Recenzja

To jeden z najlepszych thrillerów, jakie widziałem. A premiera już dzisiaj!

Konrad Kozłowski
To jeden z najlepszych thrillerów, jakie widziałem. A premiera już dzisiaj!
18

Doskonale zdajesz sobie sprawę, że ta próba zakończy się powodzeniem, ale przy wielu ujęciach wstrzymujesz oddech, bo gdybyś był na jego miejscu, serce biłoby jak oszalałe, a ręce drżałyby ze zdenerwowania. Za to on wspinając się bez zabezpieczeń na El Capitan świetnie się bawił.

"Free Solo" jest tytułem, który polecę każdemu. Daleko mu do typowego filmu dokumentalnego i chyba właśnie dlatego spodoba się on wszystkim. Mogłoby się wydawać, że jeśli produkcja dotyczy osiągnięcia w dziedzinie wspinaczki, to przez blisko 2 godziny będziemy obserwować czyjeś zmagania w skale. Nic bardziej mylnego - "Free Solo" pokazuje, jak Alex Honnold dotarł na El Capitan, ale po seansie wiemy, że jednocześnie wspiął się na wiele innych szczytów, a wraz z nimi cała ekipa, która mu towarzyszyła przez dwa lata. Wszystko zaczęło się w 2015 roku.

Polecamy: Rozmawialiśmy z twórcami i bohaterem Free Solo

Struktura "Free Solo" przypomina bowiem bardziej thrillera, niż cokolwiek innego. Powoli poznajemy głównych bohaterów, odkrywamy cechy ich osobowości i edukujemy się na temat tego, co robią na co dzień. Udokumentowanie czyjegoś codziennego życia na przestrzeni około 700 dni nie jest większym wyczynem, ale złożenie tego materiału w zgrabną i intrygującą całość jest sporym osiągnięciem. Jimmy Chin i Elizabeth Chai Vasarhelyi - odpowiedzialni za reżyserię "Free Solo" - zdołali przekuć setki godzin materiału w film, który zabiera nas w drogę, która może wpłynąć nawet na to, jak postrzegamy naszą codzienność. Niektóre sytuacje i rozmowy są jak wyjęte żywcem z jednego z najlepszych scenariuszy i gdy dopiero przypomnimy sobie, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, dociera do nas z czym mamy tak faktycznie do czynienia.

Momentami, w których tak się dzieje, są oczywiście ujęcia z próby zdobycia El Capitan przez Alexa Honnolda w stylu free solo. Bez żadnych zabezpieczeń i zupełnie sam wspina się po mierzącej prawie 1000 metrów skale. Ekipa filmowa, na którą składali się profesjonalni wspinacze, nie towarzyszyła mu we wszystkich etapach, co zostało uzgodnione sporo wcześniej z dwóch głównych powodów - nie chciano mu przeszkadzać, a sam Alex prawdopodobnie nie życzył sobie, by ewentualny czarny scenariusz został uchwycony z tak bliska.

Zanim jednak mamy szansę być świadkami tego wyczynu, śledzimy przygotowania Alexa do wspinaczki oraz jego codzienne życie. W trakcie powstawania filmu spotkał Sanni, z którą do dziś jest w związku. O ich wyjątkowej relacji mówią sami zainteresowani, ale o wiele więcej jesteśmy w stanie wywnioskować z obserwacji tego, jak zachowują się na co dzień. Dodatkowo, ekipa filmowa to przede wszystkim przyjaciele i znajomi Alexa oraz Jimmy'ego, więc można odnieść wrażenie, że "Free Solo" to mini-projekt większej rodziny, która postanowiła zrobić coś wyjątkowego.

"Free solo" jest świetnie wyważony i doskonale wprowadza w tematykę wspinaczki nawet kompletnego laika. Nadanie przedstawionym wydarzeniom odpowiedniej perspektywy było bardzo ważne i w mojej ocenie wykonano tu kawał wspaniałej roboty. Kadry, które powstały w tak trudnych warunkach, zdają się być obrazkami stworzonymi na komputerze - z przyjemnością zapoznałbym się z jeszcze obszerniejszą wersją filmu, w której pojawiłoby się jeszcze więcej tego typu ujęć.

Oddzielny akapit należy się muzyce autorstwa Marco Beltramiego, który skomponował ścieżkę dźwiękową do "Free Solo". To ona nadaje rytm całości, tworzy atmosferę zadumy i wprowadza napięcie, gdy jest to potrzebne. Utwory Beltramiego komponują się ze scenami tak dobrze, że po pierwszym seansie - paradoksalnie - nie zapadła mi w pamięć. Generuje odpowiednie emocje, ale nie szuka i nie skupia na sobie uwagi widza. Dopiero po odsłuchu wszystkich utworów byłem w stanie dopasować do nich sceny z "Free Solo" i przy drugim seansie działały na mnie w jeszcze większym stopniu.

"Free Solo" to film pełen sprzeczności i chyba dlatego ogląda się go tak dobrze  Jest bardzo kameralną opowieścią nakręconą z ogromnym rozmachem. To dokument, ale ogląda się go jak jeden z najlepszych thrillerów. Wzloty i upadki bohaterów, a także ich rozterki mogą wyglądać na ustawione, a tu nie było nawet na to czasu. Po obejrzeniu "Free Solo" mogą nami targać różne emocje, bo choć Alex osiągnął swój cel i wspiął się na El Capitan, to każdy z nas posiada taki własny szczyt, na który chciałby się wspiąć. Ponownie polecę wywiad z Alexem, Jimmym i Chai, czyli głównym bohaterem oraz twórcami "Free Solo." Dowiecie się z niego m. in. jak miał pierwotnie nazywać się film, co ma to wspólnego z Gwiezdnymi Wojnami i jakich scen ostatecznie nie umieszczono we "Free Solo".

Ocena filmu: 8/10

Free Solo zdobył nagrodę BAFTA i Oscara za najlepszy dokument. 3 marca ma swoją premierę na National Geographic o 21:00, ale później będzie go można zobaczyć w kinach w całej Polsce - pierwsze przedpremierowe pokazy odbywają się już 14 marca.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu