Jeden z tych przypadków, gdy nazwisko znane jest niewielu osobom (przypadkowym), ale produkty i efekty działalności kojarzą miliony ludzi na całym świecie. Gdy przeczytałem, że pod koniec lutego zmarł Gillis Lundgren, nie miałem pojęcia, kim był ten człowiek. Wystarczyły jednak dwa słowa: IKEA oraz BILLY. A do tego wzmianka, że to jedna z postaci stojąca za dobrze nam znanymi rozwiązaniami szwedzkiego sklepu. O nim można powiedzieć, że pozostawił po sobie ślad w przestrzeni, w której żyjemy.
Niedawno zmarł Gillis Lundgren. Możecie go nie znać, ale miał spory wpływ na wygląd naszych mieszkań
Wspominałem o tym już w tekście poświęconym paniom działającym w świecie nowych technologii. Tym, które odcisnęły piętno na sektorze, lecz nie stały się powszechnie znane. Takich "cichych bohaterów" jest znacznie więcej, znajdziemy ich w każdej branży. Niektórzy stworzyli produkty czy usługi znane i wykorzystywane od pokoleń, ale nie doczekali się wielkich artykułów w Wikipedii, poświęconego im Google doodle. Czasem ich nazwiska trudno nawet wygrzebać w odmętach Internetu, a podejmuje się tego garstka pasjonatów. Albo studentów. Takie życie.
Gillis Lundgren był jednym z pierwszych pracowników firmy IKEA, pracę w przedsiębiorstwie rozpoczął w pierwszej połowie lat 50. XX wieku i chyba nikt nie zakładał wówczas, że powstanie z tego duża sieć sklepów. O globalnej ekspansji na skalę, którą obserwujemy dzisiaj, nawet nie mogli myśleć, bo czegoś takiego wówczas nie znano. Lundgren był jednym z tych ludzi, którzy zaczęli napędzać sklep. To on zaprojektował meble z serii BILLY, a zatem to on odpowiada za dziesiątki milionów domowych biblioteczek na świecie. Tak, dziesiątki milionów - tyle sprzedano ich w ciągu kilku dekad. Co minutę produkuje się 15 kolejnych mebli należących do tej linii.
W sumie Lundgren zaprojektował dla IKEI ponad 200 produktów. W całej dzisiejszej ofercie to niewiele, ale owej oferty mogłoby nie być, gdyby nie sposób, w jaki rozwijał się sklep. A za tym też stał bohater wpisu - to jedna z osób, które sprawiły, że meble zaczęto sprzedawać spakowane w częściach. Takie rozwiązania istniały już wcześniej, lecz to IKEA je dopracowała i rozpowszechniła, zaczęła wprowadzać na wielką skalę. Obie strony na tym korzystały: sklep oszczędzał m.in. na wynajmowanej powierzchni, mógł rozbudowywać ofertę, rzadziej brakowało mu produktów w magazynie.
Klient mógł natomiast liczyć na niższą cenę, sam również korzystał z większej oferty i dostępności towaru. Ten ostatni łatwiej było przewieźć do domu, potem pozostawało już złożenie, ale to nie było skomplikowane. Przyznam, że mnie ten system fascynuje do dzisiaj. Mamy prostotę, praktyczność, relatywnie niską cenę. Oglądamy w sklepie całe zestawy mebli, a kilka godzin później patrzymy na kilka pudeł leżących na podłodze w domu - to te same meble. Stało się to możliwe m.in. dzięki Lundgrenowi.
I to jest innowacja. Zmiany wprowadzone rzez sklep, przez ludzi takich, jak Lundgren, odczuwają dziesiątki, może nawet setki milionów ludzi na całym świecie. Mogli kupić regał, wziąć go pod pachę i przewieźć do domu własnym autem. Ten wpływ jest obecny, chociaż często nie zwraca się na niego uwagi. A przecież zmiana oddziałuje na branżę meblarską, na handel, na naszą przestrzeń życiową. To nie jest odchudzenie smartfonu o część milimetra, zakrzywienie obudowy (bezcelowe) czy wstawienie procesora do urządzenia tylko po to, by tam był. To realne uproszczenie życia. Piszę to spoglądajac na biblioteczkę, do której powstania rękę przyłożył Gillis Lundgren...
PS Zdaję sobie sprawę z tego, że spora część osób najbardziej docenia nie prostotę składania mebli, lecz klopsiki serwowane przez sklep...;)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu