Filmy

Filmowy Ghost in the Shell? Mimo fajnego zwiastuna wciąż nie jestem przekonany

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

Doczekaliśmy się wreszcie pierwszego zwiastuna filmowej odsłony Ghost in the Shell. Uwielbiam to anime i choć filmową zajawkę ogląda się przyjemnie, to w ogóle mnie ona do siebie nie przekonuje.

Jeśli zapytacie mnie o dwa najlepsze, a zarazem moje ulubione anime odpowiem bez chwili namysłu - Akira i Ghost in the Shell. Oba obrazy mam zarówno na kasetach VHS, jak i płytach DVD, oba oglądałem dziesiątki razy i co jakiś czas do nich wracam. Dlatego pierwszą informację o filmowej adaptacji Ghost in the Shell przyjąłem raczej z dystansem, który pogłębiał się przy okazji krótkich, kilkusekundowych zajawek filmu. GiTS dostał właśnie pierwszy pełny zwiastun i choć ogląda się go naprawdę fajnie, bardzo wzbudza obawy niż uspokaja.

Reklama

Twórcy filmu bronią wyboru głównej aktorki. W Motoko Kusanagi wciela się bowiem Scarlett Johansson, w oczach odpowiedzialnego za film Ruperta Sandersa - najlepsza aktorka swojego pokolenia. Sam lubię na 32-letnią Amerykankę popatrzeć, ale nie ujęła mnie żadną ze swoich ról. Nie ujmuje również w przedmiotowym zwiastunie i jej wybór to mój największy zarzut. Czy wizualnie pasuje? Trudno żeby jakakolwiek nie-japońska obsada pasowała do anime, które wszystkim kojarzy się z Krajem Kwitnącej Wiśni, ale nie o to chodzi. Major Kusanagi była chłodna, oziębła, mimo bycia jedną z najtwardszych kobiet jakie znam z anime, widziałem w jej rysowanych oczach zarówno zagubienie jak i utratę człowieczeństwa w związku z posiadaniem w pełni syntetycznego ciała. Tymczasem aktorka gra tym samym wyrazem twarzy co w Avengersach i zwyczajnie nie kojarzy mi z jedną z ulubionych bohaterek anime. Zwyczajnie nie pasuje.

Dla kogo jest ten film?

Fani zarówno uniwersum Ghost in The Shell, jak i pierwszej części anime od początku nie popierali filmowego pomysłu. Nie dziwię im się - po pierwsze pewne rzeczy nie wyglądają dobrze w filmie z aktorami, po drugie GiTS obrósł takim kultem, że kto by się za niego nie wziął, nie dorówna „oryginałowi”. Sam doskonale pamiętam zachwyt podczas pierwszego seansu - zarówno jeśli chodzi setting, opowieść, czy wreszcie animację - obraz Mamoru Oshiiego wyglądał wręcz obłędnie i zjadał na śniadanie wszystko, co było wtedy obecne na rynku japońskiej animacji.

To może dla zwykłego, postronnego widza? Tylko jak bez wielkiej machiny promocyjnej zainteresować go jakimś „Duchem w Pancerzu”, skoro nie zna ani mangi, ani anime - dla niego będzie to po prostu kolejny film science-fiction i może odwiedzi kino bo lubi akurat uśmiech głównej aktorki.

Tymczasem wiele wskazuje na to, że twórcy celują w pierwszą grupę odbiorców, starając się przenieść kultowe sceny z animowanego obrazu. I tu już wystarczy spojrzeć na zwiastunowy niewidzialny strój, który prezentuje się - nijako, podobnie nieprzekonująco jak i wspomniana Scarlett. No i zastanówcie się, kopiowanie praktycznie 1:1 scen z anime ma jakikolwiek sens, skoro nawet najmniejszy detal, nie mówiąc o kolorystyce czy ogólnej wrażliwości zarówno osoby projektującej scenę, kamerzysty czy animatora będzie zupełnie inny niż twórcy anime?

Ale trzymam kciuki żeby się udało

Nie wierzę w filmowego Ghost in the Shell i jako osoba, która przez lata interesowała się anime, uwielbia przy okazji animowanego GiTS-a zwyczajnie wolałbym, żeby ten film jednak nie powstawał. Pewnych rzeczy lepiej nie dotykać, a jeśli już - spróbować zrobić coś swojego, chociażby własną opowieść, wpisującą się w uniwersum, uzupełniającą kanon jak robiła to krótka seria Arise, czy dwa sezony „serialu” Stand Alone Complex. Tymczasem twórcy filmu porywają się na klasyk, a z tego nikt jeszcze nie wyszedł obronną ręką. Pierwsze zajawki nie przypadły mi do gustu, zwiastun niestety też nie, choć tak jak wspomniałem jest niezły i fajnie się go ogląda. Ciekawy jednak jestem, czy film będzie w stanie wyjść poza krąg „nerdów”/„geeków” i czy wydawca wpompuje grube miliony w jego promocję. Widać, że nie jest to tani obraz i raczej wątpię, by zostawiono go samemu sobie. No i ciekawe jak przetłumaczy go polski dystrybutor, bo jak sami wiecie, z tym bywa czasem naprawdę zabawnie. "Duch w pancerzu" nie był taki zły, jeśli pomyśleć co w naszym kraju już w tym temacie wymyślano.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama