Facebook Town Hall to ekran, w którym znajdziemy kontakt do osób, które odpowiadają za dobrą kondycję lokalnej społeczności w różnych aspektach. Bazując na naszym miejscu zamieszkania, czy aktualnej lokalizacji, sekcja Facebooka wskaże nam ludzi, którzy mogą rozwiązać nasz problem. Bezpośrednio z poziomu nowej funkcji można im przesłać wiadomość prywatną, która nie wyląduje w „Innych”, lecz od razu znajdzie się w głównej skrzynce odbiorczej. W społecznościach obecnych w USA ma to sporo sensu – ludzie tam chętnie organizują się w pożyteczne inicjatywy, współpracują z instytucjami rządowymi i nie widzą problemu w tym, aby z konkretnym wyzwaniem zmierzyć się na własną rękę – jeżeli jest taka potrzeba. Ułatwienie kontaktu z lokalnymi działaczami każdemu użytkownikowi Facebooka ma w takich warunkach sporo sensu.
Weźmy jednak pod uwagę, że Stany Zjednoczone mają bogatą tradycję organizowania się w lokalne inicjatywy. Społeczeństwo obywatelskie tam działa znakomicie
Stany mają swoje problemy, ale jego obywatelom trzeba przyznać jedno. Przywiązanie do tożsamości narodowej często idzie w parze z czynnym uczestnictwem w życiu lokalnej społeczności. Polska niestety pod tym względem odstaje od zachodniego modelu, ale to nie jest nasza wina. Czasy komunizmu, które co prawda gloryfikowały „czyny społeczne”, źle wpłynęły na naszą postawę wobec lokalnych inicjatyw. W ciągu ponad ćwierćwiecza demokracji w naszym kraju sporo się zmieniło, ale to stanowczo zbyt mało czasu, aby móc powiedzieć, że pod tym względem wszystko jest u nas w porządku. Miałem okazję uczestniczyć w wielu sesjach rad samorządów i często zdarzało się, że mimo ich otwartości dla obywateli, nie pojawiał się nikt poza radnymi. A to przecież tam podejmowane są ważne z punktu widzenia społeczności decyzje, na które jeżeli nawet wydaje nam się, że nie mamy wpływu, to z pewnością powinniśmy mieć. Tymczasem, zainteresowanie obywateli sesjami rad rosło wprost proporcjonalnie do ilości niekorzystnych uchwał podjętych wcześniej. A przecież można było wyrazić protest zawczasu.
Eksperci jednak wskazują, że pod tym względem jest coraz lepiej i ja również to zauważam. Rośnie zainteresowanie pozarządowymi inicjatywami działającymi na rzecz konkretnych grup, czy społeczności. Dodatkowo, młodzi ludzie bardzo chętnie angażują się w pożyteczne projekty, nawet w ramach wolontariatu. Postęp w tej kwestii nie jest jednak gwarantem sukcesu takiej funkcji w Polsce. Zmiany muszą zajść również na zupełnie innym poziomie.
Facebook i działacze? Tutaj jest jeszcze sporo do zrobienia
Jak na razie, Facebook (czy inne medium społecznościowe) dla działaczy politycznych w dużej mierze stanowi jednostronny kanał komunikacji. Polityk, osobistość „mówi” do ludu, albo robi to sztab PR-owców. Czy to niesie jakąkolwiek wartość dla obywatela? Ten może co najwyżej ponarzekać, albo obrzucić polityka błotem dla sportu. Brakuje nam również przeświadczenia, że nasz głos cokolwiek znaczy. I że mamy wpływ na to, co dzieje się wokół nas. Town Hall w Polsce przez to jeszcze długo nie będzie sensowny. Ale mam nadzieję, że przyjdzie czas, w którym powiem: „Wreszcie! Town Hall jest dostępny także w Polsce”. Tego życzę sobie i Wam.
Więcej z kategorii Facebook:
- Zostałeś wylogowany z Facebooka na iPhone bez powodu? Spokojnie, nie tylko Ty
- Czy wielkie firmy IT są stronnicze? Muszą być. Każdy jest stronniczy
- Facebook się zbadał. Co mu wyszło? Że jest chory
- Messenger gromadzi więcej danych niż inne komunikatory razem wzięte. Może to przekona was do przesiadki?
- WhatsApp będzie udostępniał dane WSZYSTKICH użytkowników Facebookowi