Facebook

Facebooku! Ogarnij proszę swoje "standardy społeczności"

Jakub Szczęsny
Facebooku! Ogarnij proszę swoje "standardy społeczności"
Reklama

Jak Facebook broni się przed oskarżeniami o bierność w kwestii fake newsów, niewłaściwych treści i swawoli niektórych użytkowników? Mówi, że nie jest żadnym medium i nie odpowiada za zachowania użytkowników. W przypadku zgłoszeń konkretnych przypadków, zasłania się standardami społeczności i często nie reaguje. To chyba czas, żeby sobie powiedzieć, że... owe standardy albo są do kitu, albo zwyczajnie nie działają.

Akurat tak świetnie się złożyło, że w trakcie moich przygód z Facebookiem pojawiła się informacja o tym, że Facebook nie radzi sobie z usuwaniem niewłaściwych treści. Śledztwo przeprowadzone przez BBC ujawniło, że na 100 przypadków naruszenia standardów (chodziło o treści związane z pornografią dziecięcą), Facebook usunął jedynie 18 tego typu materiałów, a w pozostałych uznał, że nie naruszają one przyjętych zasad. Dla nas sprawa wydaje się jednoznaczna - jest wyraźny przykład (bestialski zresztą) naruszenia standardów - treść powinna zostać usunięta. Tak się jednak nie stało w znacznej większości przypadków.

Reklama

Teraz ja mam dla Was ciekawostkę z naszego podwórka. Otóż, za Tygodnikiem Solidarność postanowiłem sprawdzić, czy rzeczywiście Facebook miga się od interwencji w sprawie obrażania Jana Pawła II. Na grupie, która tylko z nazwy sympatyzuje z obecnym Prezydentem RP oraz partią rządzącą w Polsce pojawiła się grafika przedstawiająca bramę do nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Zamiast dobrze znanego napisu "arbeit macht frei" (pol. praca czyni wolnym) znalazł się tam napis: "Wojtyła jeb*ł dzieci". Nie trzeba chyba tłumaczyć, że jest to okrutny atak nie tylko na wybitnego Polaka w naszej historii, ale również na tragiczne wydarzenia w trakcie II Wojny Światowej.

Link do rzeczonej grupy

Zgłosiłem naruszenie Facebookowi. Ten na to, że... nic się nie stało

Ten wpis dotyczyłby tylko tego przypadku, gdyby nie fakt, iż krótko po przesłaniu mi odpowiedzi na zgłoszenie, grafika została zmieniona na inną. Mimo tego, że nie jestem osobą wierzącą, tego typu treści niesamowicie mnie irytują. Zastanawiam się, jak w ogóle działają standardy społeczności Facebooka, skoro ten nie radzi sobie w tak klarownych przypadkach naruszeń? Oto odpowiedź, którą otrzymałem na zgłoszoną treść:

Dziękujemy za zgłoszenie – poinformowanie nas było słuszną decyzją. Sprawdziliśmy zgłoszoną grupę i, chociaż nie narusza ona naszych standardów społeczności, rozumiemy, że grupa lub udostępnione w niej treści mogą być dla Ciebie obraźliwe. Pragniemy pomóc Ci wystrzegać się treści, których nie chcesz oglądać na Facebooku.

~Dobroduszny Facebook

"Sprawdziliśmy zgłoszoną grupę" - w kontekście całej odpowiedzi dotyczącej tego przypadku brzmi to mniej więcej jak: "zrobiliśmy swoje, a teraz się odwal i klikaj w reklamy". Nie wiem, kto stoi za sprawdzaniem zgłoszeń użytkowników i w sumie nie chcę wiedzieć, bo czułbym wtedy silną potrzebę powiedzenia co nieco tym osobom. Nie mieści mi się w głowie, jak można się powoływać na jakiekolwiek "standardy", skoro człowiek podaje bardzo prosty przypadek naruszenia godności obiektu kultu religijnego i otrzymuje tak idiotyczną w kontekście całej sprawy odpowiedź.

Po takich akcjach, nagle wszyscy robią się zdziwieni, dlaczego w ogóle Facebooka oskarża się o wybiórczość w staniu na straży norm. Użytkownicy podnoszą, iż obraza Muzułmanów bardzo szybko (i skutecznie) kończy się albo usunięciem treści, albo nawet banem dla danego użytkownika. Polscy użytkownicy mają natomiast problem z wyrazem "pedał", które może oznaczać nie tylko część należącą do napędu rowerowego, ale również może dotyczyć (w niewybredny sposób) homoseksualnego mężczyznę. Okazuje się, że użycie wyrazu "pedał", niezależnie od kontekstu kończy się sankcjami ze strony Facebooka - nawet, jeżeli użytkownik nie obraża nikogo ze względu na orientację. Niezłe kuriozum.

Taka postawa Facebooka nie tylko szkodzi całej społeczności, ale również generuje niepotrzebne podziały, które są efektem konfliktów na tle ideowym. Faworyzowanie (świadome lub nie) jednych na rzecz drugich to jak dolewanie benzyny do pożaru. Czy Facebook w takich okolicznościach może nawet myśleć o tym, by nazywać siebie strażnikiem dobrych treści w internecie? Ile znaczą w takim razie jego deklaracje walki z nienawiścią oraz fake newsami? Dosłownie nic. Drogi Facebooku, ogarnij się.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama