Niecały miesiąc temu pojawiła się informacja o tym, że Facebook śledzi nasze poczynania w sieci, nawet jeżeli wcześniej wylogowaliśmy się z najpopular...
Niecały miesiąc temu pojawiła się informacja o tym, że Facebook śledzi nasze poczynania w sieci, nawet jeżeli wcześniej wylogowaliśmy się z najpopularniejszego serwisu społecznościowego. Oczywiście pojawiły się tłumaczenia ze strony Facebooka, że to dla naszego dobra, bo ułatwia odzyskanie skradzionego konta, pozwala walczyć ze spamerami, uniemożliwia ponowną próbę założenia konta z inną datą urodzenia oraz umożliwia wylogowanie z innych komputerów, na których zapomnieliśmy się wylogować... mimo wszystko taka praktyka pozostawia wiele wątpliwości. Do tego stopnia, że mieszkanka Mississippi zdecydowała się pozwać Facebooka.
Zachować namiastkę prywatności w sieci jest coraz trudniej, bo o pełnej prywatności nie może być mowy. Okazuje się, że uniknięcie śledzenia przez Facebooka nie jest łatwe. Nie wystarczy wylogować się z serwisu. Nawet po wylogowaniu jeśli wchodzimy na strony, na których znajduje się przycisk "Lubię to!", czyli "Like", nasze poczynania są zapisywane do ciasteczek (cookies), a następnie trafiają do serwisu przy okazji najbliższego logowania.
Niestety metody na uniknięcie śledzenia są zwykle dość kłopotliwe. Zaleca się używania dwóch rożnych przeglądarek, jednej do standardowego, codziennego użytku, drugiej tylko i wyłącznie do Facebooka. Inne wyjście, to korzystanie z trybu prywatnego, to jednak wiąże się z brakiem historii przeglądania w ogóle, podobnie jak ciągłe kasowanie ciasteczek.
Mieszkanka Mississippi pozwała Facebooka z powodu naruszenia umowy, bezpodstawnego wzbogacenia oraz naruszenia prywatności. Kluczowe ma być prawo dotyczące posłuchu w stanach zjednoczonych - "US wiretap law". Czy ma szanse na wygraną? Trudno powiedzieć. Według The Register, jest to najświeższe żądanie zadośćuczynienia za naruszenie prywatności. W ostatnich 18 miesiącach było znacznie więcej podobnych spraw, w których zarzuca się wykorzystywanie ciasteczek do śledzenia swoich użytkowników, a nawet przywracania po umyślnym ich wykasowaniu przez użytkowników. Pozwy dotyczyły między innymi Disneya, Microsoftu oraz McDonalda. Wiele z tych spraw zostało odrzuconych z powodu trudności przeliczenia szkód na straty materialne.
Na koniec muszę przyznać, że cała sytuacja składnia do raczej smutnej refleksji. Prawo do prywatności szarego użytkownika stoi na cokolwiek straconej pozycji wobec interesów ogromnych firm, dla których poznawanie zwyczajów swoich użytkowników to wielomiliardowy interes. Mimo wszystko warto walczyć o swoje, przypominać o tego rodzaju problemach, bo jeśli sami nie upomnimy się o swoje prawa, nikt za nas tego nie zrobi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu