Google

Google rzuca rękawicę konkurencji: firma poprawia zyski o kilkadziesiąt procent

Maciej Sikorski
Google rzuca rękawicę konkurencji: firma poprawia zyski o kilkadziesiąt procent
Reklama

Poprawianie wyników kwartalnych o kilkadziesiąt procent to częste zjawisko w przypadku mniejszych i średnich firm: z niższej bazy łatwiej atakować w ten sposób. Sztuką jest wykonać równie duży skok będąc gigantem i wykręcając zyski sięgające miliardów dolarów. Owa sztuka udaje się nielicznym, a wśród nich znajdziemy Google. I chociaż dzisiaj jest to część większej całości (korporacji Alphabet), to właśnie biznes wyszukiwarkowo-reklamowy nakręca tego giganta.

Google zadziwia swoimi wynikami branżowe media, przebija prognozy analityków i sprawia wielką radość akcjonariuszom, ale w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu, element, który powinien nas niepokoić: obserwujemy postępującą dominację korporacji z Mountain View oraz Facebooka na rynku cyfrowej reklamy. Powstaje duopol, który w dłuższej perspektywie może być niebezpieczny. Dzisiaj wydaje się mało prawdopodobne, by do tego duetu miał dołączyć ktoś jeszcze: Twitter gaśnie w oczach, Snapchat dobrze nie wystartował, a już ma problemy. Panowie Zuckerberg, Page i Brin mają powody do zadowolenia - pytanie, co za kilka-kilkanaście lat powiedzą reklamodawcy?

Reklama


Przychody Alphabet w pierwszym kwartale 2017 roku wyniosły 24,75 mld dolarów - o 22% więcej, niż w analogicznym okresie roku 2016. Zysk wzrósł w tym czasie z 4,21 do 5,43 mld dolarów. I już w tym miejscu trzeba zaznaczyć, jaka była w tym rola Google: dział Other Bets skupiający inne biznesy wypracował 244 mln dolarów przychodu (rok wcześniej było to 165 mln dolarów). Widać wyraźnie, że na tle wspomnianych miliardów ta suma jest dość skromna. Co składa się na ów dodatek? Projekty, które mają przynieść pieniądze w przyszłości: Waymo, Nest, Fiber czy Verily. Te przedsięwzięcia może i przyciągają uwagę mediów, są dumą decydentów amerykańskiej korporacji, ale inwestorów irytują: tylko w poprzednim kwartale przyniosły 855 mln dolarów straty. Blisko 100 mln dolarów więcej niż rok wcześniej.

Podstawą biznesu wciąż pozostaje reklama. Chociaż spada cena płatnych klików, chociaż nie brakuje głosów krytyki względem np. treści na YT, którym towarzyszą reklamy, a presję wywiera Facebook, to Google świetnie sobie radzi: przychody z reklamy urosły w ciągu roku z 18 do 21,4 mld dolarów. Ponoć sporą rolę odegrały we wzrostach mobile i wspomniany YouTube. Pisałem już o zagrożeniu dla branży ze strony duopolu G-F, wypada dodać, że to też niebezpieczna sytuacja dla tych firm: ich źródło przychodów nie jest zdywersyfikowane, a to może się kiedyś zemścić.


Korporacja z Mountain View pokazuje jednak, że pracuje nad problemem - oprócz Other Bets, projektów ryzykownych, są te bardziej przyziemne i... rosnące. Przychody spoza reklamy wzrosły w ciągu roku z 2,1 do 3,1 mld dolarów. Co się na to składa? Urządzenia Pixel, sklep Play oraz chmura. Ponoć coraz lepiej wygląda cloud, a to spore osiągnięcie - rywalizacja na tym rynku jest naprawdę zacięta, Microsoft czy Amazon ostro walczą tu o klientów. Ci ostatni mogą być zadowoleni, bo duopol raczej im nie grozi...

Google (Alphabet) radzi sobie naprawdę dobrze i wciąż potrafi zaskakiwać, gdy przechodzi się do finansów. Poprawianie wyników w takim tempie przy takiej skali jest sztuką. Do skarbca dorzucane są kolejne miliardy dolarów, które leżą spokojnie na zagranicznych kontach. Steve Wozniak ma rację - trudno wyobrazić sobie koniec takiego biznesu, nawet w dłuższej perspektywie. Pytanie, czy uda się z tego zrobić coś więcej, niż potentata na rynku reklamy internetowej? I czy chcemy, by do tego doszło...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama