Facebook

Facebook kontra Snapchat, czyli jeden podpatruje od drugiego

Paweł Winiarski
Facebook kontra Snapchat, czyli jeden podpatruje od drugiego
Reklama

Dla wielu osób Snapchat to tylko ciekawostka, w dodatku taka, której zamierzają unikać. Tymczasem serwis autorstwa Evana Spiegela, Bobby’ego Murphy’ego i Franka Browna coraz odważniej konkuruje z Facebookiem. Podpatruje u niego rozwiązania, co ciekawe jednak, działa to również w drugą stronę.

Facebook już od wielu lat jest dla mnie jednym z podstawowych miejsc w sieci. Do Snapchata przekonywałem się długo i mimo tego, że cały czas go używam, nie jestem pewien, czy za kilka miesięcy nie przerzucę się na jakąś inną popularną aplikację. Nie jestem grupą docelową, nie złapałem niuansów Snapa tak szybko, jak robi to młodzież - czasami wciąż trochę się tu gubię. Widzę jednak, że dla młodszego pokolenia to zupełnie naturalna aplikacja do komunikacji i to może być as w rękawie, szczególnie w walce z Facebookiem. Niektórzy mówią, że Snapchat na tym właśnie zbudował swoją potęgę - na młodych ludziach, którzy chcieli być inni niż starsze pokolenie używające serwisu Zuckerberga. Wraz z kolejną aktualizacją Snapa, różnice między żółtym duszkiem, a facebookowym Messengerem zaczynają się powoli zacierać. Zaglądaliście tam ostatnio? Z prostego, niezbyt intuicyjnego czata stworzono komunikator z podobnymi funkcjami, jak wspomniana aplikacja Facebooka.

Reklama


Przetestowałem nowy czat na Snapie i daje w zasadzie te same możliwości, co Messenger. Możemy wreszcie normalnie dodać obrazek z galerii, wysłać naklejkę, ale również przeprowadzić rozmowę - zarówno dźwiękową, jak i wideo. Ta ostatnia funkcja potrzebuje jeszcze sporo pracy, nie zawsze udaje się z niej skorzystać, a jakość połączenia pozostawia wiele do życzenia. Choć może to akurat taki zamysł, w końcu zarówno filmy, jak i zdjęcia wysyłane Snapchatem mocno tracą na jakości.

Wirtualna maskarada

Jedną z ciekawszych, choć niezbyt przydatnych funkcji na Snapchacie jest możliwość zakładania wirtualnych masek. Wygląda to tak, że po uruchomieniu aplikacji wystarczy przytrzymać palec na twarzy (oczywiście tej na ekranie), by ta została zeskanowana. Po tym zabiegu użytkownik może przebierać w ciągle rotujących się filtrach - zmieniających nas w mangową postać, malujących twarz, dodających efekt wymiotowania tęczą, czy mroczne malunki pod oczami. Wiele z tych filtrów zostaje na dłużej, jak na przykład te odpowiedzialne za deformację czy zamianę twarzy. Ludzie je uwielbiają i zdaje sobie sprawę z tego również Facebook. No bo w przeciwnym wypadku czemu miałby inwestować pieniądze w aplikację Masquerade, która robi to w podobny sposób? Wygląda to jednak trochę tak, jakby to właśnie Snap wyznaczał trendy, a „stary” Facebook za nimi gonił. Widać też, że oba serwisy walczą o konkretną grupę odbiorców - młodzież.


Walka o widza

8 miliardów odtworzeń wideo dziennie. Takimi statystykami chwalą się oba serwisy i będą walczyć o kolejnych widzów…i twórców treści. Snapchat cały czas aktywnie promuje My Story, swoisty strumień aktywności, nie zapominajcie też o Live Stories, które dają różny punkt widzenia na imprezy odbywające się na całym świecie. Z drugiej strony Facebook, który wprowadził wreszcie streaming wideo w aplikacji mobilnej dla wszystkich, dzięki czemu i zwykli użytkownicy mogą nadawać transmisje na żywo. Oczywiście w podejściu do tematu widać też różnice - FB inwestuje w profesjonalne materiały, Snapchat cały czas leci na fali spontaniczności i amatorskiego kręcenia. Nasuwa się pytanie - jakie materiały wolą użytkownicy? Pod naszym urodzinowym wideo zwróciliście uwagę, że część gości kręciła filmy w pionie. Przy kosmicznej popularności Snapchata zaryzykuję stwierdzenie, że rejestracja wideo w takim „formacie” jest popularniejsza niż w klasycznym. Nie należy też zapominać, że obie firmy walczą o pieniądze z reklam, bo to dzięki nim są w stanie zarobić.

Facebook ma już na karku 12 lat, Snapchat tylko 4. To właśnie portal Zuckerberga pokazał światu czym jest serwis społecznościowy, Snapchat natomiast trafił do młodszego odbiorcy, odciągając go od „naturalnego wyboru”. I choć wciąż nie ma szans na obalenie społecznościowego króla, to Snapchat doskonale pokazuje, że potrafi podpatrywać nowe rozwiązania, cały czas rosnąć w siłę i gonić serwis Zuckerberga. Robi więc coś, co nie udało i pewnie nigdy nie uda się Google. Pozostaje pytanie, czy uda mu się utrzymać użytkowników na dłużej, ze śmiesznych wiadomości, znikających materiałów i zabawnych masek szybko się przecież wyrasta. Tylko czy osoby, które spędzają na Snapie czas, będą w stanie tak po prostu przejść na propozycję konkurencji? Czas pokaże.

grafika: 1

Reklama

źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama