Nauka

Widzieliśmy rodzący się układ planetarny. Oto on

Jakub Szczęsny
Widzieliśmy rodzący się układ planetarny. Oto on
Reklama

Nieczęsto nauka łapie zjawiska we Wszechświecie na gorącym uczynku. Tym razem się udało — i to w momencie, który dotąd był wyłącznie teorią. Po raz pierwszy zaobserwowano najwcześniejszą fazę formowania się planet poza Układem Słonecznym. Za kulisami tej obserwacji kryje się coś istotnego: nowy sposób opowiadania o początku — nie naszego, ale każdego.

Gwiazda HOPS-315 znajduje się około 1300 lat świetlnych od Ziemi, w jednej z mgławic w Orionie. Nie jest wyjątkowa — to młody obiekt otoczony tzw. dyskiem protoplanetarnym, czyli obłokiem gazu i pyłu. Takie struktury to standardowy przepis na układ planetarny.

Reklama

Zespół badaczy z ośmiu instytucji, korzystając z danych teleskopu JWST oraz sieci radioteleskopów ALMA w Chile, zarejestrował obecność krystalicznych minerałów krzemionkowych (SiO) w stanie przejściowym — między gazem a ciałem stałym. To dowód, że materia zaczyna się łączyć, krzepnąć, i że w miejscu tym mogą już tworzyć się pierwsze twarde struktury — zalążki planet zwane planetyzymalami.

Co nowego w tym odkryciu?

To nie pierwsze zdjęcie dysku wokół młodej gwiazdy. Ale po raz pierwszy zaobserwowano materiał w fazie kondensacji — a to akurat proces, który wcześniej znaliśmy tylko z teorii i analizy meteorytów z Układu Słonecznego. Czyli: wcześniej tylko się tego domyślaliśmy na podstawie modeli, a dziś wiemy to już na pewno dzięki obserwacji.

Wcześniejsze przeglądy sugerowały obecność młodych planet. Tym razem dostaliśmy coś lepszego: fotografię momentu ich narodzin — zanim stały się czymkolwiek więcej niż "ziarnem", z którego zakiełkują planety.

Dla astronomów to analogiczna sytuacja do odnajdywania krzemionkowych kryształów w prymitywnych meteorytach. Takie minerały powstają w wysokiej temperaturze, blisko gwiazdy, a ich obecność w ciałach niebieskich świadczy o tym, że były obecne już u zarania formowania się Układu Słonecznego. W układzie HOPS-315 ten sam mechanizm właśnie się rozpoczyna.

Czego możemy się nauczyć, patrząc na narodziny?

Nastąpiło przesunięcie punktu odniesienia: z efektu na genezę, z planety na ziarenko. Dziś potrafimy już wskazać moment, w którym gorący gaz staje się ciałem stałym. Możemy z większą pewnością modelować, jak i kiedy zaczynają się formować planetoidy, a potem planety.

Dzięki współpracy JWST i ALMA — czyli połączeniu spektroskopii podczerwonej i obserwacji w zakresie fal milimetrowych — możliwe było nie tylko zobaczenie tego procesu, ale i jego dokładna lokalizacja. To nowy poziom obserwacji i ogromna pomoc dla badaczy.

Reklama

Czy to zmienia naszą wiedzę o Układzie Słonecznym?

Nie tyle zmienia, ile ją pogłębia. Przez dekady bazowaliśmy na odczytywaniu historii naszego układu z odłamków: meteorytów, planetoid, składników chemicznych. Teraz możemy zobaczyć podobne procesy w czasie rzeczywistym, w innych układach. To wzmacnia teorie dotyczące pochodzenia planet skalistych, wzrostu jąder gazowych gigantów, a nawet rozmieszczenia pasów asteroid.

Dzięki temu uzyskujemy też wiedzę o tym, jak powszechne są procesy, które doprowadziły do powstania Ziemi. Bo jeśli krzemionka krystalizuje się wokół HOPS-315, to może krystalizuje się też gdzieś jeszcze — bliżej, dalej, w innych częściach Drogi Mlecznej.

Reklama

Czytaj również: Webb zrobił pierwsze takie zdjęcie planety poza Układem Słonecznym

Nowa era obserwacji

Obserwacje HOPS-315 to efekt międzynarodowej współpracy: od Uniwersytetu Michigan przez Leiden po Purdue. To również pokaz możliwości, które otworzyły się dzięki JWST – teleskopowi, który nie tyle “widzi więcej”, ile widzi to, co wcześniej było poza możliwościami naszych narzędzi obserwacji.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama