Seriale

HBO i intrygujący zwiastun serialu S-F. Która wersja Ridleya Scotta go wyreżyseruje? Ta od „Obcego” czy „Prometeusza”?

Krzysztof Kurdyła
HBO i intrygujący zwiastun serialu S-F. Która wersja Ridleya Scotta go wyreżyseruje? Ta od „Obcego” czy „Prometeusza”?
17

HBO pokazało w sieci zwiastun swojego nowego serialu science-fiction pod tytułem „Raised by Wolves”. Serial już teraz jest swego rodzaju wydarzeniem, to pierwszy serial, którego część odcinków osobiście wyreżyserował Ridley Scott. Zwiastun wygląda bardzo dobrze, historia zapowiada się intrygująco, montaż zapowiada, że otrzymamy sporą dawkę mroku. Pozostaje tylko jedno pytanie, czy połączenie Ridleya Scotta z science-fiction to dalej gwarancja jakości, czy raczej powód do niepokoju.

Małe świnki trzy

Zacznijmy od tego, co wiemy o samym serialu. Jak podają amerykańskie źródła, tagline całej serii brzmi: „Matka została zaprogramowana, żeby Nas bronić, potym jak Ziemia została zniszczona. Kiedy pojawia się wielki zły wilk, jest jedyną której musimy zaufać”. Jest to nawiązanie do bajki o trzech małych świnkach, które jeszcze wyraźniej słyszymy w samym zwiastunie.

O ile sam zwiastun skupia się na wytworzeniu mrocznego klimatu, skręcającego wręcz w jakieś psychodeliczne klimaty, trochę więcej ujawnia nam producencki opis serialu. Dowiadujemy się z niego, że głównymi bohaterami są dwa androidy, Matka grana przez Amandę Collin oraz Ojciec, w którego rolę wcielił się Abubakar Salim. Ich zadaniem jest wychować ludzkie dzieci, dzięki którym będzie można odbudować populację gatunku, zniszczoną w wyniku wielkiej wojny. Gdy wśród mieszkańców kolonii zaczynają pojawiać się konflikty na tle religijnym, roboty starając się im zapobiec przy pomocy różnego rodzaju manipulacji, co okazuje się zadaniem trudnym i pełnym pułapek.

Zwiastun sugeruje, że poruszonych zostanie sporo poważnych tematów, takich jak klonowanie, sztuczna inteligencja, więzi rodzinne i na pewno rola religii w życiu społeczeństw. Wygląda też, że „złym wilkiem” będzie Marcus, postać graną przez znanego z „Wikingów” Travisa Fimmela. Mam jednak wrażenie, i raczej byłbym zawiedziony, gdyby okazało się inaczej, że nie będzie to aż takie proste, a wszyscy bohaterowie będą mieć raczej wiele „odcieni szarości”.

Ridley Scott jest producentem wykonawczym serialu oraz wyreżyserował pierwsze dwa odcinki. Showrunnerem i scenarzystą jest Aaron Guzikowski, znany jako autor scenariusza do filmu „Labirynt” („Prisoners”) Denisa Villeneuva. W Stanach serial zadebiutuje 3 października na platformie HBO Max, w Polsce zapewne trafi tradycyjnie do kablówek i serwisu HBO GO, aczkolwiek na razie nie ma oficjalnych informacji na ten temat.

Coraz trudniejszy związek Scotta i science-fiction

Jeszcze dekadę temu taka informacja spowodowałaby u mnie wybuch radości i z pewnością serial wskoczyłby na moją listę najbardziej wyczekiwanych rzeczy do obejrzenia. Niestety Ridley Scott, niewątpliwie jeden z najbardziej zasłużonych reżyserów dla rozwoju gatunku science-fiction, przez ostatnie lata zrobił wszystko, żeby swoją legendę podeptać. Co gorsza, tak naprawdę ten zjazd formy nie dotyczy tylko kina science-fiction, ale ogólnie całej jego twórczości, której symbolicznym punktem zwrotnym był fatalny „Robin Hood” z Russelem Crowem.

Co prawda jedynym dobrym filmem z tego okresu był właśnie film science-fiction pod tytułem „Marsjanin”, ale patrząc na tematykę serialu, ewidentnie unurzaną w utopijno-dystopijnych klimatach, widać, że klimatycznie ma więcej wspólnego z fatalnymi, przeintelektualizowanymi i do bólu filozofującymi pseudo-prequelami „Obcego” („Prometeusz”, „Obcy: Przymierze”).  Zarówno wspomniany „Marsjanin”, jaki i wcześniejsze, legendarne już produkcje tego gatunku, „Obcy - 8 pasażer Nostromo” i „Łowca Androidów”, nie odpływały w kierunku bycia nadętymi filozoficznymi traktami. Nawet zadający szereg ważnych pytań „Łowca”, trzymał się jednak ram gatunku kina realistycznego.

Cóż, serial z pewnością obejrzę, ale pomimo całkiem przyciągającego trailera na pewno nie napiszę, że jestem w jakikolwiek sposób na niego napalony. Przed ekran zagoni mnie raczej ciekawość, czy może na małym ekranie jeden z moich ulubionych reżyserów zdoła odzyskać zgubiona jakiś czas temu formę. Przydałoby się, ponieważ Scott w formie, jak niewielu innych potrafi łączyć piękno i wizualny rozmach z emocjonującą akcją i zapadającymi w pamięć bohaterami. Tylko czy w tym wieku reżyser będzie potrafił okiełznać swoje filozoficzne dziwactwa?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu