Felietony

Indie Game: The Movie - najlepszy film dokumentalny jaki widziałem od dawna, polecam!

Jan Rybczyński
Indie Game: The Movie - najlepszy film dokumentalny jaki widziałem od dawna, polecam!
10

Nie jest łatwo zrobić film dokumentalny o niszowej subkulturze. Nawet w obrębie wszystkich graczy, ci którzy grają głównie w gry Indie, czyli gry offowe, są już pewną specyficzną mniejszością. Ci natomiast którzy te gry tworzą to już naprawdę bardzo wąska i wyselekcjonowana grupa osób. Moim zdaniem...

Nie jest łatwo zrobić film dokumentalny o niszowej subkulturze. Nawet w obrębie wszystkich graczy, ci którzy grają głównie w gry Indie, czyli gry offowe, są już pewną specyficzną mniejszością. Ci natomiast którzy te gry tworzą to już naprawdę bardzo wąska i wyselekcjonowana grupa osób. Moim zdaniem twórcy filmu spisali się świetnie. Mimo dość hermetycznego tematu film oglądałem jak emocjonujący thriller, żonie również się bardzo podobał. Tym większe gratulacje dla twórców: Lisanne Pajot i James Swirsky, którzy większość pracy zrobili tylko we dwoje. Indie Game: The Movie to jedne z lepszych filmów jaki widziałem ostatnimi czasy.

Dzięki Indie Game: The Movie zupełnie inaczej spojrzałem na gry, które posiadam od dawna, czy to zakupione za pomocą platformy cyfrowej dystrybucji Steam, czy dzięki Humble Indie Bundle. To co dla mnie do tej pory było odskocznią, rozrywką za parę dolarów, lub za "zapłać ile chcesz" w przypadku HIB, dla twórców jest często dziełem dotychczasowego życia. Projektem, który przez dwa do czterech lat wypełniał każdą chwile ich życia.

Warto w tym momencie wyjaśnić, że tworzenie gry Indie całkowicie różni się od wysokobudżetowych produkcji. W przypadku tych drugich mówimy o zespole kilkudziesięciu ludzi, podzielonych na grupy zajmujące się wyspecjalizowanymi zadaniami (animacja postaci, modelowanie, efekty specjalnie, udźwiękowienie etc.), a środki przeznaczone na produkcję nie rzadko przekraczają sto milionów dolarów. Gra która tak powstaje jest po prostu produktem i ma trafić do jak największej grupy odbiorców, bo inwestycja musi się zwrócić. Tymczasem gry niezależne budowane są w bardzo małych zespołach, za większość wymienionych w filmie gier Indie odpowiada albo dwóch twórców, albo tylko jeden. Tym sposobem muszą oni spełniać rolę człowieka orkiestry i wszystkim, od początku do końca zajmować się samodzielnie.

Skutkiem pracy we dwóch lub samotnie jest powstanie bardzo osobistego dzieła. Każdy z deweloperów przedstawiony w filmie podkreśla, że gra jest dla niego środkiem wyrazu, a gry które tworzy są odpowiednikami obrazów dwudziestego pierwszego wieku. Oczywiście chcieliby, żeby ich dzieło zyskało popularność, ale priorytetem jest po prostu ukończenie i pokazanie światu tego, co mają do przekazania. Jak podkreśla Edmund McMillen, jeden z dwóch twórców Super Meat Boy, pracowanie na grą to dla niego sposób na komunikację z ludźmi an całym świecie. Nie chce z nimi rozmawiać w tradycyjny sposób, on tworzy grę i następnie czeka na reakcję, na recenzje, wpisy na blogach, nagrane reakcje i wrzucone na YouTube. Jeśli ktoś czerpie radość z gry, jest to dla niego najwyższą formą uznania.

Drugą stroną medalu jest czas potrzebny do stworzenia gry w tak małym zespole. Nawet proste tytuły powstają ponad rok. Produkcja trwająca dwa czy trzy lata nie jest rzadkością. Przypadkiem szczególnym jest gra Fez, która wyszła na razie tylko na Xboxa. Tytuł powstawał blisko pięć lat, Phil Fish który niemal samodzielnie stworzył całą grę w tym czasie borykał się z niezliczoną ilością trudności, od choroby ojca, przez utratę finansowania aż po rozstanie z dziewczyną, a mimo to jego jedynym celem było ukończenie gry. Problem polega na tym, że nigdy nie ma pewności jak taka produkcja zostanie przyjęta przez graczy i prasę grową. Jak sam autor przyznaje, kiedy pracujesz nad czymś tak długo i intensywnie, całkowicie tracisz dystans i nie wiesz już, czy to co robisz jest naprawdę niezłe, czy to tylko Twoja obsesja. Phil Fish trzykrotnie zaczynał prace niemal od nowa, ponieważ w procesie jej tworzenia nauczył się tak dużo, że konieczne było wprowadzenie gruntownych poprawek w wyglądzie i projektach poziomów.

Jonathan Blow, twórca Braid, stwierdził, że czasem przyjęcie gry przez graczy bywa frustrujące. Nie chodzi o same oceny, lecz o powierzchowność jej zrozumienia. Cóż z tego, że Braid dostał 9 punktów w 10 punktowej skali, skoro za kluczowe elementy recenzent uznał jedynie to co widać na pierwszy rzut oka, pomijając istotę, to co autor chciał wyrazić. To jak powiedzieć, że powieść jest fajna, bo ma ładną okładkę.

Kiedy siedzisz przed monitorem przez dwa lata i Twój projekt może okazać się albo wielki sukcesem, albo ogromną porażką, borykasz się z ogromnym stresem. Wizja zostania z niczym po nieludzkim wręcz wysiłku może dać się we znaki. Kiedy widz towarzyszy deweloperom gier niezależnych w ostatnich dniach przed deadline, kiedy obserwuje ich reakcje w monecie kiedy gra na pierwszej prezentacji się zawiesza, albo nie trafia do internetowego sklepu zgodnie z umową, to ciężko usiedzieć spokojnie w fotelu. Mnie te momenty poruszyły bardziej, niż większość filmów które miałem okazje ostatnio oglądać. Podobnie jak momenty wzruszenia, kiedy okazywało się, że lata wyrzeczeń zostały ukoronowane ogromnym sukcesem. Jak słusznie zauważył jeden z deweloperów, zarobienie kilku milinów dolarów przez grę stworzoną przez zaledwie dwie osoby, to zupełnie inna skala, niż ten sam zarobek dla wielkiego studia składającego się z nawet kilkuset osób.

Wszystko to stało się możliwe, to znaczy tworzenie i wydawanie gier niezależnych, dzięki platformom cyfrowej dystrybucji. Pierwszą z nich był Steam i zanim podążyli następni. W efekcie wydawcy stracili nieograniczoną władzę nad decydowaniem czy dany tytuł jest wart wydania czy nie. Zmniejszyły się też drastycznie koszty wydania gry. Nie jest konieczne ani tłoczenie płyt, ani pakowanie w pudełka czy drukowanie okładek i instrukcji. Wystarczy sama gra, amy, gracze, możemy zadecydować i zagłosować swoimi portfelami co jest dobre, a co nie.

Jeśli jesteś fanem takich gier jak Super Meat Boy, Gish, Braid, Fez czy World of Goo i jesteś ciekaw jak one powstały, jeśli jesteś graczem, którego interesuje również to, co dzieje się zanim gra ujrzy światło dzienne, Indie Game: The Movie to dla Ciebie pozycja absolutnie obowiązkową. Uważam również, że ten dokument zainteresuje nie tylko graczy, ale wszystkich związanych w jakiś sposób z technologią i potrafiących docenić niewyobrażalną ilość pracy i ogromne wyrzeczenia tylko po to, żeby urzeczywistnić swoją prywatną i bezkompromisową wizję. Przy Indie Game: The Movie bawiłem się znacznie lepiej, niż w kinie od nie pamiętam kiedy. Z pewnością obejrzę ten film jeszcze nie raz. Jedno jest pewne, zmienił on sposób w jaki patrzę na produkcje niezależne. Nie żałuję ani dolara wydanego na gry Indie.

No dobrze, ale jak ten film obejrzeć? Skąd go pobrać? Tak naprawdę są trzy drogi: można go kupić na Steamie, można go również kupić a także wypożyczyć za pomocą iTunes. Wreszcie można go zakupić bezpośrednio przez stronę dotyczącą filmu. Ja wybrałem ostatnia opcję. Czemu? Bo w mojej ocenie jest najatrakcyjniejsza. Po dokonaniu zakupu mogę zarówno obejrzeć film w postaci streamu w przeglądarce, jak i pobrać na dysk w pliku pozbawionym wszelakich zabezpieczeń DRM. Jakby tego było mało, w obu przypadkach (streamingu i pobierania na dysk) mamy dostęp do szeregu opcji. Możemy pobrać film w jakości 1080p, 720p jak i w wersji na urządzenia mobilne. Możemy pobrać ze ścieżką dźwiękową pozbawioną przekleństw, oraz wersję z komentarzem Team Meat, twórców Super Meat Boy. Są również wersje z napisami, wśród których polskich napisów oczywiście brak. Mówiąc krótko, gdyby tak wyglądała dystrybucja wszystkich filmów i mógłbym pobrać je w jakości 1080p prosto na dysk, kupowałbym znacznie więcej niż robię to obecnie. Inni powinni się tylko uczyć.

Gdyby ktoś zastanawiał się czy na naszym, polskim podwórku również dzieje się coś ciekawego w temacie gier niezależnych, chciałby poczytać jak to wygląda od strony dewelopera, polecam lekturę blogu Inżynieria Wszechświetności, prowadzonego przez Jacka Wesołowskiego. Lektura na najwyższym poziomie. Czytam regularnie z wielką przyjemnością.

Zachęcam gorąco do obejrzenia i podzielenia się swoimi wrażeniami w komentarzach. Mnie czeka jeszcze obejrzenie wersji z komentarzem Team Meat i chyba nie powstrzymam się i zrobię to jeszcze dzisiaj wieczorem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu