Ale może się coś jeszcze zmieni. Wszak dzieci na razie nie mam, ale spokojnie - nie ma takich rzeczy, których nie da się naprawić. W każdym razie - przyznam się Wam, że coraz częściej myślę o tym, czy aby już nie jest na to czas. I coraz śmielej w przyszłość patrzę, również w kontekście tego, jak mogą uczyć się moje dzieci. Świetnie by było, by robiły to efektywnie i możliwie jak najbardziej atrakcyjnie dla nich samych.
Chciałbym, żeby z tej aplikacji korzystały moje dzieci. Ale polskie szkoły jej nie chcą
Sam mam sporo pretensji do systemu edukacji w Polsce, który wydaje mi się być skostniały, nieprzystający do obecnych, bardzo odrębnych od tego, co znam ze szkolnych murów realiów. Co ciekawe, w tekście, w którym oznajmiłem Wam, że szkoła nie nauczyła mnie niczego, młodsi ludzie mieli podobne odczucia. Starsi nieco próbowali mi udowodnić, że problem nie leży w szkole, ale we mnie. Popatrzcie natomiast na aplikację Explain Everything, dzieło polskich startupowców i wyobraźcie sobie, że mimo jej ogromnego sukcesu, żadna placówka edukacyjna w Polsce nie chce z niej skorzystać? Dlaczego? Dokładnie nie wiadomo. Ale chyba komuś się wydaje, że jest to program zbyt innowacyjny jak na polskie realia.
Explain Everything pozwala na stworzenie atrakcyjnych dla oka notatek, materiałów dla dzieci, za pomocą których można lepiej wytłumaczyć pewne rzeczy. Pobrałem ową aplikację, żeby się nią pobawić. Jest niesamowicie prosta, wręcz trywialna. A przy okazji, genialna w swojej prostocie. Coś, czego nie zwykłem robić na kartce papieru, chciałbym robić na swoim smartfonie, tablecie. Program skierowany jest do szkół, w których nauczyciele mogą tworzyć własne materiały tłumaczące dajmy na to działanie silnika diesla. Takie informacje podane w bardzo atrakcyjny sposób wspomagają procesy uczenia się u dzieci. Sam miałem tak, że garnąłem wręcz do nauczycieli, którzy mieli zapał, wierzyli w to, co robią i zwyczajnie się starali. Nie trawiłem natomiast lekcji, na których... przepisywałem podręcznik, który rodzice kupili mi za naprawdę ciężkie pieniądze. A tak, jak pamiętam się zdarzało.
Jak podaje Money.pl, Explain Everything jako płatny pakiet spajający aplikacje i dla nauczycieli i dla uczniów jest dodatkowo programem, który zaliczył spory sukces w Europie. Obecnie z pakietu korzysta około 4 milionów osób, co wygląda naprawdę dobrze. Ale w Polsce nikt za takim rozwiązaniem się nie rozgląda - nikt nie widzi potrzeby w tym, aby dostarczać i nauczycielom i uczniom świetne technologie wspomagające naukę.
W naszym społeczeństwie pokutuje jeszcze przekonanie, że technologie są złe. Wyobraźcie sobie, że uczestnicząc ostatnio w wykładzie na temat problemów społecznych, zaproponowano kwestię nadużywania przez młodzież technologii mobilnych, skupiając się jedynie na negatywnych aspektach obcowania przez tę grupę społeczną ze sprzętem elektronicznym podłączonym do Internetu. Proponowano rozwiązania tego problemu - szkolenia dla rodziców, ustawowe (!) zakazy w szkołach, a nikt nie skupił się na tym, by pogodzić zmieniające się trendy z korzyściami dla szkół. Technologii nie można marginalizować głównie dlatego, te stają się dla nas elementem codzienności. Nikt nie powiedział, że dostęp do informacji, interaktywnych grafik, materiałów może być korzystny w szkole. Korzystanie z elektroniki upatrywano w kategorii problemu społecznego - obok alkoholizmu, wykluczenia cyfrowego osób starszych, czy też ciąż młodocianych.
Mógłbym powiedzieć, że to przecież się zmienia i kiedyś będzie lepiej. Po przytoczonym przeze mnie wykładzie, w trakcie którego osoby w moim wieku nazwały korzystanie z elektroniki w szkole problemem społecznym, mam ogromne wątpliwości. To niezwykle smutne, ale i krótkowzroczne. Technologie w szkołach? Powinny być obowiązkowe. Bo chyba wszystkich rodziców obchodzą przeciążone plecaki, na których cierpią ich portfele, kręgosłupy dzieciaków, a konta wydawnictw pękają w szwach.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu