Ciekawostki technologiczne

Fani Nokii mogą szykować bluzgi: Stephen Elop zaczyna nową pracę

Maciej Sikorski
Fani Nokii mogą szykować bluzgi: Stephen Elop zaczyna nową pracę
Reklama

Stephen Elop - niektórzy słysząc to imię i nazwisko pewnie nadal zaciskają pięści. U nas dotyczy to największych fanów Nokii, jej oddziału odpowiedzialnego za produkcję telefonów komórkowych. Ale już w Finlandii niechęć może być szersza. Przecież ten człowiek kojarzony jest z podcięciem (a może i obcięciem) skrzydeł narodowej dumy. Przyszedł, nabroił, sprzedał i poszedł. Jeszcze zainkasował za to duże pieniądze. Gdy oni wspominają te czasy zgrzytając zębami, były szef Nokii szykuje się do objęcia nowego stanowiska.

Zacznijmy od nowej pracy. Menedżer obejmie kierownicze stanowisko (odpowiada bezpośrednio przed CEO) w korporacji Telstra - to australijski potentat rynku telekomunikacyjnego i mediowego. Przychody liczone w dziesiątkach miliardów dolarów, liczba pracowników w dziesiątkach tysięcy. Czym ma się zająć w tym biznesie znany Kanadyjczyk? Rozwojem, ekspansją na globalnym rynku. Elop będzie podobno pracował i w USA i w Australii, więc można założyć, że do fotela nie przyrośnie - zapowiada się intensywnie. Ma zacząć już na początku kwietnia.

Reklama

Złośliwi powiedzą, że Elopowi nie pozostało nic innego, jak szukać pracy w Australii - może tam jeszcze nie słyszeli o jego "osiągnięciach". I zacznie się ponowne wałkowanie "ubicia Nokii". A ja kolejny raz napiszę, że ten człowiek wyświadczył europejskiej korporacji przysługę. Sprzedał za kilka miliardów dolarów biznes, który przynosił straty i był skazany na upadek. Wcisnął Microsoftowi towar, który później musiał być uznany za nietrafioną inwestycję. A Nokii pozwoliło to odetchnąć i skupić się na rozwoju. Pozbywła się garba, nie musiała wypłacać wielkich odpraw, zainkasowała kilka miliardów i przystąpiła do ekspansji na rynku infrastruktury telekomunikacyjnej.

W odpowiedzi można co prawda stwierdzić, że firma nie musiałaby tego robić, gdyby nie błędne decyzje Elopa na początku jego kariery w Nokii, zawiązanie sojuszu z Microsoftem. Ile w tym prawdy? Tego się nie dowiemy - pozostają jedynie spekulacje. Może Nokia z Androidem lub własnym systemem operacyjnym na pokładzie smartfonów byłaby dzisiaj hegemonem na rynku. A może firma nie istniałaby w ogóle - na to pytanie nie znajdziemy odpowiedzi. To znaczy, nie znajdą jej ci, którzy spojrzą na sprawę obiektywnie. Fani wielkiej Nokii sprzed dekady pewnie inaczej patrzą na sprawę...

Przy okazji doniesień dotyczących nowej posady Elopa, doszedłem do wniosku, że ten człowiek ma pecha. Możliwe, że w przypadku Nokii rozegrał sprawę najlepiej, jak się dało, a do masowej pamięci przejdzie i tak jako osoba nieudolna, ewentualnie zdrajca, koń trojański (koń trojański, któremu Microsoft powiedział później "do widzenia"). Wiem, mocne słowa, ale wystarczy przejrzeć zasoby Internetu, by przeczytać jeszcze mocniejsze. Jego wykształcenie, doświadczenie zawodowe i sukcesy schodzą na dalszy plan lub w ogóle znikają, zostaje tylko hasło "upadek Nokii".

Ciekawe, co musiałby zrobić w nowej firmie, jaki sukces odnieść, by nie być zapamiętanym jako "ten, który za miliony zniszczył europejską legendę"? Niestety (dla Elopa), takie jest ryzyko zawodowe - duża wypłata, to i odpowiedzialność spora. Menedżer ma to szczęście, że pracodawcy nie patrzą na jego poczynania tak, jak osoby zainteresowane rynkiem czy po prostu fani Nokii. Jest zatem szansa, by pokazać, co się potrafi i błysnąć. Już bez pozostawiania wątpliwości...

Grafika tytułowa: Microsoft

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama