Felietony

Idealny świat technologii

Daniel Oziębała
Idealny świat technologii
14

Nie wiem jak Was, ale mnie od dłuższego czasu nurtują różne kwestie. (Tak zwane) równouprawnienie, (tak zwana) równość, (tak zwana) dyskryminacja, a także sztuczność. Technologia niewątpliwie zmieniła nasze życie, odkryła zupełnie nowe możliwości i przesunęła granice tego, co możliwe. Niestety ukradkiem odebrała nam coś ważnego - autentyczność.

Technologie, które zmieniły świat

XIX dał początek wielu przełomowym wynalazkom. To wtedy Edison opracował fonograf. Pozwolił on zachować muzykę na później, a także przyczynił się do powstania płyt winylowych. To wtedy Elisha Gray oraz Alexander Bell opracowali pierwszy telefon. Pozwoliło to na rozmowę bez względu na dzielący ludzi dystans. To wtedy powstał dagerotyp, pradziadek selfie. To wtedy powstało więc wiele wynalazków, które są z nami po dziś dzień, choć w usprawnionej formie.


Źródło: Wikipedia.

Małymi kroczkami, ku wygodniejszemu jutru

Wiele z tych rozwiązań miało problemy. Fonograf miał bardzo ograniczone możliwości nagrywania oraz odtwarzania dźwięku, którego jakość była daleka od tego, co znamy i do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Metodą drobnych kroczków eliminowaliśmy niedoskonałości ówczesnych rozwiązań. Tym sposobem, już pod koniec XIX wieku pojawiły się pierwsze płyty gramofonowe, choć były to dopiero pierwsze pomysły. Na prawdziwy winyl i gramofon było jeszcze trzeba poczekać. Jednak, gdy to nastąpiło jakość dźwięku uległa znacznej poprawie, a muzyka w domowym zaciszu mogła rozbrzmieć jeszcze piękniej. W XXI wieku postanowiliśmy wyeliminować kolejne niedoskonałości. Nasze.

Sztuczny świat technologii

Technologia zapukała do naszych domów. W jednej ręce trzymała wspaniałe wynalazki, a słowem przedstawiła świat wygody, komfortu i swobody. Po przejściu przez próg drzwi złapała nas za rękę i poprowadziła do świata bez ograniczeń. Każdy z nas mógł zostać Alicją w Krainie Czarów. Jednak czy ktoś zwrócił uwagę na ukryty za maską podstępny uśmieszek?

Hej Siri. Play „Fake” by The Tech Thieves

W ciągu ostatnich 25 lat pojawiło się wiele rozwiązań, które przyniosły powiew świeżości do muzyki. Ukradkiem zabiły też jej autentyczność.

W 1997 roku na świat przyszedł Auto-Tune, a wraz z nim cyfrowe strojenie głosu. Do zmiany strojenia gitary wystarczą pokrętła, dobry słuch lub stroik, a do przestrojenia głosu Auto-Tune. Dzięki niemu w postprodukcji można poprawić naturalną barwę i charakter głosu, a także całkowicie je zmienić. Od tego czasu minęły 22 lata i ciężko wyobrazić sobie dzisiejszy przemysł muzyczny bez Auto-Tune.

W 2001 roku powstało kolejne narzędzie – Beat Detective. Jak zapewne wiecie w muzyce obecne jest pojęcie tempa, wyrażonego przez BPM (Beats Per Minute/ Uderzenia Na Minutę). Na koncercie, czy też w studio muzycy grają wg określonego tempa. Dla precyzji wykorzystuje się metronom. Metronom jest bardzo precyzyjny, muzycy nie. Oni są naturalnie nieidealni. W taki sposób, przez autentyczność i prawdziwość muzyków piosenka „People of the Sun” zespołu Rage Against the Machine ma różne tempo dla każdej części. I tak pierwsza zwrotka ma bpm w przedziale 91-94, refren 93 bpm, druga zwrotka 93-98 bpm, a drugi refren 94-96 bpm.

Mimo, że tempo się różni, piosenka nadal brzmi świetnie i naturalnie, ponieważ muzycy podążają za swoim feelingiem i wiedzą jak grać, by brzmiało to dobrze. Zdarza się także, że raz perkusista zagra chwilkę wcześniej, gitarzysta lekko się spóźni, a wokalista zacznie śpiewać wtedy, gdy gitarzysta zaczyna swoją część. Beat Detective pozwolił te niedoskonałości usunąć, tym samym uzyskując bpm i zgranie idealne. W czasie masteringu osoba w studiu widzi instrumenty, wokale i inne dźwięki jako osobne ścieżki dźwiękowe, a każda ma własne miejsce. Niczym samochody na autostradzie, które jadą idealnie równo, każdy swoim pasem.

Beat Detective pozwala na usunięcie tej niedoskonałości, autentyczności muzyki poprzez przesunięcie w czasie wokalu, instrumentów i reszty, tak, by każde uderzenie perkusji, każde brzdęknięcie gitary, każde słowo wokalu było idealnie zgrane, niczym z metronomu. Efektem są piosenki pokroju Nickelback – Rockstar. Obecna muzyka rockowa i muzyka w ogóle korzysta takich narzędzi bardzo chętnie. Jeśli wolicie wersje live albumów, zamiast ich studyjne wersje, ale nie wiecie dlaczego to prawdopodobnie właśnie poznaliście jeden z powodów.

Kolejnym elementem, który zabił prawdziwość i głębie muzyki był okres, który trwa do dziś – Loudness War. Widzicie, gdy fonograf został zastąpiony płytami winylowymi okazało się, że i one mają swoje limity odnośnie wierności odwzorowania niskich (bas, bębny, wybuchy), średnich (wokal, większość instrumentów i muzyki) oraz wysokich (piskliwe dźwięki, sopran, „sssss”) pasm, a także dynamiki (dynamika to różnica głośności pomiędzy najcichszymi, a także najgłośniejszymi partiami piosenki).

A skoro technologia nie pozwala na uzyskanie pełnej dynamiki to trzeba ją zmniejszyć, skompresować. Nie było to jednak tak dotkliwe jak wojna głośności, która poszła jeszcze dalej i zniszczyła wiele albumów, w tym Death Magnetic Metalliki. W ten sposób szept i wrzask stały się niemal tak samo głośne, a muzyka głośna i płaska, pozbawiona naturalnej głębi, głębokości. Obecnie prym wiedzie streaming i muzyka stratna. Kompresja wymusza redukcję dynamiki muzyki, na czym traci także muzyka bezstratna, która zamiast głębi, oferuje zbiór zbitych ze sobą dźwięków (chyba, że jest osobny mastering dla jakości stratnej i osobny dla bezstratnej). Prowadzi to również do utraty szczegółów, detali. Podobnie jak przepalone niebo na zdjęciu pozostanie tylko białą plamą, tak muzyka nie odzyska utraconych szczegółów.

Na szczęście nie wszyscy podążają za trendami. Jedną z takich osób jest Neil Young, który promuje autentyczność. Dźwięk bez kompresji dynamiki, wojny na głośność, czy utraty szczegółów. Oczywiście w bezstratnej jakości 192 kHz/ 24 bit.

Ładna pani z Instagrama

W 2007 roku pojawił się pierwszy iPhone, a wraz z nim smartfony jakie znamy dziś. Małe urządzenie zastąpiło nam kalkulator, dyktafon, mapę, pocztę, kompas, słownik, książkę, portfel, telewizję, a nawet aparat. Ostatni element oddał w ręce przeciętnej osoby potężne narzędzie, którego ograniczeniem jest jedynie nasza wyobraźnia... i obecna technologia..., i budżet..., optyka, matryce, umiejętności, wiedza i świadomość użytkownika. Wraz z narzędziami do łatwego pstrykania fotek pojawiły się również narzędzia do dzielenia się nimi. Instagram, Facebook, i dziesiątki innych serwisów pozwalają nam w ciągu kilku sekund pochwalić się naszymi zdjęciami znajomym, znajomym znajomych, a nawet każdej osobie odwiedzającej nasz profil.

Rozwój technologii przyniósł także cyfrowe narzędzia, jak Lightroom czy Photoshop, dzięki którym, za pomocą kilku kliknięć, możemy usunąć wszelkie niedoskonałości. Trend podłapali również producenci sprzętu, którzy w swoich aparatach stosują różne zabiegi upiększające selfie i zdjęcia. Zmarszczki? Jakie znowu zmarszczki? Przecież wszyscy mamy idealnie gładką cerę.

Jednym z bardziej znanych i popularnych miejsc, gdzie promuje się sztuczność (choć nie tylko) jest Instagram. Miejsce, gdzie wiele pięknych pań i dziewczyn chwali się idealną sylwetką, czy wysportowanym ciałem. Znajdą się tam treści niemal dla każdego. Jednym słowem Holy Thighble i treści na wynos dla wszelkiej maści fetyszystów cyfrowej sztuczności.

Na szczęście fotografia także ma swojego Neila Younga. Jednym, a właściwie to jedną z nich jest Sara Puhto, instagramerka, która postanowiła podjąć wyzwanie i pokazać autentyczność, nie sztuczność i idealność jakiej oczekują inni.

Fotografia promuje sztuczność także w przypadku food photography. Jest to bardzo ciekawa gałąź fotografii, gdzie ludzie pokazują swoje umiejętności i uwalniają kreatywność. Piwo słabo się pieni? Odrobina płynu do mycia naczyń na spodzie kufla pozwoli uzyskać pianę idealną. Zupa jest gęsta, ale wisienka i tak tonie w torcie? Wystarczy, że do pojemniczka włożymy kartonowy stojaczek/ ubite ciasto, a ozdobne listki i inne składniki idealnie wypadną na każdym zdjęciu.

Na ciasto nalewamy odrobinę zupy i voilà. Wygląda apetycznie, prawda?

Kochamy ideały, a co z autentycznością?

Kochamy ideały, wzdychamy do perfekcji, dążymy do eliminacji wszelkich niedoskonałości, bo wierzymy, że to właściwe. Z tego powodu usuwamy naturalność i to, co czyni nas ludzkimi i autentycznymi – niedoskonałości. Z tego powodu całkowicie zmieniamy swój głos. Z tego powodu pozwalamy maszynom usunąć nawet najdrobniejsze problemy ze zgraniem i wyczuciem czasu. Z tego powodu pozwalamy programom usuwać drobny tłuszczyk, fałdki, najdrobniejsze nawet zmarszczki. Pytanie tylko czy w takim świecie cyfrowej perfekcji jest jeszcze miejsce na bycie prawdziwym?

Zdjęcie główne - iDownloadBlog.com.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu