Facebook

Facebook monitoruje wykradzione dane celem ochrony użytkowników. W Polsce to by się nie udało

Jakub Szczęsny
Facebook monitoruje wykradzione dane celem ochrony użytkowników. W Polsce to by się nie udało
Reklama

Ostatnio mieliśmy do czynienia ze sporą ilością wycieków danych z różnych usług w Internecie. Netia zaliczyła tak mocną wpadkę, że między innymi jej przypadkiem obiecał zająć się szef MON, Antoni Macierewicz. Facebook natomiast od pewnego czasu monitoruje Internet w poszukiwaniu skradzionych baz danych z serwisu, analizuje je i jeżeli znajdzie dopasowania wśród własnych użytkowników, monituje ich o konieczności zmiany danych logowania - dla bezpieczeństwa użytkowników.

Niektórym takie działanie może się nie spodobać - bo przecież jak to? Wielki Brat w osobie Facebooka raczy sobie sprawdzać, czy jesteśmy odpowiednio zabezpieczeni, szuka innych informacji o nas i bez pardonu je przetwarza. O ile maniaków absolutnego bezpieczeństwa w Internecie mogłoby to w pewien sposób irytować, tak sam zamysł wydaje się być całkiem słuszny. Wielokrotnie podkreślałem to, że ludzie korzystający z Internetu z reguły gdzieś mają podstawowe procedury bezpieczeństwa - dublują hasła w różnych serwisach, klikają w co popadnie, łapią się na oszustwa i tak dalej. Dbanie o bezpieczeństwo własnych użytkowników, choćby przy użyciu takich środków jak Facebook jest zatem dobrze umotywowane, nawet jeżeli podszyte jest jakąś kontrowersją. Ale, w przypadku, gdy mamy do czynienia z przestępczymi działaniami w Internecie, które mogą spowodować ogromne straty nie tylko w infrastrukturach informatycznych, ale również i u zwykłych użytkowników, można warunkowo przyznać Facebookowi (i innym zresztą) rację i opowiedzieć się za takim działaniem.

Reklama

Jak słusznie wskazał Niebezpiecznik w swoim tekście na ten temat, takie działania w granicach naszego kraju są nielegalne. Z pomocą przychodzi zapis w Kodeksie Karnym:

Art. 269b. § 1.
Kto wytwarza, pozyskuje, zbywa lub udostępnia innym osobom urządzenia lub programy komputerowe przystosowane do popełnienia przestępstwa określonego w art. 165 § 1 pkt 4, art. 267 § 3, art. 268a § 1 albo § 2 w związku z § 1, art. 269 § 2 albo art. 269a, a także hasła komputerowe, kody dostępu lub inne dane umożliwiające dostęp do informacji przechowywanych w systemie komputerowym lub sieci teleinformatycznej,podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Polskim firmom zajmującym się gromadzeniem danych nie wolno zatem nabyć i analizować skradzionych baz celem ochrony własnych użytkowników, gdyż jest to zagrożone karą wskazaną w zapisie. Rozwiązaniem jest oczywiście prowadzenie tego poza granicami kraju. Warto jednak się zastanowić, czy dodatkowy zapis wyłączający z tego typu odpowiedzialności firmy posiadające własne bazy danych (oczywiście, takie działania musiałyby być nadzorowane przez odpowiedni organ - pytanie tylko jaki?) nie byłby dużo lepszym rozwiązaniem? Wskazaliśmy już na to, że takie działanie jest pożyteczne. W Polsce brakuje nam jednak dobrze obeznanych z Internetem polityków oraz ich doradców. Wielokrotnie zdarzało się już, że politycy do Internetu zabierali się jak pies do jeża, a szkoda. Kwestie związane z życiem społecznym to również ogromna rola Internetu, dlatego lekceważyć go absolutnie nie wolno.

Grafika: 1

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama