Ciekawe strony

Google „copies” Perpetu: good or bad for us?

Grzegorz Ułan
Google „copies” Perpetu: good or bad for us?
7

Informacje na email o uruchomieniu Perpetu dostałem dokładnie 8 kwietnia, przyznam, że zignorowałem ją na początku. Osobiście pomysł powierzenia tej kwestii zewnętrznemu serwisowi mija się według mnie z celem, o wiele bardziej przemówił do mnie projekt Google, który póki istnieje, wykonana tę czynno...

Informacje na email o uruchomieniu Perpetu dostałem dokładnie 8 kwietnia, przyznam, że zignorowałem ją na początku. Osobiście pomysł powierzenia tej kwestii zewnętrznemu serwisowi mija się według mnie z celem, o wiele bardziej przemówił do mnie projekt Google, który póki istnieje, wykonana tę czynność na pewno, czego nie zagwarantuje nam jakiś nowy projekt. Podobnie powinny postąpić inne serwisy, jak Facebook czy Twitter, przechowujący nasze wrażliwe dane.

Jednak dzień po uruchomieniu Menadżera nieaktywnych kont przez Google dostałem od twórców Perpetu kolejnego emaila, w którego treści znalazłem oświadczenie, którym zatytułowałem ten wpis i w pewien sposób zachęciło mnie to do bliższego zapoznania się z tym projektem.

Na początek, również z tego emaila, obrazkowe porównanie obu pomysłów.

W odróżnieniu od Google, Perpetu umożliwia przekierowanie wszystkich przyszłych emaili, które będą docierały na naszą skrzynkę po śmierci oraz opcję wysłania ostatniego emaila, jak i wsparcie dla kont Google Apps.

Dodatkowo mamy tu możliwość zdefiniowania innych naszych kont społecznościowych, czyli Facebook i Twitter oraz serwisu hostingowego dla projektów programistycznych GitHub, a w przyszłości planowane jest wsparcie dla innych stron. W przypadku Facebooka mamy możliwość opublikowania ostatniego postu, pobrania zdjęć, naszych wpisów i prywatnych wiadomości.

Oprócz ostatniego postu wszystkie opcje są nieaktywne, ale po zgłoszeniu się w okresie betatestów do twórców projektu, powinny być uaktywnione za darmo. Podejrzewam, że w przyszłości będą to płatne opcje.

Podobnie ma się sytuacja w przypadku Twittera i GitHub. Poza instrukcjami, co do losu naszych danych w tych serwisach, możemy również sporządzić wiadomość, która zostanie wysłana do odbiorców, których listę definiujemy w odpowiedniej zakładce.

Teraz pytanie, jak to wszystko działa, a ściślej ma zadziałać? Cały proces uaktywnić może tylko jedna zaufana osoba, której przekażemy nasze ID i sekretne hasło.

Możemy też przekazać jej to w postaci wydrukowanego wcześniej dokumentu.

Osoba ta, po zalogowaniu na podanej stronie i wpisaniu przekazanych danych, informuje Perpetu o tym, że zdefiniowane przez nas wcześniej czynności powinny już być wykonane. Po tym fakcie Perpetu jeszcze przez 30 dni próbuje się z nami skontaktować, a w przypadku braku odpowiedzi przechodzi do wykonania naszej woli.

Podsumowując i odpowiadając na pytanie z emaila twórcom projektu, mogę odpowiedzieć - źle. Rozwiązanie Google pozbawione jest jednej podstawowej wady, którą ma Perpetu - nadal cały proces uzależniony jest od działania innej osoby. Równie dobrze można jej przekazać dane do naszych kont, a sama idea sprowadza się do zwykłego testamentu, który i tak osoby, które myślą o takich kwestiach sporządzają. W przypadku Google, ustawiamy po prostu czas braku aktywności, po którym Google przesyła lub usuwa nasze dane, a samo przekazywanie przyszłych emaili, już po naszym odejściu, jest już chyba bez większego znaczenia.

Mam tylko nadzieję, że pozostałe serwisy (Facebook, Twitter) pójdą w ślady Google i udostępnią własne narzędzie do zarządzania nieaktywnymi kontami.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

GoogleTwitterFacebook