Felietony

Użytkownicy ipla.tv już nie będą narzekać na jakość transmisji Euro 2016: serwis ma plan i myśli o rekompensacie [AntySens]

Maciej Sikorski
Użytkownicy ipla.tv już nie będą narzekać na jakość transmisji Euro 2016: serwis ma plan i myśli o rekompensacie [AntySens]
Reklama

Wiele złego ostatnio powiedziano i napisano o serwisie ipla.tv. Klienci narzekają na jakość transmisji Euro 2016 w rodzimym VOD, niektórzy domagali się zwrotu pieniędzy. Pracownicy operatora pewnie byli trochę zaskoczeni, nie spodziewali się tego, że ktoś będzie zwracał uwagi na piksele, krótkie przerwy w nadawaniu czy brak reakcji z ich strony: przecież do tego powinien być przyzwyczajony użytkownik internetów nad Wisłą - to nie Ameryka z jakimiś tam Netfliksami. Ostatecznie jednak firma postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom odbiorców, Euro w wykonaniu ipli ma wyglądać inaczej.

Początkowo przedstawiciele serwisu i Cyfrowego Polsatu unikali tematu, na pytania mediów i prośby o komentarz odpowiadali dość lakonicznie, o czym już pisaliśmy. Ale wykorzystaliśmy swoje kanały i dotarliśmy do ustaleń, jakie zapadły podczas tajnej narady w piwnicach słonecznego imperium (do dzisiaj można tam wchodzić wyłącznie po okazaniu paszportu Polsatu dostarczanych w połowie lat 90. XX wieku do polskich domów. Jeżeli ktoś ten dokument zachował, dzisiaj może poznawać zakamarki i tajemnice wielkiej firmy. Chodzą słuchy, że podczas spotkań serwowane są nawet darmowe frytki...) Do rzeczy: co ustalono w sprawie ipli?

Reklama

Pierwszy scenariusz zakłada, że streaming zamieni się w slajdowisko. Co serwis zrobi w takim przypadku? Urozmaici ów pokaz zdjęć. Mają się pojawiać m.in. nieznane dotąd fotki z życia prywatnego naszej kadry (bez względu na to, jakie drużyny będą brały udział w meczu), wspomnienia z lat tryumfów polskiej piłki (a nuż ktoś nie zna spotkania z Wembley z 1973 roku i chętnie zobaczy fryzury polskich orłów), będą też przebitki prezentujące rozwój Polsatu w ostatnich dwóch dekadach, i zdjęcia z Sochaczewa. Dlaczego z Sochaczewa? Tego nie udało się nam ustalić. Ważne jest to, że zebrano materiały na kilkadziesiąt minut spotkania, jeśli dobrze pójdzie, resztę wypełnią slajdy z francuskich stadionów.

Drugi scenariusz przewiduje totalne załamanie transmisji, bardzo poważne problemy techniczne, których nie uratuje nawet slajdowisko. Ale i na to jest lekarstwo. Rozważane jest zatrudnienie Tomasza Zimocha i uruchomienie kanału wyłącznie z przekazem audio. Pomysł jest następujący: Zimoch ogląda mecz w niemieckiej telewizji i komentuje go użytkwonikom ipli zebranym wokół komputera, smart TV czy iPada. Jeżeli ludzie zaczną "przyklejać" uszy do odbiorników jak za dawnych lat, to zbliżą się do siebie - dosłownie i w przenośni. Firma ma nadzieję, że to poprawi relacje międzyludzkie, zakończy waśnie rodzinne czy sąsiedzkie i będzie wspominane przez dekady.

Gdyby nie udało się zaangażować redaktora Zimocha, rozważane jest skorzystanie z usług jakiegoś jutubera. Przy czym nie musi on komentować euro - równie dobrze może skupić się na letspleju z FIFY, którą właśnie otrzymał w darach losu. Starsi odbiorcy, mniej zaznajomieni z tą subkulturą, będą na tyle zdezorientowani, że nie powinni protestować i rzucać obelgami na profilu facebookowym serwisu, a młodsi mogą być nawet bardziej zadowoleni. Tylko czy uda się trafić z odpowiednim jutuberem? Uda się - firma rozważa zaproszenie do współpracy nawet 2-3 przedstawicieli gatunku z półki niższej-średniej. Ktoś musi ich znać...

Jest też trzecia opcja: wszystko zadziała bez zarzutu i klienci przestaną się skarżyć. Ten scenariusz najbardziej przeraża serwis VOD: jeżeli teraz nie będzie slajdowiska, ciągłego buforowania, zerwanych połączeń i pikselozy, jeżeli przekaz będzie dobry (a już nie daj Boże idealny), to klienci mogą się przyzwyczaić. Poczują smak zachodnich usług i co wtedy? Na samą myśl o takim rozwoju wypadków pracownikom i decydentom robi się gorąco. Jednemu z nich przyśniło się to kilka dni temu, człowiek bierze już udział w specjalnej terapii w Bieszczadach. Atmosfera w pracy jest napięta.

Warto dodać, że nasze źródło donosi o rekompensacie, jaką ipla przygotowała dla niezadowolonych klientów, zwłaszcza tych, którzy domagają się zwrotu pieniędzy. Kasy nie będzie, ale serwis zaoferuje im 3-dniowy dostęp do megahitów, za które w normalnych warunkach musieliby zapłacić krocie: Dzień niepodległości, Gliniarz z Beverly Hills, Książę w Nowym Jorku, I kto to mówi (cała trylogia!) oraz (werble) Kevin sam w domu! Te wszystkie filmy będzie można oglądać przez trzy dni (nie mylić z dobami - dostęp będzie od 8.00 do 16.00). Mają gest, słowa o filantropie nie były przesadzone...

Niniejszy wpis ma charakter satyryczny, a informacje w nim zawarte nie są prawdziwe. Oznaczyliśmy to w tytule [AntySens], podobnie zamierzamy robić w przyszłości.

PS TVP podczas meczu Polska-Niemcy zaserwuje na kanale drugim Krzyżaków. I to już nie są żarty...;)

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama