. Drugi dzień Intel Developer Conference wypadł w szczególnym dla całego świata, a szczególnie Stanów Zjednoczonych, dniu – 9/11. Aby uczci pamięć ...
.
Drugi dzień Intel Developer Conference wypadł w szczególnym dla całego świata, a szczególnie Stanów Zjednoczonych, dniu – 9/11. Aby uczci pamięć zmarłych tego dnia osób, wszyscy zgromadzeni Moscone Center przed rozpoczęciem sesji oddali im hołd minutą ciszy. Potem jednak było już tylko bardzo głośno.
Jako pierwszy na scenę wkroczył Douglas Fisher, menedżer oprogramowania i usług w Intelu. Na pierwszy rzut oka nie mogłem go odróżnić od głównego bohatera telewizyjnego hitu 24 godziny, dopiero gdy zaczął mówić o komputerach, magia podobieństwa zupełnie się rozmyła.
Twoje pierwsze doświadczenie z komputerami jest jak pierwsza miłość. Zapamiętasz je na zawsze.
Tak właśnie Fisher rozpoczął swoje wystąpienie i muszę mu przyznać, że ma w 100 % rację, gdyż ja sam do dziś nie jestem w stanie (zresztą zupełnie tego nie chcę), wymazać z pamięci godzin spędzonych przed Commodore 64…
Pierwszym urządzeniem Douglasa była maszyna do pisania do pisania, jednak zaraz po zaprezentowaniu jej zdjęcia, zniknął on ze sceny, aby zrobić na niej miejsce dla Hermana Eula – człowieka, który okazał się najbardziej interesującą postacią całej konferencji…
Herman, jak samo jego imię może sugerować, jest Niemcem, w którego angielszczenie dość irytująco daje siewyczuć germański akcent, polegający np. na wymowie słowa wonderful, identycznie do tego, jak się je pisze.
Technologia jest naszym rozszerzeniem.
To natomiast są pierwsze słowa Hermana paradującego w różowym sweterku po scenie tak szybko, że kamery nie zdążały łapać na jego osobie ostrości. Postanowił on także podzielić się ze zgromadzonymi wynikami swoich badań lub też obserwacji. Co do tego, które z określeń jest właściwsze, nie jestem pewien, bo należy je traktować raczej bardzo luźno…
Najpopularniejszą rzeczą w Internecie jest kot – jego zdjęcia są wszędzie.
Tak, dokładnie takie tematy porusza się na IDFie… Oczywiście było to tylko i wyłącznie małe nawiązanie do felinologii, które doprowadziło do konkluzji jak skomplikowanym procesem jest udostepnienie zdjęcia na Facebooku. Przedes wszystkim na początku samo urządzenie musi… działać i w tym już głowa Intela, aby wszystkie systemy zintegrowane w SoC współpracowały ze sobą jak najoptymalniej, aparat robił szczegółowe zdjęcie, moduł WiFi lub 3G przekazywał je na serwery Facebooka, a ekran dotykowy odczytywał wskazania palców.
Całość jest gigantycznie skomplikowana, ale wszystko zaczyna się od procesora
Następna część wypowiedzi Hermana utwierdziła mnie w przekonaniu, że Intel jest firmą naznaczoną megalomanią. Rzućcie tylko okiem na slajd zaprezentowany poniżej, pokazujący nachodzące na siebie okręgi odpowiadające za proces technologiczny i architekturę. Miejsce przecięcia wskazuje na obecność tajemniczej magii w produktach Intela, bez której byłyby one tylko bezdusznymi kawałkami krzemu.
Jednak faktycznie coś w tym jest, że w ostatnim czasie nauczyli się oni bardzo mocno wykorzystywać machiną marketingową i kierować nią w pożądanym przez siebie kierunku. Możemy to zaobserwować choćby po tym jak zmienia się postrzeganie ultrabooków. Prezentują one sobą pewien styl życia – bez kompromisów na polu wydajności i mobilności. Zupełnie jak produkty Apple…
Jesteśmy o jakieś 3 lata przed konkurencją.
Trzeba Intelowi przyznać, że jeśli chodzi o stopnień zaawansowania procesu produkcyjnego, to faktycznie wyprzedzają oni konkurencję. Nikt nie schodzi jeszcze tak nisko – przyszłoroczne Broadwelle to przecież już 14 nm. Jest to ich ogromna przewaga nad TSMC czy Samsungiem, który co prawda produkuje już w 22 nm, ale tylko kości RAM. Intel jest więc liderem na rynku, gdzie mamy tylko trzech graczy.
Następnie Herman zaprosił na scenę Jerrego Shena, CEO Ausa, który zaprezentował nowe dziecko, narodzone ze współpracy obu korporacji. 10.1 – calowy model T100 działający na 4 – rdzeniowym Bay Trailu, który zaoferować ma 11 godzin pracy na baterii. Oczywiście wg nowych wymagań stawianych ultrabookom jest on również wyposażony w ekran dotykowy.
Tablet, gdy tego chcesz. Notebook, gdy tego potrzebujesz.
To włascie ta dewizja przyświeca projektantom urządzeń działających na nowej platformie Intela. I muszę przyznać, że jestem nią całkowicie zauroczony. Po pierwsze idealne dla mnie urządzenie musi spelniać kryteria szumnie prezentowanej kategorii productivity, czyli praca na nim nie powinna nastręczać jakichŚ szczególnie denerwujących problemów.
Na zmniejszony do 10 – 11 cali ekran, jestem w stanie się zgodzić, zwłaszcza, że przyczepiona do niego jednostka (zwykle nie na stale) bedzie działała na Windowsie. Lubię Androida, bo dobrze srawdza się na smartfonach, ale niestety optymalne czasowo odpisywanie na maile to w jego wykonaniu męczarnia.
Mój punkt widzenia w tym przypadku podziela rownież Intel. Aby dany sprzęt mógł zostać nazwany ultrabookiem (tym z Rw kółeczku z górnym indeksem) musi działać na Windowsie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby jedna i ta sama maszyna obsługiwała również Androida. O takim rozwiązaniu napiszę jeszcze więcej w kolejnym wpisie, teraz zaś przejdę do kolejnego gościa, jakiego na scenę zaprosił pogodny Niemiec.
Przymierzaj bez wychodzenia z domu
Intel bardzo mocno inwestuje w e-commerce. Wstawia do sklepów gigantyczne ekrany wirtulanej rzeczywistości, które pozwalają nam zobaczyć własnego avatara ubranego w wybrane przez nas ciuchy.
Virtual Shopping Experience – tak właśnie nazywa się program Intela, do którego zaprezentowania wykorzystana została dyrektor w firmie modowej, Victoria Molina. Najlepiej wyjaśnię na czym on polega, gdy po prostu opiszę krok po kroku jak wyglądał proces zakupu całego komletu ubrań.
Victoria wraz z Hermanem zajęli miejsca na środku sceny, natomiast jako modelka posłuzyła niewymieniona z imienia i nazwiska Azjatka. Jeszcze przed rozpoczeciem show wprowadziła ona do systemu swoje wymiary (Intel zapewnia, że zawsze będa one pozostawały prywatne) i zapewne na simsową modłę spersonalizowała swój wirtualny odpowiednik (tu bazuje na domysłach, gdyż nie zostało to ujawniane).
Nastepnie, juz na główny ekran, przełączony został streaming z tabletu znajdującego się tu przed nią. Wybrała ona kilka przykładowych kompletów ubrań które natychmiast zostały nalożone na wyświetlany obraz.
Zoabczcie tylko na te kocie ruchy – avatar porusza się jak modelka na wybiegu! Dzięki temu systemowi możecie w stu procentach dobrać odpowiednie do swojego rozmiaru ubrania.
Na poczatku byłem dość scepetycznie nastawiony do tego rozwiązania, ale potem Victorai pokazała jeszcze mapę ciała opartą na barwach. Im konretny obszar był bardziej jaskrawy, tym ubranie ściślej przywiarało do ciała, im bardziej kolor zbliżał się do błękitu tym wiecej miejsca tkanina zostawiala swobodzie ruchów i ubranie był luźniejsze.
Oczywiście wszystkie te parametry można regulować i rzeczywiście wydaje się to światną propozycja dla osób, którym bardzo ciężko jest znaleźć dopasowane do swojego ciała ubrania. Chociaż prezentowane w programie video nie było jeszcze zbyt szczegółowe, to raczej nie o to chodzi, aby zakupom towarzyszła grafika jak z Crysisa, a bardziej, żeby dane wsadowe, jak wymiary, rzeczywiście przekładały się na pasujące ubrania.
Te ubrania, jakie ma na sobie teraz nasza modelka, zostały dobrane właśnie przy pomocy Intel Vrtual Shopping Experience. Prawde, że doskonale pasują?
Pasowały.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu