Wyobraźcie sobie, że oglądacie film, w którym pojawia się jedzenie albo reklama produktów spożywczych i oprócz zmysłu wzroku i słuchu przekaz oddziału...
Wyobraźcie sobie, że oglądacie film, w którym pojawia się jedzenie albo reklama produktów spożywczych i oprócz zmysłu wzroku i słuchu przekaz oddziałuje także na Wasze powonienie. Na ekranie widać np. pieczonego kurczaka, bohater filmu chwali jego smak, a Wy czujecie zapach nielota z piekarnika. Brzmi ciekawie? Do takiego rozwiązania przekonują Japończycy, którzy pracują nad systemem dla ekranów umożliwiającym łączenie obrazu z zapachem.
Nim wspomniany system trafi do telewizorów w naszych domach zostanie zapewne wykorzystany w sklepach i centrach handlowych. Patrzeć na reklamę jedzenia to jedno – jeżeli zdjęcie lub grafika zostaną wsparte odpowiednim podkładem dźwiękowym i zapachowym, to przekaz z pewnością stanie się bardziej dosadny. Nawet jeżeli odbiorca nie odczuwał wcześniej głodu albo potrzeby kupienia ciasta/ryby/mięsa, to może szybko zmienić zdanie.
Aromaty pochodzą ze specjalnych wkładów żelowych. Zapach jest rozprzestrzeniany za pomocą systemu wiatraków umieszczonych w obudowie ekranu. Można sterować zarówno jego intensywnością, jak i kierunkiem, w którym będzie kierowany. Osobie przebywającej obok takiego urządzenia wydaje się ponoć, że woń pochodzi z obrazu reklamowanego produktu. Brzmi kusząco? Z punktu widzenia restauratorów, handlowców i producentów żywności pewnie tak. Reklamy staną się jeszcze bardziej przekonujące i dosadne, a to powinno skłonić ludzi do zakupów. Obroty wzrosną.
Pachnące ekrany to pomysł pracowników jednej z tokijskich uczelni. Przewodzi im Haruka Matsukura, który zamierza rozwijać ten koncept i w przyszłości stworzyć coś w rodzaju kartridży dla ekranów. Będzie można je wymieniać i w ten sposób generować zapachy w zależności od potrzeb właściciela wyświetlacza. Słabo sprzedaje się towar (spożywczy), którego trzeba się pozbyć? Do ekranu trafia kartridż i nakręca sprzedaż. W ten sposób można też spotęgować promocje i zrobić szum wokół nowego produktu. Możliwości jest całkiem sporo i jeśli pomysł zyska na popularności, to pewnie za kilka lat przekonamy się, jak można go modyfikować i wykorzystywać.
Można sobie także wyobrazić wspomniany system w domowym zestawie TV. Widz ogląda program o gotowaniu, reklamę, film i jest bombardowany obrazami, zachwytami degustatorów i zapachami, więc rzuca do telewizora krótkie hasło: kupuj. Sprzęt z pewnością nie będzie miał większych problemów z wykonaniem tego polecenia i po jakimś czasie w drzwiach pojawi się dostawca z restauracji albo ze sklepu. Brzmi ciekawie?
Źródło grafiki: inrumor.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu