Biznes

Google prowadzi rozmowy z monarchią absolutną. Chcą stworzyć coś dużego na pustyni

Maciej Sikorski
Google prowadzi rozmowy z monarchią absolutną. Chcą stworzyć coś dużego na pustyni
Reklama

Na mapie świata obrazującej rozwój technologiczny niebawem może na siebie zwrócić uwagę królestwo z Bliskiego wschodu: Arabia Saudyjska. Informacje na temat planowanych reform gospodarczych, zrywania z tradycją i przenoszenia kraju w XXI wieku krążą po globie już od jakiegoś czasu, ale najciekawsze jest to, że nie słabną. Wręcz przeciwnie: kolejne miesiące przynoszą więcej doniesień o możliwych reformach czy inwestycjach. W tych ostatnich udział mogą brać najwięksi gracze Doliny Krzemowej. Najwyraźniej nie przeszkadzają im rządy twardej ręki i ograniczanie praw obywatelskich.

Google (w praktyce dzieje się to szczebel wyżej, na poziomie korporacji Alphabet) podobno prowadzi rozmowy z ARAMCO, czyli saudyjskim koncernem paliwowo-chemicznym, prawdziwym gigantem w branży wydobycia ropy naftowej. Na pierwszy rzut oka dziwny jest to miks: o czym mogą rozmawiać potentat paliwowy i technologiczny moloch o takim profilu? Gdy nie wiadomo, o co chodzi... Tak, w tym przypadku też może chodzić o pieniądze, konkretnie o wspólne finansowanie dużej inwestycji w Arabii Saudyjskiej. Mowa wręcz o technologicznym hubie na Bliskim Wschodzie.

Reklama

Jeśli wierzyć doniesieniom, Google miałoby postawić w bliskowschodnim państwie kilka data center. Lokalizacja bardzo sensowna: królestwo jest stabilne politycznie i gospodarczo, świetnie położone, może zapewnić dostawy taniej energii, niekoniecznie brudnej - coraz więcej mówi się o przechodzeniu kraju na OZE. Z punktu widzenia Google pomysł naprawdę ciekawy. I chyba ważny, bo w rozmowach ma brać udział sam szef koncernu, Larry Page. A czy jest to istotne dla Arabii Saudyjskiej? Chyba bardziej niż dla Amerykanów...

Władze w tym kraju z rozmachem przejmuje 32-letni książę Muhammad ibn Salman, który głośno mówi o tym, że chce zmienić swój kraj, wyrwać się z okowów konserwatywnego islamu i przekształcić państwo w technologicznego tygrysa. Pomóc mają w tym m.in. pieniądze płynące z wprowadzenia na giełdę ARAMCO - to byłby największy debiut w historii, może do niego dojść jeszcze w tym roku. Saudyjczycy nie muszą jednak liczyć wyłącznie na swoje środki, z pieniędzmi pojawiają się też Japończycy i Amerykanie. Na Google sprawa się nie kończy - ponoć trwają rozmowy z Amazonem czy Apple. Giganci chcą wziąć udział w krojeniu dużego tortu.

To brzmi naprawdę intrygująco, jeśli weźmie się pod uwagę, że zaledwie kilka miesięcy temu głośno zrobiło się o projekcie NEOM:

Mowa o specjalnej strefie gospodarczej o powierzchni 26 tysięcy km kwadratowych (trochę więcej, niż liczy sobie województwo lubelskie). Ulokowana nad Morzem Czerwonym, granicząca z Jordanią oraz Egiptem (planowana jest nawet budowa mostu na Morzu Czerwonym). Cały ten rejon ma się odznaczać autonomią – dotyczy to nie tylko prawa, ale też np. obyczajów. W filmie promującym przedsięwzięcie widzimy kobiety ubrane na zachodnia modłę – pracują, uprawiają sport, grają na instrumentach. Raczej nie pasuje to do obrazu Arabii Saudyjskiej. Ale NEOM ma być czymś szczególnym.

Wielka strefa gospodarcza, w której prym będą wiodły nowe technologie... Intryguje. Szczególnie, gdy przypomni się jeszcze jeden fakt: Google/Alphabet rozwija jednostkę o nazwie Sidewalk Labs:

Ma to być jednostka pracująca nad poprawą jakości życia ludzi w miastach. Będzie jednocześnie rozwijać własne produkty, tworzyć platformę do ich powstawania i współpracować z innymi podmiotami. Kreacja i inkubacja. Czym chcą się konkretnie zajmować? Cóż, z opisu wynika, że wszystkim. Zamierzają podjąć temat na większą skalę i wprowadzać usprawnienia dotyczące bezpieczeństwa, zużycia energii, zanieczyszczeń, kosztów (wszelakich), transportu, komunikacji, rekreacji. W obszarze ich zainteresowań znajduje się po prostu wszystko to, co ma związek z miastem.[źródło]

Na większą skalę ma to być rozwijane w Toronto, ale nie zdziwię się, jeśli amerykańska firma pójdzie za ciosem i spróbuje zrobić coś dużego w Arabii Saudyjskiej. Jeżeli pojawi się ktoś z pieniędzmi i wolą eksperymentowania, długo pewnie nie trzeba będzie namawiać internetowego giganta.

Reklama

I wszystko brzmi pięknie, ale jedna rzecz nie daje mi spokoju. Google to firma, która sporo uwagi poświęca równouprawnieniu, ochronie mniejszości, swobód jednostki. A w przypadku Arabii Saudyjskiej mowa o monarchii absolutnej, w której życie można stracić z błahego (z naszego punktu widzenia) powodu. Prawa kobiet są tam poważnie ograniczone, o mniejszościach seksualnych nie ma nawet co wspominać. Amerykańskiej firmie nie przeszkadzają te ograniczenia? Wystarczy, że na stole pojawi się odpowiednia suma, wizja dobrego interesu i na pewne sprawy można przymknąć oko? Ta kwestia z pewnością wypłynie, gdy okaże się, że rozmowy faktycznie są prowadzone zmierzają do konkretnych działań. Warto obserwować.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama