Felietony

Zazdrościcie życia Elonowi Muskowi i pozostałym CEO z Doliny Krzemowej? Może nie ma czego...

Maciej Sikorski
Zazdrościcie życia Elonowi Muskowi i pozostałym CEO z Doliny Krzemowej? Może nie ma czego...
27

Panowie Bill Gates, Jeff Bezos, Mark Zuckerberg czy Elon Musk muszą mieć w życiu super: majątki liczone w miliardach dolarów, luksus na wyciągniecie ręki, masa podwładnych, nieustanne zainteresowanie mediów, artykuły czy książki poświęcone sukcesom, jakie odnieśli, ich wielkości. Ale czy to jest pełny obraz sytuacji? Nie wspomina się o tej drugiej stronie: wielkim stresie, odpowiedzialności, godzinom, które trzeba poświęcić firmie, krytyce, której poddawani są każdego dnia. Na sprawę rzucił niedawno więcej światła szef Tesli, lecz na nim temat się nie kończy.

Elon Musk znowu skupił na sobie uwagę internautów, tym razem za sprawą wpisów na Twitterze. Zaczęło się od... lekkiej zazdrości. Ktoś zaczepił Muska w popularnym serwisie społecznościowym i stwierdził, że z Instagrama wynika, iż szef SpaceX musi mieć wspaniałe życie. Miliarder odpowiedział, wspomniał o wielkich wzlotach, głębokich upadkach i bezlitosnym stresie. Dodał przy tym, że ludzie zapewne nie chcą słyszeć o dwóch ostatnich. To uruchomiło kolejne pytania i... kolejne odpowiedzi.

Elon Musk znowu skupił na sobie uwagę internautów, tym razem za sprawą wpisów na Twitterze. Zaczęło się od... lekkiej zazdrości. Ktoś zaczepił Muska w popularnym serwisie społecznościowym i stwierdził, że z Instagrama wynika, iż szef SpaceX musi mieć wspaniałe życie. Miliarder odpowiedział, wspomniał o wielkich wzlotach, głębokich upadkach i bezlitosnym stresie. Dodał przy tym, że ludzie zapewne nie chcą słyszeć o dwóch ostatnich. To uruchomiło kolejne pytania i... kolejne odpowiedzi.

Ktoś zapytał Muska czy cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli problemy psychiczne, w których pojawiają się zespoły depresyjne i maniakalne. Biznesmen najpierw odpowiedział twierdząco, by potem napisać, że nie, bo nie zdiagnozowano tej przypadłości. I kontynuował wspominając o problemach, bilecie do piekła i cierpieniu w imię tworzenia czegoś, na czym mu zależy. Przedsiębiorcy zebrało się na zwierzenia na forum publicznym, pewnie ma na to wpływ domykanie tematu nowego auta: Tesla Model 3 zaczyna trafiać do klientów. Z wielkim zadowoleniem nadeszło wyczerpanie. A trzeba pamiętać, że ten człowiek zarządza jeszcze jedną z najdroższych prywatnych firm świata i coraz śmielej poczyna sobie z drążeniem tuneli w ramach Boring Company. A na tym nie kończą się jego aktywności.

Ma kasę, jest uwielbiany przez rzesze ludzi, może realizować swoje marzenia, nawet te najbardziej ambitne, lecz to nie oznacza, że życie układa się idealnie. Mówimy o człowieku, który sypia w fabryce i jest trzykrotnym rozwodnikiem (dwa razy z tą samą kobietą). W Sieci i w realu nie brakuje słów krytyki pod jego adresem, biznesy czasem nie rozwijają się wedle planów i kalendarza: SpaceX zalicza eksplozję na platformie startowej, Tesla nie może zwiększyć sprzedaży do zapowiedzianych poziomów, kwestia budowania podziemnych tuneli wywołuje o niektórych śmiech, bo to będzie biurokratyczny koszmar. Trzeba mieć stalowe nerwy, by mierzyć się z tym każdego dnia.

To nie dotyczy tylko Muska. Dzisiaj trafiłem na krótką listę CEO znanych firm, którzy odeszli ze stanowiska w tym roku. Powody mogą być różne: wypalenie zawodowe, chęć zajęcia się czymś innym, brak wizji czy chociażby pomysłu na prowadzenie biznesu, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, afery. Na liście widnieje nazwisko Travisa Kalanicka, który niedawno został zmuszony do opuszczenia fotela szefa w Uberze. Tam kłopotów nagromadziło się zbyt dużo, wiele osób odeszło, a biznesmena spotkała jeszcze rodzinna tragedia - zarząd powiedział "pas". I zaczęły się poszukiwania nowego szefa.

Owe poszukiwania pokazują, że nie jest łatwo znaleźć szefa dla tak dużej firmy. Spis nazwisk dość ograniczony, bo musi tego chcieć sam kandydat, a obecny pracodawca musiałby odpuścić. W mediach wypłynęło nazwisko Meg Whitman, CEO Hewlett Packard Enterprise, ale ta w miarę szybko napisała, że nie wybiera się do Ubera. Skoro nie ona, to może Jeffrey Immelt, który rozstaje się po kilkunastu latach z General Electric? Festiwal nazwisk się rozkręca, ale znalezienie nowego szefa nie będzie proste, tanie pewnie też nie. Tymczasem czas goni i raczej nie ma tu miejsca na błędy - przypominam, że firma nadal traci pieniądze, ma poważne kłopoty zarówno na rodzimym rynku, jak i w innych krajach. Człowiek, który podejmie się sterowania tym biznesem w trudnych czasach, musi być gotowy na wielkie stres.

Trzeba też mieć na uwadze, że wyprowadzenie firmy na prostą sprawi, że top menedżer będzie chwalony i noszony na rękach, ale ewentualna wpadka wystawi go na pośmiewisko. Przykładem Marissa Mayer, która odeszła z Google, by ratować Yahoo. Z mizernym skutkiem, bo legenda Doliny Krzemowej praktycznie przestała istnieć. Przez następne kilka-kilkanaście lat to nazwisko może być wymieniane w kontekście porażki, analizowane będą błędy młodej Amerykanki. I nie ma pewności, że szybko otrzyma równie atrakcyjną propozycję. Elon Musk niby ma większy komfort, bo pracuje "u siebie", lecz to stresuje jeszcze bardziej: zarządza się dziełem życia.

Rozmyślając o bogactwach, luksusach i frajdzie z prowadzenia takiego biznesu, warto mieć to wszytko na wadze, pomyśleć o tej drugiej stronie. Zdecydowani nie każdy nadaje się do pełnienia takich ról...

Grafika tytułowa: youtube.com

Ktoś zapytał Muska czy cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli problemy psychiczne, w których pojawiają się zespoły depresyjne i maniakalne. Biznesmen najpierw odpowiedział twierdząco, by potem napisać, że nie, bo nie zdiagnozowano tej przypadłości. I kontynuował wspominając o problemach, bilecie do piekła i cierpieniu w imię tworzenia czegoś, na czym mu zależy. Przedsiębiorcy zebrało się na zwierzenia na forum publicznym, pewnie ma na to wpływ domykanie tematu nowego auta: Tesla Model 3 zaczyna trafiać do klientów. Z wielkim zadowoleniem nadeszło wyczerpanie. A trzeba pamiętać, że ten człowiek zarządza jeszcze jedną z najdroższych prywatnych firm świata i coraz śmielej poczyna sobie z drążeniem tuneli w ramach Boring Company. A na tym nie kończą się jego aktywności.

Elon Musk znowu skupił na sobie uwagę internautów, tym razem za sprawą wpisów na Twitterze. Zaczęło się od... lekkiej zazdrości. Ktoś zaczepił Muska w popularnym serwisie społecznościowym i stwierdził, że z Instagrama wynika, iż szef SpaceX musi mieć wspaniałe życie. Miliarder odpowiedział, wspomniał o wielkich wzlotach, głębokich upadkach i bezlitosnym stresie. Dodał przy tym, że ludzie zapewne nie chcą słyszeć o dwóch ostatnich. To uruchomiło kolejne pytania i... kolejne odpowiedzi.

Ktoś zapytał Muska czy cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli problemy psychiczne, w których pojawiają się zespoły depresyjne i maniakalne. Biznesmen najpierw odpowiedział twierdząco, by potem napisać, że nie, bo nie zdiagnozowano tej przypadłości. I kontynuował wspominając o problemach, bilecie do piekła i cierpieniu w imię tworzenia czegoś, na czym mu zależy. Przedsiębiorcy zebrało się na zwierzenia na forum publicznym, pewnie ma na to wpływ domykanie tematu nowego auta: Tesla Model 3 zaczyna trafiać do klientów. Z wielkim zadowoleniem nadeszło wyczerpanie. A trzeba pamiętać, że ten człowiek zarządza jeszcze jedną z najdroższych prywatnych firm świata i coraz śmielej poczyna sobie z drążeniem tuneli w ramach Boring Company. A na tym nie kończą się jego aktywności.

Ma kasę, jest uwielbiany przez rzesze ludzi, może realizować swoje marzenia, nawet te najbardziej ambitne, lecz to nie oznacza, że życie układa się idealnie. Mówimy o człowieku, który sypia w fabryce i jest trzykrotnym rozwodnikiem (dwa razy z tą samą kobietą). W Sieci i w realu nie brakuje słów krytyki pod jego adresem, biznesy czasem nie rozwijają się wedle planów i kalendarza: SpaceX zalicza eksplozję na platformie startowej, Tesla nie może zwiększyć sprzedaży do zapowiedzianych poziomów, kwestia budowania podziemnych tuneli wywołuje o niektórych śmiech, bo to będzie biurokratyczny koszmar. Trzeba mieć stalowe nerwy, by mierzyć się z tym każdego dnia.

To nie dotyczy tylko Muska. Dzisiaj trafiłem na krótką listę CEO znanych firm, którzy odeszli ze stanowiska w tym roku. Powody mogą być różne: wypalenie zawodowe, chęć zajęcia się czymś innym, brak wizji czy chociażby pomysłu na prowadzenie biznesu, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, afery. Na liście widnieje nazwisko Travisa Kalanicka, który niedawno został zmuszony do opuszczenia fotela szefa w Uberze. Tam kłopotów nagromadziło się zbyt dużo, wiele osób odeszło, a biznesmena spotkała jeszcze rodzinna tragedia - zarząd powiedział "pas". I zaczęły się poszukiwania nowego szefa.

Owe poszukiwania pokazują, że nie jest łatwo znaleźć szefa dla tak dużej firmy. Spis nazwisk dość ograniczony, bo musi tego chcieć sam kandydat, a obecny pracodawca musiałby odpuścić. W mediach wypłynęło nazwisko Meg Whitman, CEO Hewlett Packard Enterprise, ale ta w miarę szybko napisała, że nie wybiera się do Ubera. Skoro nie ona, to może Jeffrey Immelt, który rozstaje się po kilkunastu latach z General Electric? Festiwal nazwisk się rozkręca, ale znalezienie nowego szefa nie będzie proste, tanie pewnie też nie. Tymczasem czas goni i raczej nie ma tu miejsca na błędy - przypominam, że firma nadal traci pieniądze, ma poważne kłopoty zarówno na rodzimym rynku, jak i w innych krajach. Człowiek, który podejmie się sterowania tym biznesem w trudnych czasach, musi być gotowy na wielkie stres.

Trzeba też mieć na uwadze, że wyprowadzenie firmy na prostą sprawi, że top menedżer będzie chwalony i noszony na rękach, ale ewentualna wpadka wystawi go na pośmiewisko. Przykładem Marissa Mayer, która odeszła z Google, by ratować Yahoo. Z mizernym skutkiem, bo legenda Doliny Krzemowej praktycznie przestała istnieć. Przez następne kilka-kilkanaście lat to nazwisko może być wymieniane w kontekście porażki, analizowane będą błędy młodej Amerykanki. I nie ma pewności, że szybko otrzyma równie atrakcyjną propozycję. Elon Musk niby ma większy komfort, bo pracuje "u siebie", lecz to stresuje jeszcze bardziej: zarządza się dziełem życia.

Rozmyślając o bogactwach, luksusach i frajdzie z prowadzenia takiego biznesu, warto mieć to wszytko na wadze, pomyśleć o tej drugiej stronie. Zdecydowani nie każdy nadaje się do pełnienia takich ról...

Grafika tytułowa: youtube.com

Elon Musk znowu skupił na sobie uwagę internautów, tym razem za sprawą wpisów na Twitterze. Zaczęło się od... lekkiej zazdrości. Ktoś zaczepił Muska w popularnym serwisie społecznościowym i stwierdził, że z Instagrama wynika, iż szef SpaceX musi mieć wspaniałe życie. Miliarder odpowiedział, wspomniał o wielkich wzlotach, głębokich upadkach i bezlitosnym stresie. Dodał przy tym, że ludzie zapewne nie chcą słyszeć o dwóch ostatnich. To uruchomiło kolejne pytania i... kolejne odpowiedzi.

Ktoś zapytał Muska czy cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli problemy psychiczne, w których pojawiają się zespoły depresyjne i maniakalne. Biznesmen najpierw odpowiedział twierdząco, by potem napisać, że nie, bo nie zdiagnozowano tej przypadłości. I kontynuował wspominając o problemach, bilecie do piekła i cierpieniu w imię tworzenia czegoś, na czym mu zależy. Przedsiębiorcy zebrało się na zwierzenia na forum publicznym, pewnie ma na to wpływ domykanie tematu nowego auta: Tesla Model 3 zaczyna trafiać do klientów. Z wielkim zadowoleniem nadeszło wyczerpanie. A trzeba pamiętać, że ten człowiek zarządza jeszcze jedną z najdroższych prywatnych firm świata i coraz śmielej poczyna sobie z drążeniem tuneli w ramach Boring Company. A na tym nie kończą się jego aktywności.

Ma kasę, jest uwielbiany przez rzesze ludzi, może realizować swoje marzenia, nawet te najbardziej ambitne, lecz to nie oznacza, że życie układa się idealnie. Mówimy o człowieku, który sypia w fabryce i jest trzykrotnym rozwodnikiem (dwa razy z tą samą kobietą). W Sieci i w realu nie brakuje słów krytyki pod jego adresem, biznesy czasem nie rozwijają się wedle planów i kalendarza: SpaceX zalicza eksplozję na platformie startowej, Tesla nie może zwiększyć sprzedaży do zapowiedzianych poziomów, kwestia budowania podziemnych tuneli wywołuje o niektórych śmiech, bo to będzie biurokratyczny koszmar. Trzeba mieć stalowe nerwy, by mierzyć się z tym każdego dnia.

To nie dotyczy tylko Muska. Dzisiaj trafiłem na krótką listę CEO znanych firm, którzy odeszli ze stanowiska w tym roku. Powody mogą być różne: wypalenie zawodowe, chęć zajęcia się czymś innym, brak wizji czy chociażby pomysłu na prowadzenie biznesu, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, afery. Na liście widnieje nazwisko Travisa Kalanicka, który niedawno został zmuszony do opuszczenia fotela szefa w Uberze. Tam kłopotów nagromadziło się zbyt dużo, wiele osób odeszło, a biznesmena spotkała jeszcze rodzinna tragedia - zarząd powiedział "pas". I zaczęły się poszukiwania nowego szefa.

Owe poszukiwania pokazują, że nie jest łatwo znaleźć szefa dla tak dużej firmy. Spis nazwisk dość ograniczony, bo musi tego chcieć sam kandydat, a obecny pracodawca musiałby odpuścić. W mediach wypłynęło nazwisko Meg Whitman, CEO Hewlett Packard Enterprise, ale ta w miarę szybko napisała, że nie wybiera się do Ubera. Skoro nie ona, to może Jeffrey Immelt, który rozstaje się po kilkunastu latach z General Electric? Festiwal nazwisk się rozkręca, ale znalezienie nowego szefa nie będzie proste, tanie pewnie też nie. Tymczasem czas goni i raczej nie ma tu miejsca na błędy - przypominam, że firma nadal traci pieniądze, ma poważne kłopoty zarówno na rodzimym rynku, jak i w innych krajach. Człowiek, który podejmie się sterowania tym biznesem w trudnych czasach, musi być gotowy na wielkie stres.

Trzeba też mieć na uwadze, że wyprowadzenie firmy na prostą sprawi, że top menedżer będzie chwalony i noszony na rękach, ale ewentualna wpadka wystawi go na pośmiewisko. Przykładem Marissa Mayer, która odeszła z Google, by ratować Yahoo. Z mizernym skutkiem, bo legenda Doliny Krzemowej praktycznie przestała istnieć. Przez następne kilka-kilkanaście lat to nazwisko może być wymieniane w kontekście porażki, analizowane będą błędy młodej Amerykanki. I nie ma pewności, że szybko otrzyma równie atrakcyjną propozycję. Elon Musk niby ma większy komfort, bo pracuje "u siebie", lecz to stresuje jeszcze bardziej: zarządza się dziełem życia.

Rozmyślając o bogactwach, luksusach i frajdzie z prowadzenia takiego biznesu, warto mieć to wszytko na wadze, pomyśleć o tej drugiej stronie. Zdecydowani nie każdy nadaje się do pełnienia takich ról...

Grafika tytułowa: youtube.com

Ma kasę, jest uwielbiany przez rzesze ludzi, może realizować swoje marzenia, nawet te najbardziej ambitne, lecz to nie oznacza, że życie układa się idealnie. Mówimy o człowieku, który sypia w fabryce i jest trzykrotnym rozwodnikiem (dwa razy z tą samą kobietą). W Sieci i w realu nie brakuje słów krytyki pod jego adresem, biznesy czasem nie rozwijają się wedle planów i kalendarza: SpaceX zalicza eksplozję na platformie startowej, Tesla nie może zwiększyć sprzedaży do zapowiedzianych poziomów, kwestia budowania podziemnych tuneli wywołuje o niektórych śmiech, bo to będzie biurokratyczny koszmar. Trzeba mieć stalowe nerwy, by mierzyć się z tym każdego dnia.

To nie dotyczy tylko Muska. Dzisiaj trafiłem na krótką listę CEO znanych firm, którzy odeszli ze stanowiska w tym roku. Powody mogą być różne: wypalenie zawodowe, chęć zajęcia się czymś innym, brak wizji czy chociażby pomysłu na prowadzenie biznesu, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, afery. Na liście widnieje nazwisko Travisa Kalanicka, który niedawno został zmuszony do opuszczenia fotela szefa w Uberze. Tam kłopotów nagromadziło się zbyt dużo, wiele osób odeszło, a biznesmena spotkała jeszcze rodzinna tragedia - zarząd powiedział "pas". I zaczęły się poszukiwania nowego szefa.

Elon Musk znowu skupił na sobie uwagę internautów, tym razem za sprawą wpisów na Twitterze. Zaczęło się od... lekkiej zazdrości. Ktoś zaczepił Muska w popularnym serwisie społecznościowym i stwierdził, że z Instagrama wynika, iż szef SpaceX musi mieć wspaniałe życie. Miliarder odpowiedział, wspomniał o wielkich wzlotach, głębokich upadkach i bezlitosnym stresie. Dodał przy tym, że ludzie zapewne nie chcą słyszeć o dwóch ostatnich. To uruchomiło kolejne pytania i... kolejne odpowiedzi.

Ktoś zapytał Muska czy cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli problemy psychiczne, w których pojawiają się zespoły depresyjne i maniakalne. Biznesmen najpierw odpowiedział twierdząco, by potem napisać, że nie, bo nie zdiagnozowano tej przypadłości. I kontynuował wspominając o problemach, bilecie do piekła i cierpieniu w imię tworzenia czegoś, na czym mu zależy. Przedsiębiorcy zebrało się na zwierzenia na forum publicznym, pewnie ma na to wpływ domykanie tematu nowego auta: Tesla Model 3 zaczyna trafiać do klientów. Z wielkim zadowoleniem nadeszło wyczerpanie. A trzeba pamiętać, że ten człowiek zarządza jeszcze jedną z najdroższych prywatnych firm świata i coraz śmielej poczyna sobie z drążeniem tuneli w ramach Boring Company. A na tym nie kończą się jego aktywności.

Ma kasę, jest uwielbiany przez rzesze ludzi, może realizować swoje marzenia, nawet te najbardziej ambitne, lecz to nie oznacza, że życie układa się idealnie. Mówimy o człowieku, który sypia w fabryce i jest trzykrotnym rozwodnikiem (dwa razy z tą samą kobietą). W Sieci i w realu nie brakuje słów krytyki pod jego adresem, biznesy czasem nie rozwijają się wedle planów i kalendarza: SpaceX zalicza eksplozję na platformie startowej, Tesla nie może zwiększyć sprzedaży do zapowiedzianych poziomów, kwestia budowania podziemnych tuneli wywołuje o niektórych śmiech, bo to będzie biurokratyczny koszmar. Trzeba mieć stalowe nerwy, by mierzyć się z tym każdego dnia.

To nie dotyczy tylko Muska. Dzisiaj trafiłem na krótką listę CEO znanych firm, którzy odeszli ze stanowiska w tym roku. Powody mogą być różne: wypalenie zawodowe, chęć zajęcia się czymś innym, brak wizji czy chociażby pomysłu na prowadzenie biznesu, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, afery. Na liście widnieje nazwisko Travisa Kalanicka, który niedawno został zmuszony do opuszczenia fotela szefa w Uberze. Tam kłopotów nagromadziło się zbyt dużo, wiele osób odeszło, a biznesmena spotkała jeszcze rodzinna tragedia - zarząd powiedział "pas". I zaczęły się poszukiwania nowego szefa.

Owe poszukiwania pokazują, że nie jest łatwo znaleźć szefa dla tak dużej firmy. Spis nazwisk dość ograniczony, bo musi tego chcieć sam kandydat, a obecny pracodawca musiałby odpuścić. W mediach wypłynęło nazwisko Meg Whitman, CEO Hewlett Packard Enterprise, ale ta w miarę szybko napisała, że nie wybiera się do Ubera. Skoro nie ona, to może Jeffrey Immelt, który rozstaje się po kilkunastu latach z General Electric? Festiwal nazwisk się rozkręca, ale znalezienie nowego szefa nie będzie proste, tanie pewnie też nie. Tymczasem czas goni i raczej nie ma tu miejsca na błędy - przypominam, że firma nadal traci pieniądze, ma poważne kłopoty zarówno na rodzimym rynku, jak i w innych krajach. Człowiek, który podejmie się sterowania tym biznesem w trudnych czasach, musi być gotowy na wielkie stres.

Trzeba też mieć na uwadze, że wyprowadzenie firmy na prostą sprawi, że top menedżer będzie chwalony i noszony na rękach, ale ewentualna wpadka wystawi go na pośmiewisko. Przykładem Marissa Mayer, która odeszła z Google, by ratować Yahoo. Z mizernym skutkiem, bo legenda Doliny Krzemowej praktycznie przestała istnieć. Przez następne kilka-kilkanaście lat to nazwisko może być wymieniane w kontekście porażki, analizowane będą błędy młodej Amerykanki. I nie ma pewności, że szybko otrzyma równie atrakcyjną propozycję. Elon Musk niby ma większy komfort, bo pracuje "u siebie", lecz to stresuje jeszcze bardziej: zarządza się dziełem życia.

Rozmyślając o bogactwach, luksusach i frajdzie z prowadzenia takiego biznesu, warto mieć to wszytko na wadze, pomyśleć o tej drugiej stronie. Zdecydowani nie każdy nadaje się do pełnienia takich ról...

Grafika tytułowa: youtube.com

Owe poszukiwania pokazują, że nie jest łatwo znaleźć szefa dla tak dużej firmy. Spis nazwisk dość ograniczony, bo musi tego chcieć sam kandydat, a obecny pracodawca musiałby odpuścić. W mediach wypłynęło nazwisko Meg Whitman, CEO Hewlett Packard Enterprise, ale ta w miarę szybko napisała, że nie wybiera się do Ubera. Skoro nie ona, to może Jeffrey Immelt, który rozstaje się po kilkunastu latach z General Electric? Festiwal nazwisk się rozkręca, ale znalezienie nowego szefa nie będzie proste, tanie pewnie też nie. Tymczasem czas goni i raczej nie ma tu miejsca na błędy - przypominam, że firma nadal traci pieniądze, ma poważne kłopoty zarówno na rodzimym rynku, jak i w innych krajach. Człowiek, który podejmie się sterowania tym biznesem w trudnych czasach, musi być gotowy na wielkie stres.

Trzeba też mieć na uwadze, że wyprowadzenie firmy na prostą sprawi, że top menedżer będzie chwalony i noszony na rękach, ale ewentualna wpadka wystawi go na pośmiewisko. Przykładem Marissa Mayer, która odeszła z Google, by ratować Yahoo. Z mizernym skutkiem, bo legenda Doliny Krzemowej praktycznie przestała istnieć. Przez następne kilka-kilkanaście lat to nazwisko może być wymieniane w kontekście porażki, analizowane będą błędy młodej Amerykanki. I nie ma pewności, że szybko otrzyma równie atrakcyjną propozycję. Elon Musk niby ma większy komfort, bo pracuje "u siebie", lecz to stresuje jeszcze bardziej: zarządza się dziełem życia.

Elon Musk znowu skupił na sobie uwagę internautów, tym razem za sprawą wpisów na Twitterze. Zaczęło się od... lekkiej zazdrości. Ktoś zaczepił Muska w popularnym serwisie społecznościowym i stwierdził, że z Instagrama wynika, iż szef SpaceX musi mieć wspaniałe życie. Miliarder odpowiedział, wspomniał o wielkich wzlotach, głębokich upadkach i bezlitosnym stresie. Dodał przy tym, że ludzie zapewne nie chcą słyszeć o dwóch ostatnich. To uruchomiło kolejne pytania i... kolejne odpowiedzi.

Ktoś zapytał Muska czy cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli problemy psychiczne, w których pojawiają się zespoły depresyjne i maniakalne. Biznesmen najpierw odpowiedział twierdząco, by potem napisać, że nie, bo nie zdiagnozowano tej przypadłości. I kontynuował wspominając o problemach, bilecie do piekła i cierpieniu w imię tworzenia czegoś, na czym mu zależy. Przedsiębiorcy zebrało się na zwierzenia na forum publicznym, pewnie ma na to wpływ domykanie tematu nowego auta: Tesla Model 3 zaczyna trafiać do klientów. Z wielkim zadowoleniem nadeszło wyczerpanie. A trzeba pamiętać, że ten człowiek zarządza jeszcze jedną z najdroższych prywatnych firm świata i coraz śmielej poczyna sobie z drążeniem tuneli w ramach Boring Company. A na tym nie kończą się jego aktywności.

Ma kasę, jest uwielbiany przez rzesze ludzi, może realizować swoje marzenia, nawet te najbardziej ambitne, lecz to nie oznacza, że życie układa się idealnie. Mówimy o człowieku, który sypia w fabryce i jest trzykrotnym rozwodnikiem (dwa razy z tą samą kobietą). W Sieci i w realu nie brakuje słów krytyki pod jego adresem, biznesy czasem nie rozwijają się wedle planów i kalendarza: SpaceX zalicza eksplozję na platformie startowej, Tesla nie może zwiększyć sprzedaży do zapowiedzianych poziomów, kwestia budowania podziemnych tuneli wywołuje o niektórych śmiech, bo to będzie biurokratyczny koszmar. Trzeba mieć stalowe nerwy, by mierzyć się z tym każdego dnia.

To nie dotyczy tylko Muska. Dzisiaj trafiłem na krótką listę CEO znanych firm, którzy odeszli ze stanowiska w tym roku. Powody mogą być różne: wypalenie zawodowe, chęć zajęcia się czymś innym, brak wizji czy chociażby pomysłu na prowadzenie biznesu, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, afery. Na liście widnieje nazwisko Travisa Kalanicka, który niedawno został zmuszony do opuszczenia fotela szefa w Uberze. Tam kłopotów nagromadziło się zbyt dużo, wiele osób odeszło, a biznesmena spotkała jeszcze rodzinna tragedia - zarząd powiedział "pas". I zaczęły się poszukiwania nowego szefa.

Owe poszukiwania pokazują, że nie jest łatwo znaleźć szefa dla tak dużej firmy. Spis nazwisk dość ograniczony, bo musi tego chcieć sam kandydat, a obecny pracodawca musiałby odpuścić. W mediach wypłynęło nazwisko Meg Whitman, CEO Hewlett Packard Enterprise, ale ta w miarę szybko napisała, że nie wybiera się do Ubera. Skoro nie ona, to może Jeffrey Immelt, który rozstaje się po kilkunastu latach z General Electric? Festiwal nazwisk się rozkręca, ale znalezienie nowego szefa nie będzie proste, tanie pewnie też nie. Tymczasem czas goni i raczej nie ma tu miejsca na błędy - przypominam, że firma nadal traci pieniądze, ma poważne kłopoty zarówno na rodzimym rynku, jak i w innych krajach. Człowiek, który podejmie się sterowania tym biznesem w trudnych czasach, musi być gotowy na wielkie stres.

Trzeba też mieć na uwadze, że wyprowadzenie firmy na prostą sprawi, że top menedżer będzie chwalony i noszony na rękach, ale ewentualna wpadka wystawi go na pośmiewisko. Przykładem Marissa Mayer, która odeszła z Google, by ratować Yahoo. Z mizernym skutkiem, bo legenda Doliny Krzemowej praktycznie przestała istnieć. Przez następne kilka-kilkanaście lat to nazwisko może być wymieniane w kontekście porażki, analizowane będą błędy młodej Amerykanki. I nie ma pewności, że szybko otrzyma równie atrakcyjną propozycję. Elon Musk niby ma większy komfort, bo pracuje "u siebie", lecz to stresuje jeszcze bardziej: zarządza się dziełem życia.

Rozmyślając o bogactwach, luksusach i frajdzie z prowadzenia takiego biznesu, warto mieć to wszytko na wadze, pomyśleć o tej drugiej stronie. Zdecydowani nie każdy nadaje się do pełnienia takich ról...

Grafika tytułowa: youtube.com

Rozmyślając o bogactwach, luksusach i frajdzie z prowadzenia takiego biznesu, warto mieć to wszytko na wadze, pomyśleć o tej drugiej stronie. Zdecydowani nie każdy nadaje się do pełnienia takich ról...

Grafika tytułowa: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu