G-Shock od Casio nigdy nie był ekskluzywną serią zegarków. Mimo tego za dzieciaka taki plastikowy czasomierz był jednym z moich marzeń. Ostatecznie udało się je spełnić, a teraz powoli, bez szaleństw zbieram kolejne modele. Na razie z tej niższej półki, ale na wszystko przyjdzie pora. Tymczasem Casio ma w swojej ofercie G-Shocka, który łączy się ze smartfonem, ale nie jest inteligentny. Mimo to mam ogromną ochotę założyć go na nadgarstek, a potem postawić obok posiadanych przeze mnie sprzętów.
Nie, ten zegarek Casio G-Shock nie jest wcale inteligentny i to jest w nim najfajniejsze
Inteligentne zegarki, zwane też smartwatchami, nie wypaliły. Widzieliśmy niemały boom sprzętów napędzanych Androidem, teraz prawie nikt o nich już nie mówi. Część producentów wciąż walczy w tym segmencie, niech za przykład posłuży Huawei, który wypuścił niedawno Watch GT oraz Samsung z nowym Galaxy Watch. Tymczasem, zgodnie z przewidywaniami, rynkiem smartwatchy rządzi Apple, którego kompletnie nie dotknął ogólny brak zainteresowania tymi gadżetami i uśmiechnięte przelicza pieniądze ze sprzedaży kolejnych odsłon Apple Watch. Użytkownicy tych sprzętów widzą w nich zastosowanie i najwyraźniej kompletnie ich nie obchodzi, że bateria to jeden z największych problemów sprzętu.
Nie ukrywam, że sam dałem się porwać temu szaleństwu na inteligentne zegarki, jednak ostatecznie na mój nadgarstek wróciły klasyczne czasomierze. Cały czas jednak zastanawiam się nad hybrydą, bo to bardzo ciekawy segment, o którym opowiadał niedawno Konrad.
Jednym z urządzeń trochę podobnym do hybryd jest świetnie zapowiadający się G-Shock G-Steel GST-B100XA-1A. I tak nie zapamiętacie pełnej nazwy, ale skoro Casio we wzmocnionych modelach stosuje takie zabiegi od dawna, wypadało ją wymienić.
Będę się starał przetestować ten model jak najszybciej, natomiast już na tę chwilę widzę tu bardzo ciekawe i fajne połączenie namiastki świata smart z klasycznym zegarkiem. Bo G-Shock G-Steel GST-B100XA-1A wygląda jak klasyczny G-Shock, do którego ktoś subtelnie dodał fajne funkcje wykorzystujące nowoczesne technologie. Bez fajerwerków, wyświetlaczy, RGB i miliona niepotrzebnych funkcji, które i tak tracą na znaczeniu, gdy po dwóch dniach zegarek woła już o ładowarkę.
Zobacz też: Dlaczego Casio G-Shock to tak popularne zegarki?
Zegarek Casio oczywiście łączy się ze smartfonem, wykorzystuje do tego celu Bluetooth i aplikację, którą trzeba najpierw zainstalować. Producent najwyraźniej pomyślał o tym, że żaden posiadacz zegarka nie chce grzebać w opcjach i szukać funkcji połączenia, dlatego wystarczy przytrzymać przez chwilę przycisk Connect i poczekać 30 sekund aż sprzęt sparuje się ze smartfonem.
To nie jest smartwatch
Napisałem wcześniej, że G-Shock G-Steel GST-B100XA-1A nie jest hybrydą, nie jest też smartwatchem. Nie mierzy kroków, nie wyświetla powiadomień. Połączenie z aplikacją wydaje się więc na pierwszy rzut oka bezsensowne.
Otóż nie jest, to świetny pomysł
Jako posiadacz kilku klasycznych G-Shocków nigdy nie rozumiałem dlaczego ich ustawienie jest tak nieintuicyjne. Nawet zmiana godziny przy zmianie czasu nijak się ma intuicyjności, nie mówiąc już o korzystaniu z dodatkowych funkcji zegarka. Powiecie, że przesadzam i nowoczesne technologie mnie ogłupiły - może i tak, ale moim zdaniem zarówno gadżety, jak i sprzęty codziennego użytku muszą być proste w konfiguracji i użyciu. Wspomniana aplikacja daje dostęp do poszczególnych funkcji G-Shocka bez konieczności korzystania z przycisków na kopercie.
Oznacza to, że ustawiając cokolwiek nie będziecie powtarzać tej czynności po 3 razy tylko dlatego, że nacisnęliście akurat przycisk odpowiedzialny za zmianę “okna” zamiast zmiany wartości danej strefy na tarczy. Aplikacja pozwala zmienić godzinę, ustawić czas światowy, dodać alarm, uruchomić stoper itp. Osoby, które testowały już zegarek mówią wprost, że to zdecydowanie łatwiejsze niż korzystanie z przycisków na kopercie. Totalnie w to wierzę. Szczególnie, że ustawienie czasu światowego z poziomu tego konkretnego zegarka to sporo zachodu, tymczasem dzięki połączeniu z aplikacją sprzęt potrafi sam ustawić odpowiedni czas bazując na wyszukanym przez nas na smartfonie mieście.
Bez powiadomień, ale i bez konieczności ładowania czy wymiany baterii
Kolejną kapitalną funkcją tego modelu G-Shock jest wbudowane ogniwo solarne, które likwiduje konieczność ładowania sprzętu czy wymiany baterii. Wystarczy raz na jakiś czas wystawić zegarek na działanie promieni słonecznych - w pełni naładowany będzie działał aż 22 miesiące. Myślę, że w takim układzie G-Shock rozładuje się tylko wtedy gdy schowacie go na prawie dwa lata do szuflady.
Stan baterii można oczywiście monitorować, zegarek ma również fajną funkcję “znajdź”. Wygląd to oczywiście kwestia gustu, trudno jednak powiedzieć by obok serii G-Shock przechodziło się obojętnie - i GST-B100XA-1A nie jest wyjątkiem. Koperta została zrobiona z włókna węglowego, szkło jest natomiast szafirowe, więc możecie być absolutnie spokojni o wytrzymałość sprzętu. Główną cechą urządzeń z tej serii jest ich odporność i doskonale radzą sobie w warunkach, w których klasyczny zegarek już by odpuścił. Szczególnie, że ten akurat sprzęt posiada dodatkowy system wzmacniający ze specjalnych stalowych tub, które trzymają kopertę i obudowę. Oczywiście zegarek jest wodoodporny, do 220 metrów.
A jaka cena? 600 dolarów, czyli przy prostym przeliczeniu około 2270 złotych. Patrząc jednak na cenę z UK - zegarek kosztuje tam 650 funtów, co daje niestety więcej, bo aż 3200 złotych. W polskich sklepach jest minimalnie taniej, około 2960 złotych. To dużo zarówno jeśli chodzi o porównanie ze smartwatchami, ale również G-Shockami z serii G-Steel.Z tego co się orientuję kilka zwykłych modeli można kupić za około 1500 złotych. Różnicy w cenie nie upatrywałbym jednak wyłącznie w możliwości połączenia się z telefonem, ale również (a może przede wszystkim) w materiałach, z których zegarki zostały wykonane.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu