Polska

Jak Paweł złodzieja taksówkarza przyłapał

Grzegorz Marczak
Jak Paweł złodzieja taksówkarza przyłapał

Poniższy materiał to tekst Pawła Fornalskiego szefa IAI, zamieści tę historię na Facebooku a ja poprosiłem go o zgodę na pokazanie tej historii równie czytelnikom Antyweb. Poniższy tekst to zapis przygód Pawła z warszawskim taksówkarzem. Publikuję go dlatego aby pokazać jak w takich sytuacjach można sobie poradzić. Warto też przeczytać wnioski bo nie jest to tekst przeciwko taksówkarzom tylko przeciwko złodziejom.

Postanowiłem podzielić się historią jaka spotkała mnie wczoraj, nie po to aby po raz kolejny udowadniać kto jest lepszy, kierowcy Ubera czy taksówkarze. Ale po to, aby zwyczajnie napiętnować oszustów i pokazać metodę jak się przed tym bronić. Nadmienię, że na ostatnich 30 przejazdów w Warszawie taksówkami był to 1 przypadek, więc na wstępie proszę o nie generalizowanie.

Historia działa się wczoraj, w deszczowy poranek w Warszawie. Wsiadam do taksówki Sawa Taxi spod terminala przylotów. Wskazuje mi ją licencjonowany pracownik, rzucam odruchowo okiem na cennik (2,40zł/km + 8zł na start), wszystko się zgadza. Jechałem do centrum (adres utajniony) gdzie od lotniska było wg Google Maps 8,7km. W tym miejscu dodam, że moje pobyty służbowe dokładnie planuję, ustalając spotkania, tak aby nie stracić pół dnia na jeżdżenie a wsiadając do taksówki sprawdzam w Google Maps ile minut przy obecnych korkach zajmie mi droga. Ponieważ mój lot się opóźnił, sprawdziłem to tym razem tym bardziej.

Jadę z taksówkarzem i mniej więcej 2km od celu jego taksometr pokazuje 36zł. A ponieważ liczenie opłaty za taksówkę nie jest tak skomplikowane liczę 7*2,40zł + 8zł = 24,80zł. Liczę ponownie, sprawdzam. Dociera do mnie, że biorę udział w wałku.

Pytam więc taksówkarza: "Jak to się dzieje, że Pana taksometr pokazuje 36zł skoro z moich wyliczeń powinien 24,80zł". Taksówkarz robi się czerwony na uszach i wypala "Ojej, chyba faktycznie się zepsuł. Pod ten adres nie powinno wyjść więcej niż 30zł, więc nie rozumiem tego.". Dojechaliśmy na miejsce, pokazywał 39zł. A więc ostatnie 2km były już naliczone normalnie. W tym momencie już byłem pewien, że chciał mnie okraść, bo zanim mu zwróciłem uwagę musiał nabić tzw. "klikaczem" dodatkowe kilometry. Pytam się więc jak to możliwe, że urządzenie fiskalne (drukujące paragony fiskalne) wariuje, skoro wiem jak jest podłączone i nie ma opcji, aby źle wskazywało opłatę, chyba że jego saochód źle pokazuje przejechany dystans. Ale skoro tak, to czemu ostatnie niecałe 2km policzył poprawnie? Pan już widzę jest blady i mówi, że mogę mu zapłacić 30zł, tyle co powinno być i on to dzisiaj naprawi. Mówię, że OK, proszę też o paragon.

Pan odpowiada "Skoro Pan płaci mniej, to nie mogę dać paragonu, mogę wypisać ręcznie rachunek". Ponieważ jak mówiłem, byłem spóźniony zgadzam się. Ale wysiadając dodaję "Pana numer boczny to 79. Zapisuję go i zadzwonię do Pana korporacji, aby dopilnowali żeby na pewno Pan tę usterkę naprawił.

Idę do biurowca, przechodzę przez recepcję i staję już za bramkami. Nagle ktoś mnie łapie za rękaw i lamentuje "Ja Pana bardzo proszę. Niech Pan nie dzwoni do mojej firmy. Będę miał kłopoty." Ja mu na to "Oszukuje Pan ludzi, tak nie można. To kradzież, jak każda inna.". On na to, że to tylko dzisiaj tak głupio wyszło, że on tak nie robi innym. Odpowiadam, że ja to zgłoszę a jego firma zdecyduje co z tym zrobić. że jeżeli to jego pierwszy taki numer to może pozwolą mu dalej jeździć, ale będą mieli na niego oko.

W tym momencie rozpoczyna się scena. Biurowiec klasy A, facet lamentuje ze łzami w oczach i lamentuje "Ja Pana błagam; ja mam dzieci, żonę" itp. Odpowiadam mu, że "Okrada Pan ludzi. Tak nie wolno. Lamentuje Pan, bo Pana złapałem na gorącym uczynku i wiem jak sprawdzić paragon. Ale moja żona czy dziecko, by nie wiedziało i by je Pan okradł. To jest kradzież i niech się Pan cieszy, że nie dzwonię od razu na policję. Pana szczęście, że nie mam na to czasu.". Sprawa została zgłoszona na ten moment do Sawa Taxi i czekam na ich oficjalną odpowiedź, po której zdecyduję czy zawiadomić policję o sprawie.

Wnioski

Na 30 przejazdów w Warszawie, tylko ten 1 taksówkarz próbował mnie okraść. Tego dnia, jechałem jeszcze 3 razy taxi i żaden rachunek nie różnił się do tego co powinno wyjść. Wszyscy 4 taksówkarze byli mili, nawet ten oszust. To nie jest kwestia Ubera czy korporacji taksówkowych. To kwestia tego, że wszędzie są złodzieje. Warto więc nie tylko gadać i lamentować, ale zrozumieć skąd biorą się różne opłaty.

Rachunek za taxi musi wynosić:

Ilość kilometrów z Google Maps * Stawka za km + Opłata początkowa

Nie ma prawa wyjść inaczej. Jeżeli tego nie będziecie sprawdzali, to tak samo oszuka Was każdy inny złodziej, chętny na dorobienie na boku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu