Facebook będzie blokował w Turcji strony, na których znajdują się treści obrażające Mahometa. Taka informacja pojawiła się wczoraj w mediach. Komentar...
Facebook będzie blokował w Turcji strony, na których znajdują się treści obrażające Mahometa. Taka informacja pojawiła się wczoraj w mediach. Komentarz do tej sytuacji może być tylko jeden: cenzura, na którą nie można się zgodzić. Władze w Ankarze depczą wolność słowa, a imperium Zuckerberga na to przystaje, bo nie chce tracić zysków. To ci źli. Dobrymi, bo poszkodowanymi, będą ludzie stojący za cenzurowanymi stronami. Nie do końca odpowiada mi taki obraz sytuacji.
Ultimatum Ankary jest chyba jasne: albo cenzurujecie strony kpiące z proroka albo my cenzurujemy was. Wycinamy i mówimy głośno za co - część ludzi się oburzy, część nam przyklaśnie. Wiele na tym nie stracimy, a waszą usługę szybko spróbują zastąpić inni. Mowa o Turcji, więc można założyć, że nie są to słowa rzucane na wiatr, groźby bez pokrycia - media społecznościowe miały tam już wcześniej problemy. Zuckerberg i spółka zdają sobie zapewne sprawę z tego, że jeśli nie ustąpią, to mogą mieć duży problem na całkiem sporym rynku. Na naprawdę dużym, jeśli podepniemy pod to inne kraje muzułmańskie, które mogłyby stanąć po stronie Turcji w przypadku jej konfliktu z siecią społecznościową.
Rozumiem zatem ewentualną blokadę widzianą z punktu widzenia Facebooka. To biznes, a do tego biznes wymieszany z polityką i religią. Grząski grunt, na którym trzeba uważać. Facebook nie jest już zabawą dla przyjemności, ale korporacją, która ma dowozić wyniki. Jednocześnie radziłbym jednak Zuckerbergowi uważać z deklaracjami, bo podobno zapewniał niedawno, że wolność słowa ponad wszystko. Świeżakiem w biznesie nie jest i powinien już wiedzieć, że rzeczywistość może szybko weryfikować plany zapewnienia czy obietnice.
Teraz spójrzmy na to od strony tureckich władz. Eskalacja problemu w postaci drwin z Mahometa, szerzej islamu (bo to problem) nie jest im na rękę. Na dobrą sprawę niewielu osobom to jest na rękę. Będzie ferment, będzie niebezpiecznie. Kolejne karykatury to dolewanie oliwy do ognia. Kogoś mogą one śmieszyć, ktoś inny na nich zarobi, ale trzecia osoba przez to ucierpi, możliwe, że przypadkiem. Po co Turcji nowe kłopoty? Tym groźniejsze, że o zasięgu zarówno zewnętrznym, jak i wewnętrznym? Władze pewnie nie patrzą na sprawę wyłącznie przez pryzmat religii, obrazy swoich uczuć. Tu w grę wchodzi utrzymanie stabilnej sytuacji w kraju i w regionie. Bardzo niebezpiecznym regionie.
Warto też zastanowić się nad samym hasłem "wolność słowa ponad wszystko". Czy tureckie władze albo Facebook powinny doczekać się powszechnej krytyki za wspomnianą cenzurę? Jeśli są ludzie, którzy czują się dotknięci tymi karykaturami, stanowią liczą grupę obywateli i nie życzą sobie takich drwin, to niech mają prawo do ich usunięcia. Znajdują się w swoim kraju, niech żyją po swojemu. Czy w Polsce nie byłoby sprzeciwów, gdyby ktoś drwił np. z narodowych traum (Powstanie Warszawskie, Katyń, Wołyń)? Czy nie domagano by się blokady takich stron/profili? Jedni stwierdziliby, że nie ma sensu z tym walczyć i trzeba machnąć ręką na czyjąś głupotę czy złą wolę. Inni nie odpuściliby póki profil nie zniknąłby z serwisu.
Nie tolerowalibyśmy (przynajmniej większość z nas) profilu poświęconego pedofilii, katowaniu zwierząt czy wychwalaniu zbrodniarzy wojennych, więc nie możemy krytykować za ograniczanie wolności słowa w niektórych przypadkach. Sami stosujemy cenzurę. Turecki wątek uznajemy za inny przypadek, bo nie jesteśmy muzułmanami, a kwestia ochrony uczuć religijnych uległa w ostatnich latach poważnemu osłabieniu. Dlatego nie powinniśmy mierzyć ich swoją miarą. Być może Turków zdziwiłoby dlaczego ktoś próbuje u nas usunąć profil poświęcony żartom z unicestwienia stolicy w 1944 roku. Polacy-cenzorzy moglibyśmy wówczas usłyszeć...
PS Jestem ciekaw, jak rozwinie się sytuacja, jeśli Facebook powie "nie"?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu