Zarobki szefów wielkich firm zazwyczaj wywołują spore emocje. Tak dzieje się i w przypadku prezesów banków (to było widoczne i wzbudzało kontrowersje, gdy za Oceanem wybuchł kryzys), i wtedy, gdy mowa o szefach firm wydobywczych czy koncernów motoryzacyjnych. Branża technologiczna nie stanowi wyjątku: ludzie chcą wiedzieć, ile zarabiają szefowie Facebooka, Google, Microsoftu czy Tesli. Ostatnio głośno było o wypłatach CEO tej ostatniej firmy - ile za pełnienie swojej funkcji zainkasował Elon Musk?
Rano pisałem o szefie Fiata, który kibicuje Tesli, podziwia jej szefa, ale ze sceptycyzmem podchodzi do ewentualnego sukcesu firmy. Jeśli ma rację, a biznes nie wypali, to może Muskowi na otarcie łez zostaną przynajmniej wielkie pieniądze wypłacane w ramach pensji? Niekoniecznie - w ubiegłym roku wyniosła ona 37,584 dolarów. Dziwna suma, prawda? Jeszcze ciekawsze jest to, że Musk jej nie przyjął. Na pierwszy rzut oka skomplikowana sprawa, ale wyjaśnienie jest proste.
Wspomniana kwota to minimalna płaca w Kalifornii. Firma musi się trzymać przepisów, więc tak wynagrodziła szefa. A ten zrezygnował, bo wynagrodzenie pobiera w akcjach. Kilka lat temu otrzymał pakiet, który jest warty zdecydowanie więcej niż wspomniane kilkadziesiąt tysięcy dolarów. To jest jego pensja. W podobny sposób nagrodzeni zostali ważni pracownicy firmy. Na takiej zasadzie działa to także w innych korporacjach technologicznych - pakiet akcji otrzymał np. Sundar Pichai, gdy został CEO Google. Szefowie w papierach wartościowych mogą otrzymać prawdziwe fortuny, najlepszym przykładem Steve Ballmer, który dzisiaj jest największym udziałowcem Microsoftu. Miliarder, który nie założył własnej firmy.
Elon Musk posiada mniej więcej 1/4 udziałów w Tesla Motors, ten pakiet wyceniany jest na 9,5 mld dolarów. Rezygnacja z kilkudziesięciu tysięcy dolarów wydaje się zrozumiała...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu