Jestem w stanie zrozumieć dzisiejsze obawy względem światowego terroryzmu. Żyjemy w nieco zwariowanych pod tym względem czasach i z jednej strony to nie dziwne, że służby interesują się łatwym dostępem do danych. Z drugiej jednak, musimy ciągle iść na pewne, bardzo nieprzyjemne kompromisy. Anglicy brzydko bawią się z ludzką prywatnością i podsłuchują Bogu ducha winnych obywateli - bez nakazów sądu i podejrzeń. A FBI? Teraz chce mieć dostęp do historii przeglądanych stron na żądanie.
Historia przeglądarki? Na to FBI też ma chrapkę... i wcale nie żartuje
Tak, na żądanie. Nie ma nic lepszego jak widzieć, czego w Internecie szuka dany obywatel. Ktoś podejrzany o to, że będzie chciał dokonać ataku terrorystycznego może przecież szukać w Internecie przepisów, gotowców, albo komunikować się z osobami, które na ten temat coś wiedzą. Równie dobrze mogą czytać o odpowiednich odczynnikach lub zadawać sugestywne pytania na forach. FBI chce móc ten materiał analizować w razie potrzeby i już niedługo może się okazać, że historia przeglądanych witryn przestanie być czymś prywatnym.
Ale nie to jest najgorsze - w przypadku historii przeglądania niepotrzebny będzie wyrok sądu, który pozwoli na monitorowanie osoby. Wystarczy "widzimisię". A od tego może zależeć wiele. Zostawianie tego w tej sferze to wręcz zaproszenie dla służb, by inwigilować na potęgę. Do tego, firmy technologiczne wcale nie muszą udostępniać takich danych (obecnie FBI może to pozyskać, ale niewykluczone, że spotka się z odmową). Jeżeli dyrektor FBI, James Comey dopnie swego, te zapisy zostaną naprawione i od takiego żądania odwołania nie będzie. Każda "prośba" będzie obligować firmę przechowującą takie dane do tego, aby udostępnić historię przeglądanych stron.
W ciągu 10 lat 300 000 razy zawnioskowano o udostępnienie takich danych - to naprawdę sporo. I co ciekawe, ta liczba rośnie z roku na rok. Zakusy FBI to próba rozszerzenia macek co do danych w Sieci, które stają się tym bardziej kluczowe dla śledztw. Przestępcy bardzo często komunikują się za pośrednictwem Internetu i nie dziwne, że federalni chcą mieć do tego dostęp. Ale w modelu pozyskiwania takich danych będzie sporo kontrowersji - o ile uda się go przepchnąć. Brak pieczy sędziego nad tym procesem może doprowadzić do patologii - chociażby takich jak w kontekście Wielkiej Brytanii. Dalej patrząc - FBI poradziło sobie bez Apple w obchodzeniu zabezpieczeń iPhone'a 5C należącego do terrorysty. Zastanawiam się, jak wielkie jest obecnie parcie na pozyskiwanie informacji, Widocznie bardzo duże, skoro służby uciekają się do takich form ich pozyskiwania, jak wykazywałem w innych tekstach na ten temat - jeżeli służbom rzeczywiście zależy na pozyskaniu danych, to nawet najlepsze zabezpieczenia ich nie zatrzymają. Co z nami? My musimy się z tym po prostu pogodzić, tak mimo wszystko.
Grafika: 1, 2
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu