Biznes

IT pompuje miliony dolarów w politykę - więcej niż branże motoryzacyjna, farmaceutyczna czy bankowa

Maciej Sikorski
IT pompuje miliony dolarów w politykę - więcej niż branże motoryzacyjna, farmaceutyczna czy bankowa
Reklama

Dolina Krzemowa jako miejsce, w którym luźno ubrani, weseli ludzie tworzą nowe technologie, by zmieniać świat? Niektórzy tak to widzą. Wydaje się nawe...

Dolina Krzemowa jako miejsce, w którym luźno ubrani, weseli ludzie tworzą nowe technologie, by zmieniać świat? Niektórzy tak to widzą. Wydaje się nawet, że przeciętną rolę odgrywają tam pieniądze, bardziej liczy się zabawa, chęć rozwoju, wykonania skoku cywilizacyjnego. Pewnie coś z tego obrazu jest prawdą. Ale należy też mieć na uwadze, że to wielki biznes, który chce mieć wpływ na polityków, by chronić swoje interesy.

Reklama

Parę dni temu pisałem o skoku kapitalizacji Google, potężnym skoku, bo wynoszącym kilkadziesiąt miliardów dolarów. Wywołało go kilka czynników: dobre wyniki, zapewnienia, że firma radzi sobie w mobile i wideo, zapowiedź dzielenia się zarabianymi miliardami z akcjonariuszami oraz cięcia wydatków. Wspominałem już, że tym ruchem korporacja zadowoliła inwestorów, chociaż panowie Brin i Page wcześniej próbowali funkcjonować niejako obok rynku, prowadzić korporację wedle swojego planu. Wygląda na to, że pójdą na lekki kompromis. Rynek miał wpływ na Google, widać, że biznes funkcjonuje w szerszym ekosystemie.


To samo dotyczy też innych firm z Doliny Krzemowej, nie działają tylko dla siebie, nie są w pełni niezależne, nie pracują dla zabawy. Widać to także, gdy spojrzy się na finansowanie polityków w USA. Okazuje się, że branża IT pompuje w politykę grube miliony dolarów, w ostatnim ćwierćwieczu na kampanie wyborcze wydała ponad 300 mln dolarów. Pod tym względem ustąpiła tylko dwóm sektorom: energetycznemu i ubezpieczeniowemu. W tyle zostawiła jednak biznesy, które bardziej kojarzą się ze wspieraniem partii, lobbowaniem - wystarczy wspomnieć o branżach farmaceutycznej czy motoryzacyjnej. Mniej dały banki, Hollywood, a nawet zbrojeniówka.

Świat IT posiada pieniądze, coraz więcej pieniędzy i chce być słyszany w Waszyngtonie, broni tam swoich interesów. W różnych kwestiach: piractwa, konkurencji z firmami zagranicznymi (krajowymi też), kontroli Internetu, przepływu danych. Kilka lat temu IT udało się obronić przed atakiem branży rozrywkowej (film, muzyka), która chciała walczyć z piractwem wyrządzając szkody firmom technologicznym - stało się to możliwe m.in. dzięki "plecom" w strukturach władzy. Kto wie, może za jakiś czas wejdą na wojenną ścieżkę z branżą motoryzacyjną albo energetyczną i wówczas też przyda się wsparcie.


Świeżym przykładem Uber i ekonomia współdzielenia - pisałem niedawno, że ten temat pojawi się w kampanii wyborczej, różne grupy interesów będą wspierać polityków w ich walce o władzę, ale potem wystawią rachunki. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że IT nie jest ponad tym wszystkim, Dolina Krzemowa angażuje się w politykę, następuje tu nawet przepływ kadr. Pisałem kiedyś o wyliczaniu wizyt, jakie w Białym Domu złożyli przedstawiciele Google - firma często tam gościła. Mało prawdopodobne, by to miało się zmienić.


Reklama

Sprawa dotyczy USA, nam może się wydawać odległa, ale trzeba pamiętać, że to w Dolinie Krzemowej bije serce technologicznego świata, w którym wszyscy funkcjonujemy. Zmiany, do jakich będzie dochodzić i nas obejmą swym zasięgiem. Jednocześnie warto zaznaczyć, że w Polsce trwa dyskusja dotycząca systemu finansowania partii politycznych - gdybyśmy poszli drogą Amerykanów, to i u nas firmy technologiczne mogłyby otwierać szeroko portfele przed wyborami.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama