Gry

Fenomen Dizzy’ego, czyli o dwóch braciach, którzy mieli wielkie jaja

Marcin M. Drews
Fenomen Dizzy’ego, czyli o dwóch braciach, którzy mieli wielkie jaja
6

Andrew i Philip Oliver, bliźniacy z Wielkiej Brytanii, w latach osiemdziesiątych podbili rynek gier. Choć dziś możecie nie kojarzyć ich twarzy, z pewnością znacie ich... jaja! I zaręczam, że nie jestem tu wulgarny. Mowa bowiem o sympatycznych, antropomorficznych jajkach - bohaterach gier zręcznościo...

Andrew i Philip Oliver, bliźniacy z Wielkiej Brytanii, w latach osiemdziesiątych podbili rynek gier. Choć dziś możecie nie kojarzyć ich twarzy, z pewnością znacie ich... jaja! I zaręczam, że nie jestem tu wulgarny. Mowa bowiem o sympatycznych, antropomorficznych jajkach - bohaterach gier zręcznościowo-przygodowych, które na stałe zapisały się w historii elektronicznej rozrywki! Witajcie w świecie Dizzy'ego!

Owoc miłości?

W połowie lat osiemdziesiątych bliźniacy Oliver zakrzyknęli: "zróbmy sobie jajko!" Jak powiedzieli, tak też uczynili. Owocem ich prac stał się Dizzy - sympatyczne jajko (czy może sympatyczny jajek?) z rodu Yolkfolk, mieszkające z rodziną w magicznej krainie nawidzanej przez złego czarownika Zaksa.

Skąd imię głównego bohatera, które tłumaczyć możemy na zakręcony, skołowany? Jest ono odzwierciedleniem sposobu, w jaki poruszało się tytułowe jajko. Bracia Oliver stworzyli bowiem silnik graficzny, który pozwalał kierowanej przez nas postaci wykonywać płynne salta. Taka możliwość wydaje się dziś banalna, ale pamiętajcie, że rozmawiamy o historii, jaka rozegrała się przeszło ćwierć wieku temu! A wtedy tak mobilny bohater gry był swoistym novum.

Jajko wtacza się na arenę dziejów

Pierwsza gra znana jest Dizzy - The Ultimate Cartoon Adventure lub po prostu Dizzy, a wydana została w czerwcu 1987 roku na ZX Spectrum, Commodore 64 i Amstrad CPC. To mariaż zręcznościówki i przygodówki, który w latach osiemdziesiątych bardzo trafnie został ochrzczony przez Adriana Chmielarza jako kombinacja z przedmiotami. Faktycznie bowiem clou gry było odnajdywanie i łączenie ze sobą artefaktów w celu uzyskania pożądanego efektu.

Najczęściej przytaczanym przykładem jest pierwsza zagadka z części Yolkfolk Dizzy, gdzie nasz bohater uwięziony jest w podziemnej jaskini za drewnianymi drzwiami. Do dyspozycji ma suchy liść, zapałkę i wiadro z wodą...

Jak wydostanie się z pułapki? Najpierw musi wsadzić suchy liść w drzwi. Następnie go podpalić. Kiedy ogień obejmie wrota, Dizzy ugasi go, używając wiadra z wodą. Oczywiście to jedna z prostszych zagadek - swego rodzaju "rozbiegówka" przed prawdziwymi wyzwaniami.

Sukces ma żółtko w środku

Dizzy natychmiast podbił serca graczy! Po latach, w specjalnym wydaniu magazynu Your Sinclair (2004 r.) obwołano Dizzy - The Ultimate Cartoon Adventure piątą najlepszą grą wszech czasów na ZX Spectrum.

Szybko okazało się, że jest na rynku spore zapotrzebowanie na takie gry, a Dizzy ujmował nie tylko samym gameplayem, ale i naprawdę sympatyczną historią z gatunku fantasy na wesoło. Bracia Oliver stworzyli więc drugą i trzecią część - Treasure Island Dizzy (1988) i Fantasy World Dizzy (1989) - obie przyjęte równie gorąco. Warto dodać, że z czasem trafiły one również na takie platformy jak Enterprise 64/128, Amiga, Atari ST, DOS, NES, CD32. Z kolei na wspomnianej liście magazynu Your Sinclair znalazły się kolejno na miejsach 16. i 25.

I choć po zamknięciu trylogii bliźniacy zaczęli kierować swe zainteresowania w inną stronę, jako przykładni ojcowie wciąż mieli wpływ na losy swego dziecka, biorąc większy lub mniejszy udział w kreowaniu kolejnych przygód.

W 1990 roku na rynku pojawiła się część czwarta - bardzo ciepło przyjęta Magicland Dizzy. Rok później świat ujrzała część 3,5 - Dizzy 3 and a half: Into Magicland, a także Spellbound Dizzy, Dizzy Prince of the Yolkfolk (śliczny remake tej gry dostępny jest od 2011 roku na iPada!) oraz Fantastic Dizzy (The Fantastic Adventures of Dizzy). W 1992 - Crystal Kingdom Dizzy. Ten ostatni tytuł miał jednak najmniej wspólnego z ojcami projektu, co nie tylko było widoczne, ale i zwiastowało zmierzch serii.

Wspominając o Dizzym, nie można zapomnieć o spin-offach, czyli produkcjach pobocznych. Niestety, były to gry stricte zręcznościowe, które zupełnie utraciły czar oryginału. Nie próżnowali za to fani, tworząc nieoficjalne kolejne części - w czasach współczesnych oryginałowi powstało przeszło 20 tytułów, a nawet parodia znana jako Giddy! Dziś trudno zliczyć, ile tak naprawdę istnieje gier, bowiem co roku pojawiają się nowe. Mało tego, do dziś organizowane są konkursy (wielkanocne, a jakże!) na najlepszą grę z udziałem Dizzy'ego!

Coś tu śmierdzi...

Nic nie może przecież wiecznie trwać - śpiewała Anna Jantar. Nic więc dziwnego, że nawet tak kultowe jajko jak Dizzy, powoli zaczęło podśmierdywać zbukiem. W czasach, gdy komputery rozwinęły się na tyle, że większość graczy szalała w Doomie, nikt nie chciał robić salt jajkiem z pikseli - tym bardziej, że połączenie produkcji zręcznościowej i przygodowej stało się passé. Pogłębiające się różnice między współczesnymi przygodówkami a tytułami casualowymi sprawiły, że jajko po prostu się zepsuło. Nie do końca jednak.

Po pierwsze, gdy tylko Internet zawitał pod strzechy, w sieci pojawiło się od groma stron poświęconych fenomenowi Dizzy'ego - część z nich działa do dziś, o czym możecie przekonać się, zaglądając tutaj. Z dumą powiedzieć mogę, że wśród tych wciąż funkcjonujących jest rodzima www.dizzy.pl.

Po drugie, bracia Oliver postanowili wrócić na łono rodziny Yolkfolk i zorganizowali zbiórkę pieniędzy na projekt Dizzy Returns.

Tu jednak spotkało ich rozczarowanie. Twórcy chcieli bowiem pozyskać 350 tysięcy funtów brytyjskich. Sentymentu wśród fanów starczyło jednak ledwie na 25 tysięcy funtów. Niestety, traktowanie własnych jajek po macoszemu spowodowało, że dziś pamięta o nich tylko garstka geeków i podobnych mi oldboyów. Zbyt długo Dizzy pozostawał na indeksie, reanimowany jedynie przez amatorskie działania pasjonatów.

A jednak się kręci!

Dizzy Kickstartera nie podbił. Nie świadczy to jednak o jego śmierci. Jajowaty bohater pozostaje kultową postacią sceny gier i choć rzadko pojawia się w świetle jupiterów, za kulisami działa w najlepsze. Serca fanów też biją wciąż mocno:

Dzisiaj, kiedy na świecie powstają nowe strony o Dizzim, kiedy gracze wpisują się na specjalne petycje do Codemasters i ślą listy o wznowienie produkcji, kiedy okazuje się, że prehistoryczna na współczesne standardy gra przykuwa uwagę rzeszy fanów, kiedy powstają nowe Dizzy na enginie "game faktory", "rpg makerze" lub zupełnie samodzielnie kodowane - w porozumieniu z panami Olivier lub nie, kiedy cieszycie się z tłumaczeń Dizzy na Polski - sądzę, że jest szansa na to, że Codemasters zauważy szansę zarobienia pieniędzy i będą nowe Dizzy! A może to tylko takie tam moje marzenia... (www.dizzy.pl)

Zwykło się mawiać, że człowiek żyje tak długo, jak długo o nim pamiętamy. Z jajkami jest podobnie.  Wciąż powstają nowe przygody i nawet jeśli nie zobaczymy ich na konsolach nowej generacji, zawsze możemy po nie sięgnąć w sieci i zagrać online, a większość z nich śmiało zaprezentować naszym dzieciom.

 

PS. Bracia Oliver, zaskoczeni popularnością witryny dizzy.pl, zgodzili się na bezpłatną dystrybucję polskiej wersji Prince of Yolkfolk. Autorowi strony przesłali kilka ciepłych słów:

Hi Darek, Great to hear from you regarding Dizzy. We (me and Andrew) are constantly amazed at the popularity of Dizzy after so many years, and we are more than happy for you to create a site with any Dizzy Contents you can find/create.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

GrygraretroSpectrum