Durczokracja, bo tak nazywa się nowa aplikacja, będzie oferować przede wszystkim autorskie treści Kamila Durczoka. Subskrypcja ma kosztować nie więcej, niż kilka złotych miesięcznie.
Kamil Durczok ponownie próbuje zawojować świat mediów, ale tym razem robi to z nieco mniejszym rozmachem. Zamiast serwisu internetowego traktującego o jego rodzinnym regionie, od września publikować będzie treści wewnątrz aplikacji mobilnych dla Androida i iOS-a. Dziennikarz przyznaje, że nie ma planów uruchomienia strony www, a Durczokracja (jak niegdyś nazywał się jego program telewizyjny) będzie oferować treści za paywallem. Comiesięczny koszt dostępu ma nie wynosić więcej, niż kilka złotych, ale na konkrety przyjdzie nam jeszcze zaczekać.
We wrześniu ruszy Durczokracja - aplikacja Kamila Durczoka z paywallem
Aplikację będzie można pobrać z Google Play oraz App Store, ale po jej otwarciu nie znajdziecie wewnątrz zbyt wiele treści. Mają one zacząć pojawiać się od września i prawdopodobnie wtedy poznamy cenę subskrypcji. Kamil Durczok dodaje, że nie widzi powodu, by na jego projekcie zarabiali inni - jak Facebook czy Google - dlatego będzie zamieszczał własne materiały wewnątrz swojej aplikacji. Nie zniknie całkowicie z social mediów, ale można chyba spodziewać się, że ograniczy swoją aktywność na tyle, by czytelnicy i widzowie czuli się zachęceni do sprawdzenia jego aplikacji.
Mimo to, liczy na to, że część jego odbiorców z Facebooka oraz Twittera dowie się o nowym projekcie i pobierze aplikację. Plan zakłada obecność na YouTube, ale nie wiemy, jak będzie to wiązało się z ewentualnymi opłatami, bo przecież serwis słynie z darmowego dostępu do wszystkich obecnych na nim treści. Durczok planuje wchodzi w dyskusję i polemikę z internautami, dlatego nie porzuci swoich profili w mediach społecznościowych.
Durczokracja to tylko aplikacja dla Androida i iOS-a
Obecna w App Store aplikacja wspiera iPhone'a i iPada, ale zrzuty ekranu zapowiadają nam mało atrakcyjny interfejs. Wygląda na to, że trudno mówić tu tak naprawdę o czymkolwiek więcej, niż tylko zamknięciu stron internetowych wewnątrz aplikacji mobilnej. Być może planowane są jakieś aktualizacje i większe zmiany, ale jeśli do września Durczokracja będzie prezentować się podobnie jak teraz, to aplikacja będzie musiała oferować naprawdę wyjątkowe treści, by czytelnicy byli gotowi uruchomić subskrypcję.
W tej chwili aplikacja wita nas splashscreenem z grafiką oraz z wiadomością od Kamila Durczoka w formie wideo. Dziennikarz nawiązuje w nim do działań anty-TVN i wolności słowa, którą może w pewnym momencie zapewnić tylko Internet. "Będzie ostro, będzie bezkompromisowo, będzie bez zahamowań, bez autocenzury i bez cackania się pod każdym względem" - zapowiada.
Sam model wydaje się dość ciekawy, ale mocno ogranicza grono odbiorców, bo doskonale wiemy, z jak dużym sprzeciwem spotykają się propozycje instalacji kolejnych aplikacji. Boom na nie mamy już za sobą i część użytkowników wybiera dziś webowe wersje serwisów czy komunikatorów - z wygody i oszczędności przestrzeni w pamięci smartfona. Czy po kliknięciu na link prowadzący do aplikacji użytkownicy będą gotowi zainstalować Durczokrację na swoich urządzeniach? Zapewne znajdzie się grono osób, które będzie nie tylko ciekawe nowego projektu, ale także opinii Kamila Durczoka. Ale czy po takim czasie nieobecności i kontrowersjach wokół jego osob, dziennikarz ma w sobie siłę przyciągania na tyle mocną, by zgromadzić wokół swojej aplikacji wiernych subskrybentów?
Źródło: Wirtualne Media
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu