Internet zniknie. Do takich wniosków doszedł Eric Schmidt, jedna z najważniejszych postaci w Google i wypowiedział zdanie głośno. To musiało zainteres...
Internet zniknie. Do takich wniosków doszedł Eric Schmidt, jedna z najważniejszych postaci w Google i wypowiedział zdanie głośno. To musiało zainteresować media, nie tylko branżowe, które szybko podchwyciły temat. Jedne poprzestały na powtórzeniu myśli, inne zagłębiły się w przywołaną tezę. Komentując wypowiedź byłego CEO korporacji z Mountain View trudno nie przyznać mu racji. Internet faktycznie zniknie. Przynajmniej ten, który znamy.
Właśnie tak wygląda cała myśl Schmidta: Internet ulegnie przeobrażeniom, zniknie to, co znamy, ale nie powstanie wielka dziura. Po prostu Sieć wejdzie na nowy etap rozwoju. Amerykański top menedżer wskazał na rozwój Internetu rzeczy: będzie tyle adresów IP, urządzeń, sensorów, zbieranych i przetwarzanych informacji, że trudno będzie to opisywać wedle dzisiaj stosowanych metod. Internet stanie się stałą częścią naszego życia, którą... przestaniemy zauważać. Jeśli coś jest powszechne i oczywiste, to o tym nie mówimy, przestajemy się nad tym zastanawiać.
Internet w domu, szkole, pracy, u lekarza, w urzędzie, na wczasach i w parku. Podłączone do niego sprzęty w kuchni, łazience, sypialni, biurze, podłączone autobus i samochód. A także ubrania, obuwie, zegarki oraz biżuteria. W takich warunkach ktoś będzie się zastanawiał nad dostępem do Sieci i tym, co się w niej dzieje? Chyba tylko wtedy, gdy nagle zostanie odcięty od Internetu i dozna szoku. To już kwestia na osobny wpis, ale w świecie przyszłości dłuższy brak energii elektrycznej, a co za tym idzie dostępu do cyfrowej rzeczywistości, może się przerodzić w spory chaos.
Wróćmy do wątku przewodniego. Ktoś stwierdzi, że już dzisiaj wiele urządzeń jest podłączonych do Sieci i czy w takim przypadku można powiedzieć, że Internet nie istnieje? Wszystko sprowadza się do skali. Na razie znajdujemy się na początku ścieżki, o której mówił Schmidt. Odbieramy jeszcze Internet jako odrębną rzeczywistość, nie zlała się ona w jeden byt ze światem analogowym. Rozróżniamy to, co dzieje się w Internecie od tego, co zaszło w realu. Ale z każdym rokiem różnice będą się zacierać. I to na wszystkich frontach.
Internet cały czas ulega przeobrażeniom, zdecydowanie nie jest to miejsce, które poznawało się np. 15-20 lat temu odwiedzając kafejki internetowe i przeglądając stronę Daewoo. Przybyło użytkowników i dzisiaj są liczeni w miliardach, pojawiło się mnóstwo stron o każdej tematyce, narodziły się, a następnie poważnie rozwinęły social media, dostęp do Sieci stał się tani i nie potrzeba do tego stacjonarnego komputera, do Sieci przeniosły się firmy, urzędy, rozrywka czy edukacja. Można w tym przypadku mówić o takim samym Internecie, określonym miejscu? To raczej dynamiczne zjawisko.
Internet jaki znamy, o jakim mówimy i piszemy, przestrzeń, o którą toczą się dyskusje i boje, nierzadko bardzo zażarte, przestanie istnieć. Pojawi się twór spersonalizowany, skrojony na miarę użytkownika. Nie będzie się do niego wchodzić, każdy z nas będzie przebywał w Sieci cały czas. Nieświadomie, ale aktywnie. Jednych to fascynuje, innych przeraża, pewne jest to, że Schmidt nie bajdurzy i zmierzamy we wspomnianym kierunku. Napisałbym "szykujcie się", ale chyba nie ma takiej potrzeby...
Źródło grafiki: youtube.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu