Half-Life zapisał się w historii gier na zawsze jako jeden z najbardziej udanych i ambitnych projektów (50 tytułów gry roku, trzy tytułu gry wszech cz...
Half-Life, hit z 1998 roku powraca do życia w nowej szacie graficznej. Recenzja Black Mesa
Half-Life zapisał się w historii gier na zawsze jako jeden z najbardziej udanych i ambitnych projektów (50 tytułów gry roku, trzy tytułu gry wszech czasów). Jest to zdecydowanie jedna z najważniejszych pozycji w jakie grałem. Zmodyfikowany silnik Quake oferował swojego czasu niesamowitą grafikę, ale gra została wydana w 1998 roku, a więc od czasu jej premiery minęło już 14 lat. W świecie rozrywki elektronicznej to jak dwa stulecia. Trochę za dużo, żeby gra jeszcze cieszyła. Dlatego w 6 lata po wydaniu Half-Lfie i zaraz po wydaniu Half-Life 2 powstał fanowski projekt przeniesienia pierwszej części gry na nowszy silnik z drugiej. Całość zajęła aż 8 lat, a ja po 14 latach znowu zagłębiłem się w podziemny ośrodek badawczy. Oto moje wrażenia oraz film z rozgrywki.
Fanowski projekt Black Mesa był bardzo ambitny. Sama zmiana silnika z Quake na Source, jest stosunkowo nieskomplikowanym procesem. Sam producent serii wydał wersję Half-Life działającą na silniku Source. Problem w tym, że modele w grze pozostały te same, to znaczy, że postacie są wciąż kanciaste i mało szczegółowe, podobnie jak wszystkie inne modele, w tym pomieszczenia. Poprawiło się oświetlenie i efekty specjalne, ale i tak na pierwszy rzut oka widać, że to mocno stara gra. Dlatego ludzie zgromadzeni wokół Black Mesa postanowili zrobić całą grę od nowa, korzystając z nowej technologii. Posługując się pierwszą częścią gry jak projektem, zachowując fabułę i układ pomieszczeń stworzyli nowe modele i nowe dźwięki, w tym genialny soundtrack. Pracowali przy projekcie za darmo i w czasie wolnym, nic więc dziwnego, że stworzenie kopii gry, która zawsze była uznawana za ambitny i duży projekt musiało zająć im sporo czasu. Black Mesa jest już dostępna za darmo, każdy może ją pobrać i ponownie (a może po raz pierwszy właśnie?) przeżyć przygody z pierwszego Half-Life'a. Jedynym wymaganiem jest posiadanie konta i klienta Steam (jest darmowe) oraz darmowego Source SDK 2007. Dlatego w Black Mesa można zagrać całkowicie za darmo. Nie znam innej gry FPS tej jakości, która dostępna byłaby całkowicie za darmo. jakiejkolwiek gry działającej na silniku Source (jest to konieczne do uruchomienia moda).
Jako miłośnik serii śledziłem losy projektu od samego początku. Zwłaszcza w 2004 roku robił on ogromne wrażenie. Po drodze wielokrotnie przesuwane były daty wydania tego moda (w zasadzie to jest total conversion modification), w sumie o lata. Kilka razy straciłem po drodze nadzieję, że prace kiedykolwiek się zakończą. Dwa tygodnie temu rozpoczęto odliczanie do wydania Black Mesa, o którym pisałem na łamach Antyweb. Moje nadzieje odżyły na nowo. W ten weekend miałem okazję wrócić do jednego z swoich najbardziej ulubionych tytułów w smakowitej oprawie.
Niestety grafika nie robi już takiego wrażenia, jak 8, czy nawet 5 lat temu. Sam silnik Source zdążył się już zestarzeć od tego czasu, mimo licznym poprawkom i uaktualnieniom. Z początku robił takie wrażenie, jak dzisiaj dajmy na to Crysis 2. Dziś wygląda to najwyżej przyzwoicie, w porównaniu do obecnych gier, za to w porównaniu do oryginału to faktycznie zupełnie nowa oprawa wizualna. Wymagania są niewysokie, jak na silnik Source przystało. Na maksymalnych ustawieniach z AAx8 i AFx16 włącznie gra bez problemu utrzymuje grubo ponad dwieście klatek na sekundę, zapewniając absolutnie płynną rozgrywkę. Co prawda została uruchomiona na względnie mocnym sprzęcie (GTX 570, i7 920, 6GB RAM), ale Black Mesa powinna działać bez problemu również na leciwym komputerze, w tym również na laptopach.
Dość wiernie zostały odwzorowane pomieszczenia z pierwowzoru, przynajmniej na ile pozwala mi to stwierdzić moja pamięć, w oryginał ostatni raz grałem ładnych parę lat temu. Są za to bardziej szczegółowe. Klimat został zachowany w pełni.To właśnie za jego sprawą oryginał tak bardzo przyciągał. Tajna, podziemna placówka badawcza, która uległa katastrofie i wypełniła się wrogimi, obcymi formami życia przyciąga jak magnes i jest zrealizowana z ogromnym rozmachem. Odkrywanie jej tajemnic na nowo sprawia mnóstwo frajdy. Składa się na to zarówno świetne wykonanie (brawa dla moderów z Black Mesa) jak i zaspokajanie swoich sentymentów w najsmakowitszy sposób. Całość dopełnia nowa ścieżka dźwiękowa, może nawet lepsza niż w oryginale, która podkreśla gorzę lub doniosłość chwili w doskonale dobranych momentach.
Sama mechanika rozgrywki nie różni się za bardzo zarówno od części pierwszej jak i drugiej. Na moje oko zwiększona została trudność. Domyślnie gra ustawiona jest na tryb łatwy. Ja gram na trybie normalnym i mimo, że na serii Half-Life zjadłem zęby, nie jest łatwo. Amunicji starcza na styk mimo, że gospodaruje nią oszczędnie. Nierzadko biegam ze zdrowiem na poziomie kilkunastu procent, a każde nieuważne wpakowanie się pod ostrzał kończy się wgraniem ostatniego stanu gry. Mnie takie podejście jak najbardziej odpowiada. Half-Life jako jedna z pierwszych strzelanin kładła nacisk na przeładowywanie broni. Wcześniej magazynki albo miały pojemność całej posiadanej amunicji, albo ich zmiana była błyskawiczna. W Half-Life spotkanie z wrogiem gdy w magazynku została mniej niż połowa naboi zwykle kończy się ucieczką albo śmiercią. W dzisiejszych grach to nie nowość, ale właśnie Half-Life był prekursorem takiego podejścia.
Są również pewne niedociągnięcia. Mam poczucie, że nasz bohater - Gordon, skacze za nisko. Na niemal wszystko musimy wskakiwać najpierw wciskając spację, a potem "kucając w locie" za pomocą Controla. Wskakiwanie bez kucania jest niemal zawsze niewystarczające. Uważam to za zbędną i odrobinę irytująca komplikację, która nie przekłada się na rozgrywkę, jak zmiana magazynków. Jak do tej pory dwukrotnie zdarzyło się, że w momencie ładowania nowej planszy i zapisywania postępów coś poszło nie tak i zakończyło się zawszeniem się gry. Pomogło jej ponownie uruchomienie, całe szczęście sam postęp został w obu przypadkach prawidłowo zapisany. Mówiąc krótko, niedociągnięcia nie wpływają negatywnie na przyjemność rozgrywki. Zdarza się, że nowe, wysokobudżetowe produkcję sprawiają więcej problemów.
Podsumowanie
Black Mesa to mod, a w zasadzie cała gra, którą mogę z czystym sumieniem polecić. Jest on skierowany do tych, którzy grali w pierwszą, oryginalną część gry i nikt nie powinien być zawiedziony. Jednak gra świetnie nadaje się również dla osób, które nie grały w pierwszą część Half-Life, ani w żadną inną część serii, pod warunkiem, że lubią zagrać w dobre strzelanki. Dzięki Black Mesa mogą zagrać w świetną grę z niepowtarzalnym klimatem całkowicie za darmo. Grafika chociaż nie powala, nie odstaje też zbytnio, ani nie psuje przyjemności z rozgrywki. Za to fabuła, klimat, udźwiękowienie bije większość współczesnych produkcji. Dla mnie seria Half-Life jest jak niezła książka, albo świetny serial lub film. Mogę grać w nią chociażby tylko po to, żeby poznać historię, a doskonała mechanika to uzupełnia.
Żeby przybliżyć grę zarówno osobom, które serii nie znają, jak również tym, którzy są po prostu ciekawi jak wygląda oryginalny Half-Life w nowej odsłonie, nagrałem fragment gry, który umieszczam poniżej. Polecam obejrzeć go w rozdzielczości 1080p. Wszystkie ustawienia w grze zostały ustawione na maksimum, włączając w to filtrowanie anizotropowe na x16 i antyaliasing x8. Oczywiście nagranie po konwersji i kompresji na YouTube straciło trochę na oryginalnej jakości.
W razie pytań, postaram się pomóc w komentarzach.
Zrzuty ekranu są mojego autorstwa, podobnie jak film przedstawiający gameplay, dwa obrazki przedstawiający zestawienie Half Life z Black Mesa pochodzą z tego źródła. Black Mesa Trailer pochodzi z oficjalnej strony Black Mesa, skąd można pobrać również mod.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu