Doczekaliśmy się wreszcie pierwszego zwiastuna filmowej odsłony Ghost in the Shell. Uwielbiam to anime i choć filmową zajawkę ogląda się przyjemnie, to w ogóle mnie ona do siebie nie przekonuje.
Filmowy Ghost in the Shell? Mimo fajnego zwiastuna wciąż nie jestem przekonany
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Jeśli zapytacie mnie o dwa najlepsze, a zarazem moje ulubione anime odpowiem bez chwili namysłu - Akira i Ghost in the Shell. Oba obrazy mam zarówno na kasetach VHS, jak i płytach DVD, oba oglądałem dziesiątki razy i co jakiś czas do nich wracam. Dlatego pierwszą informację o filmowej adaptacji Ghost in the Shell przyjąłem raczej z dystansem, który pogłębiał się przy okazji krótkich, kilkusekundowych zajawek filmu. GiTS dostał właśnie pierwszy pełny zwiastun i choć ogląda się go naprawdę fajnie, bardzo wzbudza obawy niż uspokaja.
Twórcy filmu bronią wyboru głównej aktorki. W Motoko Kusanagi wciela się bowiem Scarlett Johansson, w oczach odpowiedzialnego za film Ruperta Sandersa - najlepsza aktorka swojego pokolenia. Sam lubię na 32-letnią Amerykankę popatrzeć, ale nie ujęła mnie żadną ze swoich ról. Nie ujmuje również w przedmiotowym zwiastunie i jej wybór to mój największy zarzut. Czy wizualnie pasuje? Trudno żeby jakakolwiek nie-japońska obsada pasowała do anime, które wszystkim kojarzy się z Krajem Kwitnącej Wiśni, ale nie o to chodzi. Major Kusanagi była chłodna, oziębła, mimo bycia jedną z najtwardszych kobiet jakie znam z anime, widziałem w jej rysowanych oczach zarówno zagubienie jak i utratę człowieczeństwa w związku z posiadaniem w pełni syntetycznego ciała. Tymczasem aktorka gra tym samym wyrazem twarzy co w Avengersach i zwyczajnie nie kojarzy mi z jedną z ulubionych bohaterek anime. Zwyczajnie nie pasuje.
Dla kogo jest ten film?
Fani zarówno uniwersum Ghost in The Shell, jak i pierwszej części anime od początku nie popierali filmowego pomysłu. Nie dziwię im się - po pierwsze pewne rzeczy nie wyglądają dobrze w filmie z aktorami, po drugie GiTS obrósł takim kultem, że kto by się za niego nie wziął, nie dorówna „oryginałowi”. Sam doskonale pamiętam zachwyt podczas pierwszego seansu - zarówno jeśli chodzi setting, opowieść, czy wreszcie animację - obraz Mamoru Oshiiego wyglądał wręcz obłędnie i zjadał na śniadanie wszystko, co było wtedy obecne na rynku japońskiej animacji.
To może dla zwykłego, postronnego widza? Tylko jak bez wielkiej machiny promocyjnej zainteresować go jakimś „Duchem w Pancerzu”, skoro nie zna ani mangi, ani anime - dla niego będzie to po prostu kolejny film science-fiction i może odwiedzi kino bo lubi akurat uśmiech głównej aktorki.
Tymczasem wiele wskazuje na to, że twórcy celują w pierwszą grupę odbiorców, starając się przenieść kultowe sceny z animowanego obrazu. I tu już wystarczy spojrzeć na zwiastunowy niewidzialny strój, który prezentuje się - nijako, podobnie nieprzekonująco jak i wspomniana Scarlett. No i zastanówcie się, kopiowanie praktycznie 1:1 scen z anime ma jakikolwiek sens, skoro nawet najmniejszy detal, nie mówiąc o kolorystyce czy ogólnej wrażliwości zarówno osoby projektującej scenę, kamerzysty czy animatora będzie zupełnie inny niż twórcy anime?
Ale trzymam kciuki żeby się udało
Nie wierzę w filmowego Ghost in the Shell i jako osoba, która przez lata interesowała się anime, uwielbia przy okazji animowanego GiTS-a zwyczajnie wolałbym, żeby ten film jednak nie powstawał. Pewnych rzeczy lepiej nie dotykać, a jeśli już - spróbować zrobić coś swojego, chociażby własną opowieść, wpisującą się w uniwersum, uzupełniającą kanon jak robiła to krótka seria Arise, czy dwa sezony „serialu” Stand Alone Complex. Tymczasem twórcy filmu porywają się na klasyk, a z tego nikt jeszcze nie wyszedł obronną ręką. Pierwsze zajawki nie przypadły mi do gustu, zwiastun niestety też nie, choć tak jak wspomniałem jest niezły i fajnie się go ogląda. Ciekawy jednak jestem, czy film będzie w stanie wyjść poza krąg „nerdów”/„geeków” i czy wydawca wpompuje grube miliony w jego promocję. Widać, że nie jest to tani obraz i raczej wątpię, by zostawiono go samemu sobie. No i ciekawe jak przetłumaczy go polski dystrybutor, bo jak sami wiecie, z tym bywa czasem naprawdę zabawnie. "Duch w pancerzu" nie był taki zły, jeśli pomyśleć co w naszym kraju już w tym temacie wymyślano.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu