Recenzja

Takich dokumentów o sporcie potrzebujemy więcej. Netflix widowiskowo obnaża Formułę 1

Konrad Kozłowski
Takich dokumentów o sporcie potrzebujemy więcej. Netflix widowiskowo obnaża Formułę 1
Reklama

Na Netflix wraca "Formuła 1. Jazda o życie" z 2. sezonem. To przykład tego, jak powinny wyglądać dokumenty o sporcie. Bez lukrowania, bez wycinania, bez ściemy.

Formuła 1 jakiej nie znacie

Co kojarzy Wam się z Formułą 1? Robert Kubica? Szybkie bolidy? Michael Schumacher? Elegancja, bogactwo i kultura? Wszystkie wymienione rzeczy faktycznie w królowej motosportu odnajdziemy, ale pod płaszczykiem wielkich marek, nazwisk i olbrzymich pieniędzy dzieje się znacznie więcej, niż moglibyśmy sądzić. Odsłonięcie kurtyny i ukazanie kulis któregokolwiek ze sportów nie będzie nikomu w smak. Przekonują się o tym także bohaterowie dokumentu Netfliksa, którzy na widok ekipy filmowej działającej na zlecenie serwisu klną pod nosem. Tym razem jednak niezdecydowani z poprzedniego roku, na przykład zespoły Ferrari i Mercedesa, również pojawiają się w materiałach i wypowiadają przed kamerą.

Reklama


Dokument "Formuła 1. Jazda o życie" ogląda się oczywiście zupełnie inaczej niż, weekend wyścigowy. Podczas treningów, kwalifikacji i wyścigu stężenie akcji bywa zbyt niskie dla nie-fanów F1, ale seria dokumentalna Netfliksa to zupełnie inna bajka. To jeden z głównych atutów programu, bo jest świetną esencją życia w padoku i poza nim. Nie przeważają tu aspekty techniczne bolidów, cyferki, statystyki, czasy i wyniki. To opowieść o kierowcach, zespołach i ich codzienności. Na torach i poza nimi. Niejednokrotnie można się srogo rozczarować albo zachwycić tym, co zobaczymy, bo niektóre z zapamiętanych z sezonu 2019 wydarzeń rozegrały się inaczej, niż mogliśmy przypuszczać.

W tym sporcie pracują i ścigają się ludzie

Dzięki dokumentowi usłyszymy słowa, które nigdy nie padną w wywiadach przed i po weekendzie wyścigowym, ani w dłuższych materiałach. Dlaczego? Bo kamery, a głównie mikrofony twórców dokumentu znajdują się tam, gdzie dzieje się prawdziwa akcja. Początkowo może nas onieśmielić bezpośredniość i wulgarność dyrektorów czy kierowników zespołów, a także samych kierowców. Takie przedstawienie tych postaci jest jednak bardzo potrzebne, bo mamy szansę naocznie stwierdzić, że to są tylko ludzie i nie zawsze są w stanie trzymać emocje na wodzy, mimo że stwarzają takie wrażenie występując przed kamerami w zorganizowanych sesjach i wywiadach.

Montaż dokumentu uzależniony jest od głównych bohaterów odcinka, dlatego nie należy go traktować, jako podsumowanie zeszłego sezonu czy wprowadzenie do tego nadchodzącego. W każdym z epizodów odwiedzamy kilka imprez, spotkań i wyjazdów, niekoniecznie w kolejności chronologicznej. Dzieje się tak, ponieważ twórcy dokumentu "Formuła 1. Jazda o życie" chcą nam opowiedzieć jakąś konkretną historię. Wprowadzenia nowego zawodnika lub jego zmiany w zespole. Kompletnie niespodziewanego dramatu zespołu lub ogromnego sukcesu będącego niespodzianką. Nie zawarto wszystkich najciekawszych wątków sezonu 2019, ale jest to tak naprawdę zadanie awykonalne, gdyż 21 wyścigów do zbyt dużo nawet na 20 czy 30 odcinków programu, a dokument Netfliksa liczy ich 10.

2. sezon "Formuła 1. Jazda o życie" jest bardziej angażujący i... wulgarny

Trudno ocenić, czy sezon 2019 był ciekawszy od poprzedniego, ale dzięki dostępowi do garaży nowych zespołów, których zabrakło rok temu, 2. sezon serii "Formuła 1. Jazda o życie" jest zdecydowanie bardziej angażujący. Co prawda Netflix nie ingerował tak w codzienność członków zespołów Ferrari czy Mercedesa (z wyboru lub w wyniku braku zgody), ale i tak udało mu się przedstawić kluczowe dla nich wątki z zeszłego roku. W przypadku Haasa, Renault czy Red Bulla odwiedzamy nawet rodzinne domy członków ekipy i dowiadujemy się na ich temat jeszcze więcej. Zaglądanie w takie zakamarki sprawia, że odniosłem wrażenie, jakby 2. sezon był jeszcze bardziej wulgarny (przekleństwa nie są powycinane) od 1. serii. Początek jednego z odcinków, gdzie padają słowa "f**k Netflix", jest tego chyba najlepszym przykładem.


W efekcie "Formuła 1. Jazda o życie" obnaża wiele aspektów królowej motosportu. Dobitnie pokazuje, że nie jest to liga dżentelmenów gotowych ustępować sobie drogi, gdy tylko zobaczą szybszego przeciwnika we wstecznym lusterku. To młodzi i starzy wyjadacze, którzy muszą być i są samolubni, bo tylko dzięki temu dotrą na szczyt. I nie dzieje się to tylko przy akompaniamencie odgłosów silnika i wiwatów tłumów, lecz również przy salwach przekleństw i niepohamowanych emocji. Nie sądzę jednak, by to w jakikolwiek sposób miało F1 zaszkodzić. Wręcz przeciwnie.

Reklama

Czy...

Czy w 2. sezonie zobaczycie Roberta Kubicę? Owszem, ale nie w takim wymiarze, jakim zapewne liczyliście. Czy mogę się do czegoś przyczepić? Tak. Określenie "weekend" używane przez uczestników dokumentu odnosi się do weekendów wyścigowych, które czasem, choć nie zawsze odbywają się co tydzień. Nie rozumiem, dlaczego tłumacz zdecydował się na zastąpienie go po prostu słowem "tydzień", skoro nie określa ono całej imprezy sportowej rozpoczynającej się od treningów a kończącej na wyścigu.

2. sezon "Formuła 1. Jazda o życie" debiutuje jutro, 28 lutego na Netflix.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama