Jeśli wydaje się Wam, że adresy stron internetowych operują tylko na polu alfabetu łacińskiego, to jesteście w błędzie. Od kilku lat można bowiem reje...
Jeśli wydaje się Wam, że adresy stron internetowych operują tylko na polu alfabetu łacińskiego, to jesteście w błędzie. Od kilku lat można bowiem rejestrować adresy z polskimi ogonkami, a od niedawna nawet tak egzotyczne domeny jak .شبكة , .游戏, .онлайн, .сайт. Po co nam takie krzaczki w sieci?
Przede wszystkim wprowadzenie 4 nowych domen najwyższego poziomu – gTLD, to część większego planu. Realizuje go organizacja ICANN, pilnująca, aby Internet trzymał fason i nie stał się „adresowym burdelem”. Chodzi w nim o to, aby rozszerzyć obecnie dostępną pulę 22 domen, takich jak .com czy .net, do liczby 1400, wśród których znajdowały się będą nawet tak dla nas egzotyczne, jak te podane na wstępie.
Pierwsza z nich pochodzi z języka arabskiego i oznacza „sieć”, druga z chińskiego (podejrzewam, że ICANN chodziło mandaryński, a to co mają na swojej stronie, to zwykłe przeoczenie) i oznacza „grę”, a trzecia i czwarta to grażdanka, oznaczająca odpowiednio „online” i „stronę”.
Teraz mamy jeszcze 30-dniowy okres ochronny przeznaczony dla właścicieli znaków towarowych, ale po miesiącu wszystkimi nowymi domenami będzie można do woli handlować, jak to ma miejsce w przypadku starej „22”.
My, Etnocentryczni
Kiedy pierwszy raz o tym usłyszałem, to pomyślałem sobie, że dla nas – Polaków, nie ma to praktycznie żadnego znaczenia, bo ja np. na chińskie strony z racji braku znajomości ichniejszego języka wchodzę tylko incydentalnie. Potem jednak zauważyłem, że wpłynąć to może na fragmentację Internetu, który teraz przy zapisie adresu strony „arabskim szlaczkami” zamknie się tylko w konkretnym, bliskowschodnim rejonie.
Trzeba jednak zauważyć, że jeśli jakiś Arab ma ochotę na rozwijanie swojej działalności tylko we własnym kraju, to nowe domeny bardzo mu pomogą, choć wtedy jeśli będzie chciał podjąć ekspansję na rynki zewnętrzne to może się pojawić problem. Oczywiście można kliknąć w link, ale wpisywanie „z palca” jest już trudniejsze. Zwłaszcza kiedy nie mamy na klawiaturze odpowiednich znaczków. Można wtedy skorzystać z klawiatury ekranowej, czy kodu ASCII, ale nie są to intuicyjne rozwiązania.
Chcąc jak najbardziej obiektywnie ocenić ten krok ICAAN musimy porzucić etnocentryzm, każący nam uważać, że wszyscy ludzie znają alfabet łaciński. Na tak potężnym rynku jak chiński nie stanowi on przecież większości. Myślę, że w przyszłości takich „dziwnych” nazw będzie powstawało coraz więcej w miarę jak stare, łacińskie potęgi będą kryły się w cieniu nowych światowych lokomotyw.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu