Seriale

Dyplomatka – serial od Netfliksa pełen politycznych intryg i amerykańskich stereotypów

Patryk Koncewicz
Dyplomatka – serial od Netfliksa pełen politycznych intryg i amerykańskich stereotypów
Reklama

Ambitna dyplomatka tuż przed misją w Kabulu dowiaduje się o swojej nowej funkcji – Bliski Wschód zamienia na biuro ambasadora USA w Londynie.

Kojarzycie pewnie ten typowo amerykański sposób przedstawiania międzynarodowych intryg politycznych rodem z Avengers, pełen słownych potyczek intelektualnych, mainstreamowego – choć czasem faktycznie udanego – humoru i nieco nad wyraz pompatycznych scen robienia polityki „od zaplecza”. To właśnie tym jest serial Dyplomatka produkcji Debory Cahn, który możecie już teraz obejrzeć na Netfliksie – marvelowską polityką, pełną przejaskrawionych stereotypów. I to chyba przez to ogląda się go tak lekko.

Reklama

Jak Amerykanie chcieliby wiedzieć krajową politykę zagraniczną

Słowem wstępu – Debora Cahn, to amerykańska scenarzystka i producentka, która na swoim koncie ma już jeden udany serial polityczny z samej końcówki lat 90. The West Wing – pomimo zakończenia emisji w 2006 roku – wciąż posiada liczne grono fanów i zbiera pozytywne opinie nowych odbiorców. Można więc śmiało stwierdzić, że Debora wie, jak trafić w gusta amerykańskiego widza, a robi to przy wykorzystaniu prostych i chwytliwych metod – flag USA na każdym kroku, symboliki narodowych jednostek i służb oraz… stereotypów. Zwłaszcza tych, które dotyczą relacji między Brytyjczykami, a Amerykanami.

Źródło: Netflix

Tytułowa dyplomatka to Kate Wyler, zaangażowana politycznie żona byłego ambasadora, z ambicją na sprzątanie bałaganu narobionego przez wojska USA na Bliskim Wschodzie. Tuż przed wyjazdem na misję dyplomatyczną do Kabulu dowiaduje się, że przydzielono jej funkcję ambasadorki USA w Londynie. Ktoś pewnie powie, że to super opcja, ale rola politycznej maskotki nijak pasuje do twardego i nieco nieznośnego charakteru głównej bohaterki. To zaś doprowadza do licznych sytuacji quasi-komediowych i tu pojawia się pewien problem, bo serial sam chyba do końca nie wie, jaką ostatecznie chce przyjąć konwencję – poważnego spektaklu politycznego dla dojrzałego widza, czy lekkiego akcyjniaka z potencjałem na niekończącą się ilość sezonów. Już tłumaczę, o co chodzi.

Dyplomatka nie do końca wie, jakim serialem chce być

Z początku zaczyna się gęsto – brytyjska jednostka na morzu zostaje ostrzelana przez nieznanego sprawcę. W wyniku ataku giną żołnierze z misji międzynarodowej, a to stanowi idealny pretekst do podsycenia atmosfery w polityczny kociołku. Wielka Brytania oskarża o atak Iran, co z punktu widzenia kariery premiera kraju wydaje się bardzo korzystnym rozwiązaniem. Dla nowej Pani Ambasador to zaś pierwsza poważna misja – zapobiec nieuzasadnionemu rozlewowi krwi za wszelką cenę i odkryć faktycznego sprawcę ataku.

Startujemy więc od płaczących na pogrzebie matek zmarłych żołnierzy i majaczącym na horyzoncie konflikcie zbrojnym, a bohaterowie w tej scenerii zachowują się jak podczas typowego dnia w korpo. Tu szybki wypad na kawę przed spotkaniem z ministrem, tam awantura o niepochlebne tweety, a to wszystko doprawione garścią sarkastycznego humoru głównej bohaterki, która w połączeniu z mężem tworzy najjaśniejszy punkt tego serialu. Czy jest trochę niedorzecznie? Tak, ale jest w Dyplomatce coś, co zachęca do włączenia kolejnego epizodu.

Źródło: Netflix

Zatrzymajmy się na chwilę przy mężu Kate. Hal to postać, która w głównej mierze odpowiada za wprowadzenie tej zabawnej atmosfery, która wkrada się pomiędzy poważne rozmowy o bezpieczeństwie międzynarodowym. Były już ambasador w niepochlebny sposób naraził się niewłaściwym ludziom i co prawda jego wizerunek polityczny musiał zostać czasowo zagrzebany pod ziemią, ale nie przeszkadza mu to we wtrącaniu się w sprawy prowadzone przez żonę. I tu dochodzi do pewnego paradoksu, bo jako postać może denerwować swoim nachalnie ciętym językiem i przerysowaną pewnością siebie, ale sam aktor podołał wyzwaniu naprawdę dobrze. To w zasadzie jego nietypowa relacja z żoną ciągnie Dyplomatkę za uszy, bo zarówno samych bohaterów jak i ich dialogi rozpisano świetnie. Choć warto zaznaczyć, że świetnie w ramach konwencji lekkiego kina akcji o robieniu polityki zagranicznej oczami przeciętnego Amerykanina. W ujęciu dojrzałego kina politycznego wypada to już nieco gorzej.

Największy mankament, to tendencja do niepotrzebnego rozmywania akcji

Relacja Hala i Kate to takie stare małżeństwo – trochę dla własnych korzyści, trochę z przyzwyczajenia, ale czuć też w niej duży bagaż doświadczeń (nie zawsze pozytywnych), które tworzą autentyczną więź. Nie jest to jednak związek bezproblemowy – lekkie podejście do życia i korzystanie z dobrodziejstw stanowiska w wykonaniu Hala gryzą się z formalną i oschłą naturą ambasadorki. Mamy tu bowiem do czynienia z silną postacią kobiecą, rzuconą w wir zdominowanej przez mężczyzn polityki. Kate na każdym kroku spotyka się z dyskryminacją i niepoważnym traktowaniem, jednak bohaterka z każdej z tych sytuacji potrafi wyjsć z twarzą w swoim pasywno-agresywnym stylu. I to z pewnością wątek, dla którego warto dać serialowi szansę.

Źródło: Netflix

Dyplomatki na pewno nie można stawiać obok takich gigantów jak House of Cards – to zupełnie inna liga. W nowej produkcji Netfliksa przez pierwsze dwa odcinki jesteśmy zsypywani akcją, po czym serial zaczyna zwalniać w sztucznie przedłużanych scenach. Dużo tu ładnych ujęć z piękną architekturą brytyjskich placówek państwowych, wystawnych przyjęć i długich dialogów. To polityka więc siłą rzeczy polega na rozmowach, ale problem w tym, że tych konkretnych, dynamicznych i trzymających w napięciu z czasem robi się coraz mniej. Zastępują je nic nie wnoszące pogawędki o bzdurach, które spokojnie można pominąć. Wiecie, to ten typ serialu, w którym bohater ma mnóstwo poważnych obowiązków, ale zajmuje się głównie side questami od postaci pobocznych.

Reklama

Ma to swoje uzasadnienie z punktu widzenia ciągłości serialu – pierwszy sezon otrzymał 8 niespełna godzinnych odcinków i nic nie wskazuje na to, że twórcy na tym poprzestaną. Gdyby jednak były nieco krótsze, a bardziej intensywne, to pewnie wyczekiwałbym następnych.

Czy warto? To zależy, bo to produkcja nierówna. Świetna gra aktorska odtwórców ról głównych bohaterów miesza się tu z wciśniętymi na siłę wątkami humorystycznymi, a dobrze rozpisane sceny dialogowe toną w zalewie niepotrzebnych i przydługich pogawędek o niczym. Mimo wszystko czuć jednak, że to realizowanie założeń konkretnej konwencji, a nie niefortunne błędy. Dyplomatka hitem Netfliksa raczej nie zostanie, ale to tytuł, któremu warto poświęcić choćby jeden wieczór.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama