Felietony

Kilka lat temu byłem przekonany, że to ich koniec. Cieszę się, że się myliłem

Kamil Świtalski
Kilka lat temu byłem przekonany, że to ich koniec. Cieszę się, że się myliłem
Reklama

Miały umrzeć na naszych oczach, tymczasem przeżywają prawdziwy renesans i wciąż pozostają w centrum domowej rozrywki.

Jeżeli jeszcze dziesięć-piętnaście lat temu zapytalibyście mnie jaką przyszłość wróżę telewizorom, bez mrugnięcia okiem odrzekłbym, że będą one domeną starszego pokolenia. Wtedy telewizory kojarzyłem z telewizją, a ta należała do niego. Pozostali wybierali płyty, tudzież treści dostępne w internecie. Wtedy jeszcze na nieco innych zasadach niż teraz. YouTube jakiego znamy dziś dopiero się rodził, Netflix u nas nie istniał, a o Playerze jeszcze nikt nawet nie myślał. Multimedia konsumowało się na ekranach komputerów: dla tych posiadających 21-calowe monitory (już wtedy LCD) i podobnego rozmiaru telewizory (w dużej mierze wciąż CRT), wybór był prosty. Te drugie były domeną telewizji. A ta nie była nasza. Telewizory mogły odejść, ale nie zrobiły tego — i chwała im za to.

Reklama


Dziś nie utożsamiam telewizora z telewizją — to dla mnie po prostu, ale i aż, ekran. Ekran który pozwala w lepszej jakości i większym oknie cieszyć się treściami. I nie chodzi tu nawet o te nowsze sprzęty, które określa się mianem smart tv. Bo nawet ich starsze rodzeństwo po latach nabrało mocy — wszystko to dzięki przystawkom, które potrafią dodać im nieco werwy. Taki Chromecast nie jest specjalnie wygórowanym wydatkiem, a pozwala tknąć nieco życia w leciwe już urządzenia — i chwała mu za to, bo nawet ci którzy długo opierali się jego magii, po latach mogą przestać się bronić. Nie brakuje tam wysokich jakościowo treści, problemem jest po prostu dotarcie do nich w całym zalewie bylejakości.


Może byłem naiwny i krótkowzroczny, ale wtedy nie widziałem już miejsca dla telewizorów — wydawało mi się, że ich śmierć jest tylko kwestią czasu. Telewizja dziś wciąż pozostaje mainstreamem, ale jak długo tak będzie — to się dopiero okaże. Coraz więcej ludzi opowiada że zrezygnowała z kablówki/satelity, albo deklaruje chęć zrobienia tego gdy tylko skończy im się umowa. Bo wygodniej i mniej zobowiązujące okazują się dla m.in. pakiety sportowe dostępne online — choć nie są one pozbawione wad, o czym trwała dość zażarta dyskusja w drugim odcinku naszego podcastu. A poza tym, z braku czasu, pozostałych i tak nie włączają tych kilkudziesięciu wykupionych kanałów, bo usługi VOD do których mają dostęp pożerają im wolny czas. Ważne jest jednak to, że z tych wszystkich internetowych dóbr na co dzień wcale nie korzystają na komputerze czy smartfonie. Jeżeli tylko mogą, sięgają po telewizor: większy i z lepszym nagłośnieniem. Wcale im się nie dziwię, bo robię dokładnie to samo — oglądanie na komputerze to konieczność, z którą stykam się najczęściej... podczas wyjazdów.

Przyznam wam się, że naprawdę się cieszę z tej pomyłki. Bo współczesne telewizory to kawał fajnego sprzętu, któremu udaje się wciąż pozostać centrum domowej rozrywki. Największym i najwygodniejszym — i patrząc na to jak ich rynek zmienia się z każdym rokiem już nie mogę doczekać się tego, co przyniesie przyszłość. Teraz jestem przekonany, że telewizory nie umrą jeszcze długo — a sztuczna inteligencja którą będą w najbliższych latach naszpikowane może przynieść sporo dobrego. Może w końcu będę mógł pozbyć się małego CRT który jest nieodłącznym elementem mojego kącika z retro grami?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama