Felietony

Fascynujemy się VR, ale nie poruszamy jednego ważnego tematu. A może najwyższy czas zacząć

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

44

Wirtualna rzeczywistość fascynowała mnie od zawsze. Przede wszystkim w filmach science-fiction, bowiem jak sami doskonale widzicie, rozkwit tej technologii ma miejsce dopiero teraz. Choć oczywiście na przestrzeni wielu lat były próby upowszechnienia VR, to dopiero aktualny poziom rozwoju pozwala pok...

Wirtualna rzeczywistość fascynowała mnie od zawsze. Przede wszystkim w filmach science-fiction, bowiem jak sami doskonale widzicie, rozkwit tej technologii ma miejsce dopiero teraz. Choć oczywiście na przestrzeni wielu lat były próby upowszechnienia VR, to dopiero aktualny poziom rozwoju pozwala pokazać nam wirtualną rzeczywistość, o jakiej marzyliśmy za młodu. Ale w zasadzie czemu jej chcemy?

Kiedy miałem 16-17 lat, ktoś zapytał mnie „Dlaczego ciągle masz w uszach słuchawki - świat jest aż tak nieciekawy?”. To samo pytanie zadaję sobie dziś patrząc na to, jak bardzo interesuje mnie wirtualna rzeczywistość. Miałem już na głowie praktycznie wszystkie urządzenia serwujące VR i jestem technologią oczarowany. Podobam mi się w niej (choć może nie przede wszystkim) to, że pozwala odciąć się od miejsca, w którym siedzimy i codzienności, w której przyszło nam żyć.

Zabawy z mózgiem

To fascynujące jak łatwo można oszukać nasz mózg. Wystarczy założyć na głowę gogle, włączyć w nich obraz, naciągnąć na uszy słuchawki i umysł zostaje przetransportowany do nieistniejącego świata. Na tyle mocno i sugestywnie, że wszystkie prawdziwe bodźce są przez niego ignorowane. Mówię to oczywiście na własnym przykładzie. Mając na głowie cały zestaw, szczególnie po kilku minutach spędzonych w wirtualnym świecie, moglibyście mnie szturchać i szczypać, a odczuwałbym to gdzieś daleko, zdecydowanie dalej i słabiej niż przy normalnym kontakcie, będąc obiema nogami w realnym świecie.

Skoro ustaliliśmy już, że imersja jest odczuwalna, warto zastanowić się dlaczego w zasadzie chcemy wchodzić do wirtualnych światów. Czy podczas seansu filmowego lub jakieś gry mieliście kiedyś uczucie, że całkowicie wchłonął Was wyświetlany obraz? Czasem tak bywa, w wirtualnej rzeczywistości jest tak praktycznie zawsze. Nagle malutki pokój może zmienić się w wielką halę, a wytarty fotel w kabinę pilota wielkiego robota. Wirtualne światy wydają się być ciekawsze, ładniejsze, nie ma w nich problemów codzienności - jest za to czysta zabawa lub piękne eksponaty do oglądania, miejsce do zwiedzenia. Od tego już tylko krok do stwierdzenia, że świat VR jest lepszy.

A co jeśli uwierzymy w wirtualny świat?

I tu widzę największy problem wirtualnej rzeczywistości. Problem, o którym dziś jeszcze się nie mówi. Zachwycamy się nowymi sprzętami, ich możliwościami, sposobem oszukiwania naszego mózgu i stopniem wsiąknięcia w wirtualne światy. Ale mało kto zadaje sobie pytanie, co się stanie kiedy faktycznie ta (lub te) technologia trafi pod strzechy. Skoro ludzie potrafili tracić pracę, czy w ekstremalnych sytuacjach umierać grając w World of Warcraft, będziemy mieć za kilka lub kilkanaście lat duży problem. Po dłuższej sesji z hełmem wirtualnej rzeczywistości zaczyna zacierać się granica między światem realnym, a tym nieprawdziwym. W którym momencie może się zatrzeć na dobre? Może problemem wirtualnej rzeczywistości nie będą mdłości i zawroty głowy, ale wiara w to, że wirtualny świat jest tym realnym. Na tyle silna, że ludzie będą spędzać w komputerowych projekcjach większą część dnia, całkowicie ignorując realność?

A co jeśli w rzeczywistości wirtualnej faktycznie znajdziemy Facebooka, przy którym mnóstwo osób traci prawie cały dzień. Co jeśli któregoś dnia pojawią się oferty pracy, które będą wymagać od nas siedzenia w domu z hełmem na głowie i wchodzenia do wirtualnego biura? Maluje mi się przed oczami obraz ludzi w trylogii Matrix. To oczywiście tylko fantazjowanie, ale bardzo nie chciałbym za 10 lat wrócić do tego tekstu i napisać Wam, że miałem rację mówiąc o zacieraniu się granic między światami. VR to rozrywka, a rozrywka jest dla ludzi. Musimy tylko korzystać z niej świadomie i nie dać się oszukać. Bo wirtualna rzeczywistość to w pewnym sensie oszukiwanie. Nawet jeśli mamy w życiu problemy, nie zawsze wszystko się układa, to świat realny jest fajniejszy. Bo jest prawdziwy - i warto o tym pamiętać.

A tak zupełnie przy okazji…

Kilka dni temu przetestowałem Project Morpheus - VR Sony dedykowany konsoli PlayStation 4. Jeśli nie mieliście okazji obejrzeć tego materiału, serdecznie zapraszam.

grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu