczną sytuację na drodze i "przyłożył" kompaktowi z tyłu. Na tym odcinku niezwykle często jest spory ruch, a ponadto kierowcy pozwalają sobie, mimo stosownych ograniczeń mocniej nacisnąć pedał gazu. Tłok, wysokie prędkości powodują, że zapomina się o potrzebnych bezpiecznym odstępie, którego najprawdopodobniej tutaj zabrakło.
Nie jest to co prawda sytuacja z drogi szybkiego ruchu (zdarzenie miało miejsce już za drogą ekspresową), niemniej doskonale unaocznia to, o czym zdążyli wreszcie pomyśleć urzędnicy. Kierowcy mają brzydki zwyczaj jazdy na zderzaku, czego nie powinno się robić nie tylko ze względu na bezpieczeństwo:
- Jazda na zderzaku utrudnia wyprzedzanie. Dojeżdżając bardzo blisko do poprzedzającego samochodu musimy co chwila "wychylać się", by sprawdzić sytuację przed nami. Dużo lepszym pomysłem jest utrzymanie bezpiecznego odstępu, po upewnieniu się o bezpieczeństwie manewru wyprzedzania należy: włączyć kierunkowskaz (z odpowiednim wyprzedzeniem!), upewnić się o "czystej sytuacji" z tyłu i miarowo, zbliżając się do wyprzedzanego auta wychylać się na lewy pas. To zapewni nam odpowiednią widoczność przez cały okres trwania manewru.
- Jazda na zderzaku w nocy jest nie tylko szalenie niebezpieczna, ale i irytująca. Nie stanowi ona problemu w kontekście lusterka wstecznego, które bardzo często wyposażone jest w powłokę, która adaptuje jasność odbitego światła zgodnie z porą dnia. Inaczej jest z lusterkami bocznymi. Dojeżdżając bardzo blisko do poprzedzającego samochodu oślepiamy jego kierowcę, nawet wtedy, kiedy ustawienie świateł jest odpowiednie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu